6: Katie, wróciłaś...

48 5 0
                                    

Uspokajam się jeszcze przez chwilę. Wraz ze świeżym powietrzem, wypełniającym moje płuca, do głowy przychodzą mi nowe możliwości. Nowe sposoby. Aktualnie nie mam bladego pojęcia co robię, bo odwracam się na pięcie i patrzę prosto na niego. Świdruję go wzrokiem. Staram się wychwycić z jego twarzy jakiekolwiek, nawet najmniejsze, emocje. Moje oczy zatrzymują się na jego ciemnych tęczówkach. Patrzę na nie odrobinę za długo. Jo siedzi skulony. Chyba nie wie co robić. Zresztą ja tak samo. Chcę do niego podejść, a jednocześnie brak mi odwagi. Nie chcę, by się o mnie troszczył, ale chyba potrzebuję tego. Chyba? Napewno? Nie wiem. Zaczynam iść przed siebie. Idę wolno, ale zdecydowanie. Nogi same niosą mnie w kierunku Josepha. Klękam przed nim. Nasze spojrzenia spotykają się. Rozedrgane dłonie kładę na udach. Czemu aż tak się stresuję? Co on ze mną robi? Chcę coś powiedzieć. Otwieram usta, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Boję się. Mija moment, gdy niewiadomo kiedy, oplatam chłopaka ramionami i przyciskam jego tułów do mojego. Na początku jest zaskoczony. Tak samo jak ja. Lecz później odwzajemnia mój uścisk.

- Katie, Wróciłaś... - szepcze, a jego oddech łaskocze mnie w szyję. Przechodzi mnie dreszcz.

- I już nie odejdę... - odpowiadam jeszcze ciszej niż on.

Za każdym razem, gdy mam wszystkiego dosyć. Nic nie ma dla mnie sensu. On znowu wraca i po raz kolejny wywraca mój szary świat do góry nogami...

***

Dzisiaj krócej i trochę bardziej romantycznie hahaha ❤

Mam nadzieję, że nie za słodko... Co myślicie haha?

❤❤

Buziam was, movska :*

MYSELFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz