Obudziłam się dosyć wcześnie wstałam i chciałam obudzić chłopaków.
- Syriuszu Orionie Black proszę o powstanie!! - powiedziałam stanowczo.
- Spadaj!!!
- Tak się bawić nie będziemy!! Aguamenti!!
Syriusz wstał ja poparzony.
- Jak mogłaś mi to zrobić!!
- Normalnie!!
Podeszłam do łóżka Remusa.
- Remusku wstajemy. - łagodnie złapałam go za ramiona i powiedziałam łagodnym głosem.
- Już wstaje. - Remus otworzył oczy i podniósł się z łożka.
- Dobra to ja kbudze reszte.
- Czemu on miał taką łagodną pobudke?
- Bo on obudził się odrazu, a nie kazał mi spadać. Wiecie co ja ide sie ogarnąć wy ich obudźcie.
Wyszłas z pokoju i załorzyłas swój mundurek, który lekko przerobiłaś.Włosy związałaś w koka i szukałaś swojego krawatu, który gdzieś się zapodział.
- Cholera gdzie in jest!!
- Czego tak sie drzesz?? Jest 6:30!!!
- Chcę wyglądać w miare normalnie.
- Okej jak chcesz my jeszcze pośpimy.
Po jakichś 5 mnutach znalazłaś krawat zapiełaś go i ruszyłaś do WS na śniadanie. Gdy tam doszłas była 7, cała sala była pełna uczniów. Usiadłaś na swoim stały miejscu, ale twoich przyjaciół nie było, po jakiejś pół godzinie do sali wbiegła zdyszana gromadka.
- Ja właśnie wychodziłam. Widzmy się za pół godziny na eliksirach.
- Dobra. Pa. - rzucił Syriusz i zaczął jeść.
Ty wyszłaś z sali i ruszyłaś do lochów, w których macie 2 godziny eliksirów ze ślizgonami. Świetnie (wyczuj ten sarkazm). Weszłaś do sali, w której znajdowała się mała grupka ślizgonów.
- O witaj Potter!!
- Czegoż to szanowny pan Malfoy chce ode mnie?
- Czy siadasz z nami?
- Wolne żartu nie siadam z aroganckimi i zadufanymi w sobie arystokratami.
- A kogoż my tu mamy?? - zapytała dziewczyna z burzą włosów.
- Bella zostaw!!
- Oj nawet pogadać mi nie dasz??
- Ty pewnie jesteś Bellatrix Lestrange??
- Czyli wiesz kim jestem?
- Jak widać?? A teraz przepraszam ide usiąść.
- Dobrze jak wolisz.
Usiadłaś w ostatniej ławce. Spojrzałaś na ślizgonów, którzy ciągle o czymś żewnie dyskutowali. Nagle do sali weszła Lily.
- Patrzcie szlama idzie!! - powiedziała Bellatrix.
- Masz z tym jakiś problem??
- Tacy jak ty wogóle nie powinni istnieć. Zaraz nauczymy cię pożądku!! - powiedział jakichś chłopak i podszedł do Lily i złapał ją za nadgartek, a dziewczyna tylko sykneła z bólu.
Podeszłam do chłopaka.
- Ej nie zagalopowałeś sie czasem??
- Bronisz tej szlamy??
- Jak zaraz się nie odsuniesz od niej to..
- To co??
- To zobaczysz jak to jest ze mną zadrzeć.
- Z tobą jesteś za słaba.
- Chcesz sie przekonać.
Chłopak chciał wyciągnąć różdżkę, ale ja byłam szybka i zanim chłopak wyciągnął rożdżke dostał.
- Depulso!!
Chłopak poleciał na ściane.
- Lily uciekaj!!
- Dobrze!
- O jej jestes sama na naszą szóstke.
- Chyba raczej piątke.
Zauważyłaś że Bella wyciąga rożdżke.
- Expelliarmus!
Wytrąciłas Belli różdżke i ją złapałaś.
- Nie tak szybko Bella.
Tamta trójka uciekła w popłochu.
- To co Malfoy!! Jeden na jednego?
- A żebyś wiedziała!!
- Drętwota!
- Protego!!
- Petrificulus Totalum!!
- Protego Totalum!
- Umiesz tylko zaklęcia obronne!! - zaśmiał mi się w twarz.
- Drętwota!!!
Chłopak upadł na podłogę.
- I jeszcze raz któreś z was zrobi coś moim znajomym, a sie policzymy!!
- Ostra, powinnaś być ślizgonką.
- Nie sadzę, a teraz spadaj Bella i ci twoi durni przyjaciele też.
Nagle do sali wbiegł Syriusz.
- Vera nic ci nie jest??
- Nie, gorzej jest z nimi. - zaśmiałam się.
- Nie wiedziałem źe potrafisz walczyć.
- Dużo o mnie nie wiesz.
- No wsumie to tak.
- Ale tu bajzel trzeba tu posprzątać. Chłoszczyść!!
Po chwili cała sala była posprzątana. Zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do sali włącznie z ofiarami moich zaklęć.
- A więc dziś będziecie pracować w parach. Każdy chłopak podejdzie i wylosuje dziewczyne.
Pary były takie:
Syriusz-Dorcas
Remus-Lily
Lucjusz-Bellatrix
Frank-Alicja
Artur-Molly
James- JA!!!!
Poprostu lepiej trafić nie mogłam (wyczuj sarkazm).
- Będziecie dzisiaj ważyć anortencje. Wezystki potrzebne składniki macie w książce.
Wzieliśmy się do pracy. Dosyć szybko skończyliśmy i zyskaliśmy 50 punktów dla Griffindoru. Wyszliśmy z klasy, a w zasadzie zostalimy z niej wyoroszeni, aby nie dekoncentrować innych.
- Słuchaj ja ide do Elizabeth.
- Dobra ja sobie poradze.
Gdy James cie zostawił postanowiłaś pójść na wieże astronomiczną i posiedzieć tam trochę. Bo masz jeszcze godzine do wróżbiarstwa. Na wieży był Alec.
- O hej Alec. Co tutaj robisz??
- Siedzę i rozmyślam.
- Wiesz że miałam zrobić to samo.
- To może pójdziemy polatać na miotłach?
- Dla mnie spoko.
Poszliśmy na boisko. Przywołałam swoją miotłe. Wsiadłam na miotłe.
- Wsiadasz??
- Tak, tak.
- A tak wogóle Alec, na którym jesteś roku?
- Trzecim.
- To czemu zadajesz się z pierwszoroczną?
- Bo jesteś ładna i nie wyglądasz na pierwszaka.
- Jeszcze nikt mi tego nie powiedział.
- Dobra polatajmy troche, bo za pół godziny mam wróżbiarstwo.
- Dobra.
Nagle chciałaś poszybować w góre, ale będą 5 metrów nad ziemią zachwiałaś się i spadłaś na ziemie.
- AUĆ!!
- Vera nic ci nie jest??
- Oprócz nogi nic.
- Zabiore cię do skrzydła.
Alec wziął mnie na ręce i zaniósł do SS.
- Pani Pomfrey.
- Co się stało??
- Koleżanka spadła z miotły i mówi że boli ją noga.
- Chodź tu dziecko i połóż ją tu. - uzdrowicielka wskazała na łóżko.
- Dobrze.
Alec położył mnie na łóżku.
- Alec niestety musisz wyjść.
- Dobrze.
Uzdrowicielka podała mi jakieś leki, powiedziała że one zmniejszają ból. Zaczła oglądać moją nogę. Po jakichś 15 minutach skończyła badanie.
- Masz skręconą kostkę. Będziesz przez 3 tygodnie chodzić w ortezie. Narazie wogóle nie wolno ci jej zdejmować!!! Zrozumiano??
- Tak.
- Dobrze zaraz założymy ci oreze, a ty chwile odpocznij.
Po jakiejś godzinie pani Pomfrey wróciła. Nałożyła ni orteze i podała kule. Powiedziała że mogę opóścić skrzydło. Gdy wyszłam na korytasz było cicho. Spojrzałaś ba zegar za 10 minut obiad pewnie wszyscy są na a WS, a więc tam się udam. Gdy byłaś pod wielką salą popchnełaś drzwi kulą i weszłaś spokojnie. Oczy wszystkih były zwrócone w twoją strone tylko twoi zanjomi byli pochłonięcie rozmową i cię nie zauważyli. Podeszłaś bliżej. NADAL NIC!!.
Aż tu nagle Remus wychylił głowę i spojrzał na ciebie.
- Vekuś co się stało? - podszedł do ciebie.
- Spokojnie jeszcze nie umieram, to tylko skręcona kosta.
- Martwiliśmy się o ciebie mała. - powiedział Syriusz.
- Mała?? Jesteśmy w tym samym wieku.
- No dobrze Syriusz ogarnij się nie denerwój naszej Very, bo z kuli oberwiesz. - powiedział Remus śmiejący się. Remuś powiedział żebyś usiadła obok dziewczyn. Tak też zrobiłam.
- Ej wogóle kogoś brakuje??
- Tak spoatrzegawcza jesteś James jesg na randce już z 3 dziewczyną dzisiaj.
- Szybki jest. - zaśmiałaś się chodź w głebi duszy nie mogłaś się przyznać że ciebie to boli.
- Chcesz już wrócić do pokoju??
- Dobra.
- To my już idziemy. - powiedziały dziewczyny chórem.
Laski pomogły mi wstać. Poszłyśmy w strone wieży Griffindoru.
- Dziewczyny nie dam rady wejść po shodach.
- Poczekaj zaraz poprosimy kogoś o pomoc. - Zapewniła mnie Molly.
- O patrz James idzie. - powiedziała Alicja.
- Świetnie tylko tego mi brakuje. - powiedziałaś tak cicho żeby nikt tego nie usłyszał.
- James!! James!!
- No co tam Lily??
- Pomożesz Verce??
- W czym?
- Nie może wejść po schodach.
- No dobra gdzie jest??
- Przy schodach. Chodź zaprowadze cię.
- Dobra.
Stałam z dziewczynami prz schodach, kiedy Lily przyprowadziła Jamesa.
- Verka co ci się stało?
- Żyje to tylko skręcona kostka.
- Chodź pomogę ci.
- Dzięki.
James wziął mnie na ręce podałam dziewczyną kule.
- Ja to sie wogóle stało??
- Jeżeli musisz wiedzieć spadłam z miotły.
- Co taka zła.
- Jestem wkurzona to tyle.
- Dobra. To już tu.
-Dziękuje za pomoc.
Weszłaś do pokoju położyłaś się i zasnełaś.
CDN
CZYTASZ
Pani Potter - Huncwoci
Teen FictionTa opowieść jest bardzo zmieniona i inna od prawdziwej wersji. Mam nadzieje że wam się spodoba. Zapraszam do czytania. Historia o Veronice Moon i Huncowtach!!!