1: Przyzwyczaiłam się...

110 15 22
                                    

                Dzień zaczął się od brzęczącego budzika przy moim łóżku. Gdy wreszcie zwróciłam na niego uwagę wstałam i odrzuciłam puchową kołdrę. Usiadłam na chwilę i wzięłam do rąk swój stary smartphone. Zrobiłam to z przyzwyczajenia, a może po kilku latach ciągłej ciszy nadal miałam nadzieję, że ktoś się do mnie odezwie? Cisza, zero wiadomości... Nie wiem dlaczego, ale poczułam zawód (jak za każdym razem, gdy tak się działo).

Ubrałam się, uczesałam włosy i ułożyłam je tak by równymi falami spływały mi po ramionach. Później wytuszowałam rzęsy, zarzuciłam plecak na plecy i pognałam do szkoły. Do klasy weszłam spóźniona. Nikt nie zwrócił na to uwagi, wszystkie oczy utkwione były w małych notesach na biurkach... No może oprócz Nauczyciela.

- Katherino, znowu? - Zapytał mój wychowawca ze zmarszczonymi brwiami.

- Przepraszam. - Burknęłam i zaczęłam wyjmować zeszyt i przybory do pisania.

- Czy coś się dzieje? - Powiedział do mnie tak cicho, że prawdopodobnie nikt oprócz mnie tego nie słyszał. Na jego twarzy malował się smutek i przejęcie.

Miałam ochotę parsknąć śmiechem na widok jego wyrazu twarzy. Kto przejmowałby się kimś tak nijakim i nie ważnym jak ja? Było to dla mnie śmieszne, a jednocześnie ciągle szukałam uwagi i zrozumienie wśród otaczających mnie ludzi. Może faktycznie coś było ze mną nie tak...

Gdy zadzwonił dzwonek kończący lekcję wybiegłam z klasy i udałam się na szkolny hol. Usiadłam na ławce. Oparłam łokcie o kolana, a brodę o dłonie. Wymęczony wzrok skierowałam przed siebie, czyli na jednego z chłopaków ze szkolnej elity, członka znanego zespołu muzycznego. Po chwili nasze spojrzenia się spotkały, a ja jak najszybciej popatrzyłam w przeciwną stronę. Jednak było za późno...

- Ej, laska! - krzyczy Max - Co się gapisz?

Reszta jego paczki zaczyna się śmiać i pokazywać na mnie palcami. Tylko jeden z jego przyjaciół siedzi cicho ze wzrokiem wbitym w podłogę.

- Idź do swoich znajomych! - Zaczyna z kpiną - A nie sory, ty ich nie masz - dodaje trochę ciszej.

Moje oczy wypełniają się łzami. Nie wiem dlaczego aż tak bardzo mnie to dotknęło. Biegnę szybko na korytarz i siadam w zagłębieniu między szafkami. Pozwalam małym, słonym kroplom spłynąć po moich policzkach i zaczynam cicho szlochać. Chowam twarz w dłoniach. Boję się, że ktoś zobaczy jaka jestem naprawdę. Słaba, krucha, samotna. Po chwili wzdrygam się. Czuję na swoim ramieniu dużą, ciepłą dłoń. Na początku mam ochotę ją strącić. Jednak później orientuję się, że jest mi z nią dobrze, a bynajmniej lepiej. Potrzebuję „jej". Potrzebuję KOGOŚ.

Podnoszę głowę, aby sprawdzić kto przybiegł mi z pomocą. Spodziewam się którejś z dziewczyn z Samorządu. To ich obowiązek. Jednak przed sobą widzę ogromne, piwne oczy, ciemne, rozczochrane włosy... To Joseph. Ten sam chłopak, do którego wzdycha większość dziewczyn w szkole, który jako jedyny nie śmiał się tam z nimi, ten który mi pomógł. Ten sam Jo, (od autora: Zdrobnienie od Joseph) w którego ciemnych oczach zatapiał się każdy na kogo spojrzał.

- Hejka. - Mówi i wsadza ręce w kieszenie luźnych spodni. - Czy wszystko w porządku? - Pyta zakłopotany.

- Jest ok. - Odpowiadam. - Dzięki, że pytasz! - Dodaję i zmuszam się do uśmiechu.

- Maxowi czasami odbija. - Parska śmiechem. - Z resztą jak każdemu z nas.

- Przyzwyczaiłam się. - Spuszczam wzrok, a moje oczy na nowo się szklnią.

Joseph zauważa to. Kładzie swoją rękę na boku mojej twarzy, uśmiecha się i odchodzi. Czuję się dziwnie... W brzuchu mnie skręca, a całe moje ciało wyrywa się do tego by pobiec za nim i spojrzeć na nowo w jego złote tęczówki.

Nie możliwe, że się zakochałam... Nie potrafiłam kochać, wydawało mi się to zbędnę.

...................................................................................................................................................

Co myślicie?

Jak dalej potoczą się losy tych dwóch?

Kocham was :*

movska <3

MYSELFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz