,,Zawsze przy mnie, lecz nie ze mną."
Adam Mickiewicz — Dziady
/////////////////////////////////////////////////////////////////Klęczała przy wizerunku Aulëgo i jego świętej małżonki — Yavanny. Narzuciła na głowę ciemną chustę na znak czci i pobożności. Powtarzała słowa modlitwy, szukając w nich wsparcia. Plątała się w słowach, lecz wiedziała, że bogowie ją zrozumieją. Wiedzieli wszystko, widzieli wszystko; tak samo, jak jej serce, pełne miłości i ją, bo właśnie lśniła w tym pomieszczeniu dziwnym blaskiem, jakby sami bogowie namaszczali ją i dali błogosławieństwo.
Thorin pogłębiał się w swoim szaleństwie i nic do niego nie docierało. Ludzie, którzy szukają pomocy i obiecanego złota, otrzymają słowa pełne złości i gróźb od tego, który im to obiecywał i przeklinał się na bogów. Nie rozumiała tego zamiłowania do złota; próbowała z nim rozmawiać, dotrzeć do niego, lecz był głuchy na jej prośby i błagania. Zrezygnowała na jakiś czas; jej kolana zaczęły już boleć od klęczenia, choć to ból serca był nie do zniesienia.
Tu była jej ostoja, tu czuła się najlepiej. Otoczona kultem krasnoludów, nawet nie zauważyła łez, spływających po twarzy posągów i osoby, która stała się cieniem samego siebie. Nie docierało tu światło słońca, które swoim blaskiem oświetliłoby świątynię. Jedynie głos w jej głowie szeptał po cichu słowa:
— Uratuj mojego syna.
Bicie serca, ciche słowa, to była melodia, której Thorin nie zrozumiał, gdy patrzył na jej skuloną postać. Lecz zrozumiał jedno: to jej wina, bo czemu modliła się żarliwie, jakby popełniła najgorszy grzech?
****
— Thorin cię wzywa. Prosił, żebyś przyszła do sali tronowej.
Dwalin ukląkł obok niej, oddając cześć ich stworzycielowi. Lairiel nie odpowiedziała, jedynie przeżegnała się i spojrzała na niego; jej naszyjnik pobłyskiwał delikatnie w świetle świec, które ich otaczały, a zapach stęchlizny nadawał temu miejscu jeszcze bardziej przerażający wygląd.
— Kazał zaryglować wejścia. Nikt się tu nie dostanie.
Schroniła się tu przed współczującym wzrokiem, by nie widzieli jej przekrwionych oczu, które kontrastowały się z bladością jej skóry i drżących warg, lecz nawet i tu nikt nie dawał jej spokoju. Nastała chwilowa cisza.
— Jeśli smocza choroba pochłonęła Thorina, może pochłonąć Thorma.
Zamrugała kilka razy, by z jej oczu nie popłynęła łza.
— Nie pochłonie — głos miał ochrypły i cichy. Dwalin pochylił się w jej stronę, by lepiej ją usłyszeć — Mój syn to chłopak z silną wolą. Nigdy... — zaczęła drżeć, pomimo założonej grubej zarzuty na ramiona i jedwabnej sukni.
— Jest z rodu Durina — rzekł Dwalin — Szkoda mi chłopaka, bo wiem, że ma odziedziczone po tobie dobre serce.
— Czy znaleziono już Arcyklejnot? — zmieniła temat, opanowując swoje nerwy.
— Nie — odparł — Coraz bardziej się wścieka, posądza nas, że mu go ukradliśmy i każe ciągle pracować.
— Zajmę się tym — wstała, lecz nogi miała jak z waty. Dwalin swoim silnym ramieniem pomógł jej przejść kilka kroków. Była krucha i delikatna niczym porcelanowa laleczka — Czas to zakończyć — powiedziała pewnie, ścierając łzy z policzków, a po zapłakanej Lairiel nie było już śladu.
****
Zmierzyła go wzrokiem, podchodząc do jego siedzącej postaci na tronie dziadka. Jej suknia szeleściła cicho, a jej naszyjnik kołysał się w ruch jej kroków. Podobieństwo Thorina do Thróra było tak silne tego dnia, że przez chwilę pomyślała, że może dusza zmarłego króla przyjęła ciało jej Thorina, by znów pogłębić się w szaleństwie.
![](https://img.wattpad.com/cover/168782928-288-k907227.jpg)
CZYTASZ
Korona w dłoni || Thorin Oakenshield ✔️
FanfictionTrzepot skrzydeł, zbudził ją ze snu. Ciemność otaczała ją niczym królewski płaszcz na jego ramionach. Zbudź się, mówiły czyjeś głosy, zbudź się i pokaż swoją siłę. Nie mam siły, wymówiły cicho jej wargi. Nie teraz, gdy zabijają się nawzajem, nie ter...