7

2.1K 115 44
                                    

,,Mam cię porównać do letniego dnia?
Piękniejsza jesteś, stalsza niż on"
Gabriela Zapolska
/////////////////////////////////////////////////////////////////

    Kolejna łza spłynęła po jej policzku.

  Wpatrzona w krajobraz za oknem, cicho łkała i zastanawiała się, czy wszystko, co ją otaczały miało jakikolwiek sens. Nie czuła się tu źle: z niektórymi osobami złapała dobry kontakt i mogła ich nazwać przyjaciółmi. Choć przeszywające na wskroś spojrzenie żony Thraina czasami budziło u niej dreszcze, nie przejmowała się nią i dalej, jakby nigdy nic uśmiechała się do niej. Chodziło o coś innego.

    Tęskniła za domem.

  Lairiel uważała, że zniesie to lepiej. Nie przypuszczała, że na drugi dzień w Ereborze będzie płakać jak dziecko za swą ojczyzną. Nagle wzięło ją na wspomnienia i nie wiedziała dlaczego. Brakowało jej ojca, który bywał w pewnych momentach surowy, lecz kochający ją i brata całym sercem. I powinna być na niego zła za zaaranżowane przed nią małżeństwo, lecz przypominając spędzony czas na polowaniach i wspólnej nauce, automatycznie kolejne łzy kapały na podłogę. Nie zapomniała o matce, dumnej i odważnej, która trzymała pieczę nad całym dworem i państwem. Mimo tego znalazła czas na wychowanie jej i brata. Nigdy nie zapomni śpiewanych kołysanek i dodających otuchy słów, bo właśnie dzięki nim nigdy się nie poddawała. A brat? Cóż, różnią się od siebie, lecz z nim spędziła całe dzieciństwo na dokuczaniu rodzicom i służbie. Razem się uczyli i każdą wolną chwilę poświęcali sobie. W ostatnim czasie nie rozmawiali dużo ze sobą, czuła powoli zrywającą się między nimi więź, ale czy mogła go pochopnie oceniać? Widziała w kącikach jego oczu łzy.

    Szczęścia, a może smutku?

  Pukanie przewróciło ją do rzeczywistości.  Podskoczyła na krześle, ścierając szybko dłonią pozostałości na twarzy, po długiej i smutnej nostalgii. Pociągnęła nosem i wygładziła włosy na wyczucie.

— Wejść! — krzyknęła i odwróciła wzrok na drzwi w których stanął książę Thorin.

  Widząc stan dziewczyny z uśmiechem jakim wszedł do komnaty od razu zniknął, a zastąpiła go troska i zdziwienie. Ciemne brwi zmarszczyły się. Podszedł do niej szybkim krokiem i kucnął przy niej. Spoglądał na jej zapłakaną twarz, lekko czerwone oczy i suche wargi, które delikatnie drżały.

— Coś się stało? — spytał szybko, kładąc dłonie na jej kolana. Mimowolnie na dotyk ciepłych dłoni zadrżała. — Ktoś ci zrobił krzywdę? Powiedz.

  Nie wiedziała jak ma się zachować. Z jednej strony chciała się do niego przytulić i powiedzieć o tęsknocie za rodziną, a z drugiej próbowała utrzymywać z nim dystans. Popatrzyła na niego, układając w swojej głowie jakąś dobrą wymówkę. Żadna nie przychodziła Lairiel do głowy.

— Nic się nie stało, książę — odparła cicho i wymusiła się na uśmiech. — Wszystko w porządku.

— Jakoś tego nie widzę — rzekł i ujął jej dłoń w swoją. Lairiel spojrzała na ich splecione palce. Patrzyła tak przez chwilę co nie uszło uwadze Thorina. Powoli zabrał rękę, chrząkając i spuszczając głowę w dół. — Przepraszam, jestem zbyt nachalny.

  Po raz pierwszy od tych kilku godzin dziewczyna szczerze się uśmiechnęła. Rozczuliło, a zarazem rozbawiło jego zachowanie. Był przeciwieństwem jej brata: delikatny, czuły i przede wszystkim - szczery. Widziała to w oczach księcia teraz i wczoraj, jak całował jej dłoń.

— Nie masz za co przepraszać — powiedziała, a Thorin znowu popatrzył w zielone oczy księżniczki. Intensywna zieleń, przypominająca łąki w rozkwicie - przemknęło mu przez myśl, choć sam nie wiedział dlaczego. — Tęsknię za domem i rodziną — zaczęła mówić, patrząc na królewskie ogrody. — Ale dzięki księżniczce Dis poczułam się tutaj pewniej.

Korona w dłoni || Thorin Oakenshield ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz