8 swatka

119 0 1
                                    

Po rozmowie z Aleciem wróciłaś do znajomych.
- Wróciłaś. Co tak szybko?
- Poprostu. Alec się spieszył i miał tylko do mnie mini prośbe.
- Jaką? - zapytał James.
- Nie twój interes Jamie.
- Dobra.
- To co teraz robimy? - zapytał Black.
- Robimy?? Chyba robicie ja idę do dormitorium SAMA.
- Nie, my idziemy z tobą.
- Nie idziecie!
- Idziemy!
- Nie!!
- Możesz sobie mówić, a my i tak zrobimy swoje.
- Czemu wy jesteście tacy uparci??
- Przez to nas przecież lubisz.
- No dobra, albo mam lepszy pomysł możemy pochodzić po Hogwarcie.
- No i to jest świetny pomysł.
Po zjedzeniu obiadu poszliśmy do jakiejś starej opuszczonej sali.
- Mam pomysł zagram w Prawda czy Wyzwanie.
- Spoko - odpowiezieli chłopaki.
- Ja pierwszy!! - wydarł się James.
- No dobra.
James wyczarował chmurkę, która wykrywa kłamstwa. Zaczął kręcić i wypadło na mnie.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Czy podoba ci się Alec?
- Nie. - chmurka się nie zmeniła na czarno.
Zakręciłam wypadło na Syriusza.
- O Syriusz. Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- No to jakieś lajcikowe. Jutro na śniadaniu masz oświadczyć się McGonagal.
- To jest lajcikowe??
- No, a nie.
- Siostra myślisz jak prawdziwy huncwot. - powiedział Remusek.
- Przecież uczę się od najlepszych.
- Schlebiasz mi.
- Syri to zrobisz to?
- No chyba muszę.
Syriusz zakręcił i wypadło na Jamesa.
- No to James pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwnie.
- Weź na kolana Vercie.
- Spoko chodź maluchu.
- Dzieli nas 3 miesiące to nie tak dużo.
- Ale jesteś niższa.
- Dobrze, a wię idę.
Usiadłam na kolanach Jamesa.
- Wygodnie ci mała??
- Tak i to bardzo.
- Wiesz co, a mi nie, bo wbijasz mi swoja kościstą dupe w udo.
- A spadaj łosiu.
- Łosiu?
- Tak jesteś głupi jak łoś.
- Dziękuje za komplement.
- Prosze bardzo, a teraz łaskawie kręć.
Jamie zakręcił i wypadło na Petera.
- No Peter pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- No grubciu szlejesz zaśmiał się Syriusz.
- Żeby zaraz ci nie było do śmiechu. - powiedziałam w obronie Petera, który nie wiedział co powiedzieć.
- Nie dąsaj się Vera to tylko zabawa.
- Dobra wymyślaj mu to wyzwanie.
- A więc tak...przez tydzień bądź na diecie.
- Cooo!?!?!? - wykrzyczał Peter.
- No dawaj Peter zachowaj się jak prawdziwy huncwot.
- No dobra.
Graliśmy jeszcze długo czasu doszło do tego. Ze Syriusz miał ubrania na lewą noge. James był w kawtanie bezpieczeństwa. Remus ma zakaz czytania książek przez tydzień. Peter ma oddawać nan połowę swoich słodyczy i ja muszę...nocować u chłopaków przez tydzień. Nie byłam do końca zadowolona.
Mieliśmy już wrócić do dormitorium. Poszłam do mojego dormitorium spakować się na tydzień. Nagle do dormitorium weszły dziewczyny.
- Przepraszam bardzo. Możemy wiedzieć co robisz??
- Wyprowadzam sie na tydzień.
- Gdzie?
- Do chłopaków.
- Po co?
- Bo dostałam takie wyzwanie i nie mogę sie nie zgodzić także wracam za tydzień. Pa.
- Dobra pa. - powiedziały razem gdy wychodziłam.
- Ale nie jesteście złe?? - zapytałam przed wyjściem??
- Nie, ale obiecaj że będziesz siedzieć z nami i nie olejesz nas dla nich. - powiedziała Lilka.
- Oszlałaś nigdy was dla nich nie oleje. Nawet jeżeli Remus to mój brat z innej matki. - powiedziałam odłożyłam walizki i rzuciłam się na dziewczyny przygniatając je.
Nagle do drzwi pokoju rozległo się pukanie, ta chyba walenie w drzwi.
- Wejść!!
- My tylko po ciebie.
- Jak wy tu?? - Zapytała Lilka
- Mamy swoje sposoby Evans, a i pozdrów Smarka. - uśmiechnął sie zadziornie James.
- James ogarnij się to nie jest miłe. Nawet jeżeli to Smarkerus, bo to że my go nie lubimy nie znaczy że nikt go nie lubi. - podeszłam do chłopak i walnełam go w głowe.
- Auć przemoc. Zgłosze się z tym tam gdzie mugole zgłaszją różne przestępstwa. Evans jak to się nazywa?
- Policja James, policja.
- Dzieki, a teraz spadamy.
- Dobra narka dziewczyny wracam za tydzień.
- Pa pa baw sie dobrze.
- Z nimi?? Oni mnie tam zamęczą. - powiedziałam z udawanym strachem.
- My??? My przecież jesteśmy grzeczni jak aniołki.
- Tak, a szczególnie ci dwaj, bo mojemu  braciszkowi nie mam nic do zarzucenia. - podeszłam do niego i się w niego wtuliłam.
- Jak widać na załączonym obrazku jesteśmy pięknym rodzeństwem. - powiedział Remus przytulając też mnie.
- Wiesz co jesteś dla mnie jak starszy brat, który sie mną opiekuje.
- A twój tata? - zapytał James.
- Co mój tata?
- No on się tobą nie opiekuje?
- Nie chce o tym rozmawiać ok? - poczułam jak łzy napływaja mi do oczu więc odwróciłam wzrok.
- Ja chyba pójde do mojego tymczasowego pokoju pa. - rzuciłam szybko zabrałam walizke i ruszyłam szybko, aby nikt nie zobaczył moich łez.
- No i coś ty zrobił kretynie?! - To byłu ostatnie słowa jakie usłyszałam. Weszłam do Dormitorium chłopaków.
- Jezu, ale tu syf.
Nagle do pokoju wpadli chłopaki.
- Jak wy tu wytrzymujecie?
- O co ci chodzi?
- O co mi chodzi?? Pomyślmy... może o ten syf. Chłoszczyść.
Po chwili cały pokój był czysty.
- Jak ty to?
- Magia. Idziemy na obiad??
- Tak. - odpowiedzieli chórem.
Gdy byliśmy na korytarzu. Remus mnie objął, a ja się w niego wtuliłam.
- Verkuś wiesz że możesz mi wszytko powiedzieć.
- Wiem Remi.
- Powiesz mi co jest z twoim tatą.
- Wyparł sie mnie i mojej mamy i założył nową rodzine i ma mnie w głebokim poważaniu. - powiedziałam, a łzy znowu zaczeły płynąć po policzkach.
- Chodź tu do mnie młoda.
- Dobrze, a teraz nie płacz, bo się rozmażesz kochana.
- Dzięki Remi.
Chłopaki szli przed nami i o czymś gadali.
- Ej potrzebujemy
pocieszenia. - powiedział Remus i po chwili byli przy nas chłopaki.
- Co się stało Vercia?
- Mój ojciec się stał, a raczej to że mnie zostawił i założył inna rodzine.
- Kochana my ci zastąpimy twojego tate. - powiedział James i mnie przytulił.
- No właśnie. - dołączył Syriusz.
- Dziękuje kocham was!!
Zrobiliśmy grupowego przytulaska i ruszyliśmy do WS. Na stołach pojawiło się jedzenie. Ty nałożyłaś sobie trochę jedzenia, ale i tak nic nie zjadłaś.
- Ej Vera musisz coś zjeść. - powiedział do mnie James i zobaczył mój talerz.
- Nie jestem głodna.
- Chyba zwariowałaś. Leci samolocik.
- James nie jestem małym dzie... - nie dokończyłam, bo chłopak zaczął mnie karmić musiało to wyglądać zabawnie, bo chłopaki sie z nas śmiali. Kiedy zjadłam cały obiad chciałam pójść do biblioteki chłopaki chyba myśleli że sobie coś zrobie i nie odstępywali mnie na krok. Nawet ta dwójka poświęciła się i weszła do biblioteki.
- Przeraże mnie to miejsce. - powiedział Syriusz.
- Chłopaki możecie isć nic sobie nie zrobie.
- Ale my to wiemy tylko chcemy z tobą spędzić czas.
- Jesteście kochani to zrobimy tak ja wypożycze potrzebne książki i wrócimy do pokoju.
- Dobra to my poczekamy, a ty wracaj szybko.
Wypożyczyłam 7 książek, które były grube. Tak że gdy ułożyłam je na stosiku to prawie zasłaniało mi oczy. Podeszłam do chłopaków.
- Już jestem!!
- Pomożemy ci. - powiedział mój braciszek.
- Nie jestem jakąś kaleką, nie musicie.
- Nie musimy..., ale chcemy.
- Skoro musicie.
Chłopaki podzielili się moimi książkami i udaliśmy się do pokoju.
- Ej, a tak wogóle, bo Peter poszedł nocować do...koleżanki i zabrał łóżko polowe.
- To się położe na jego łóżku.
Kiedy miałam już skakać na jego łóżko ktoś mnie zatrzymał.
- Verka nie radze!! - krzyknął James.
- Dlaczego?
- Podnieś kołudre.
- Dobra.
Gdy podniosłam kołudre zebrało mi się na wymioty. Łóżko całe się kleiło i było pełno papierków po cukierkach.
- Oo fuu.
- Noo masakra też nas to obrzydza.
- To gdzie ja mam spać.
- Z którymś z nas. - powiedział Remus.
- Ja się nie zgadzam. - powiedział Syriusz.
- A to dlaczego?
- Pamiętasz jak spaliśmy na kanapie w PW dostałem od ciebie kopniaka i prawego sierpowego.
- To ja też może podziękuje. - dodał Remus.
- A ty James?? Będziesz moim rycerzem na białym koniu i urzyczysz mi miejsca na twoim łożku.
- Tak będę. - ukląkł przedemną i zaczął się śmiać.
- Dobrze, a teraz komu zrobimy żart?
- Mam mega pomysł. - powiedziałam.
- Zamieniamy się w słuch.
- Jak wiecie jutro jedziemy do domów i możecie zrobić wielkie pożegnanie w stylu huncwotów.
- Możecie??
- Przecież nie jestem huncwotką.
- Faktycznie.
- Mam pomysł chłopaki.Chodźcie opowiem wam go. - powiedział Remus i wyszli z pokoju.
Gdy po jakichś 10 minutach wrócili podeszli do mnie.
- Czy ty Veronica Moon chcesz zaszczycić nas swoja przynależnością do bardzo popularnej paczki zwanej huncwotami.
- Jeszcze sie pytanie. Oczywiście że chce.
Podeszłam do chłopaków i ich mocno przytuliłam. Nie poszliśmy na kolacje, bo siedziałam z chłopakami. Nagle do pokoju weszła Lily i powiedziała że sowa przyniosła dla niej list. Otworzyłas go i zaczełas czytać.

Droga Verciu!!
To ja twoja mama muszę cię poinformować źe w tym roku na święta będziesz sama w domu, ponieważ wyjeżdżam już dziś więc jeżeli chcesz to możesz zaprosić znajomych na tą przerwę świąteczną, bo nie będzie mnie w domu przez 4 tygodnie więc się nie spotkamy.
            
                                      Całuje!!
                                 Mama.
- No świetnie.
- Co się stało??
- Co robicie na święta.
- Wracamy do domu. - powiedzieli Remus i James.
- A ja zostaje w szkole nie mam zamiaru wracać do tego domu maniaków krwi.
- No to jak chcesz to możesz przyjechać do mnie na całą przerwę świąteczną.
- Serio??
- No tak.
- Jezu kocham cię ratujesz mi życie.
- A my??
- Jasne wy też wpadajcie.
- A co na to twoja mama.
- Nie będzie jej w domu.
- Serio?? Ty to masz dobrze. - powiedzieli chłopcy.
- A teraz kąpu kąpu i lu lu chłopaki.
Poszłam myć się jako ostatnia. Gdy wyszłam poprosiłam Jamesa, aby się przesunął. Momentalnie zasnełam.
                    ~~James~~
Veronica zasneła wtulona we mnie wyglądała tak słodko. Miałem ochote ją pocałować. Zaraz zaraz!! Chyba się zakochuje. Niemoge jej tego powiedzieć nie chce zepsuć naszych relacji. Po tych rozmyśleniach zasnąłem.
                                         CDN

Pani Potter - HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz