Ogniskowy kamień

732 37 0
                                    

Stał przed nią, ten sam chłopiec, którego widywała w snach i wizjach. O którym nie potrafiła zapomnieć od tak i wmówić sobie, że to tylko wyobraźnia płata jej figle. Chłopak ruszył w kierunku jej łóżka z delikatnym uśmieszkiem, po którym można było rzec, że pewność siebie nie została na przegranej pozycji. Oczy brunetki śledziły jego kroki. Wlepiła w niego swoje błękitne oczy, kiedy stanął tuż obok jej łóżka. Zdążyła zauważyć ciemną postać, śledzącą jego każdy krok. Jednak nie był to cień, który mógł powstać zza pleców Piotrusia dzięki światłu księżycowemu. To była osobna postać kryjąca się na obrębach mroku jej ciemnego pokoju.
Zmierzył ją dokładnie wzrokiem, jakby nie chciał ominąć ani jednej części jej dziewczęcego ciała. Wendy podniosła się, rzucając rąbkiem kołdry gdzieś za siebie, przesiadając się bliżej ramy łóżka.
- Znów znikniesz jak za każdym razem gdy mnie odwiedzasz. - szepnęła od niechcenia, a jej błękit oczu spadł ku ziemi.
- Co jest w Tobie takiego, że gdy odwiedzam to miasto, nie mogę nie móc spojrzeć w Twoje okno? - mruknął Piotruś, zakrywając dłońmi twarz, jednak tylko przez chwile. - Obserwuje Cię od dłuższego czasu. - skończył.
- Kim dokładnie jesteś? - spytała cicho. Nie mogła nie zerknąć ukradkiem na zielonooką postać unoszącą się w kącie pokoju.
- Chłopcem. Ale niezwykłym takim którego mogłabyś spotkać na ulicy i minąć bez słowa. Jestem chłopcem, wiecznie młodym. Wierzysz we mnie, że jest to możliwe? - przyjrzał się jej.
- Czy gdybym nie wierzyła byłbyś tutaj?

Pan uśmiechnął się zadowolony.
- Chce byś ze mną wróciła do Nibylandii. - stwierdził.
- Otul mnie snem, a zapewne tam się zobaczymy. - uśmiechnęła się grzecznie.
- Nie. Chce Cię tam zabrać na stałe. - rzekł stanowczo.
- Na stałe? - zrobiła wielkie oczy. - A moja rodzina?
- Nie widzisz tego? To wyspa dla dzieciaków, wątpię by Twoja rodzina uwierzyła we mnie! - krzyknął. Po pokoju rozniósł się krzyk i zniknął gdzieś w kącie.
- Ciszej. Czego nie widzę?
- Oni chcą byś była dorosła, byś przestała marzyć i wierzyć we mnie. - syknął patrząc na swój żywy Strach. Cień przesunął się po księżycowym świetle, w kierunku dziewczynki. Ona widząc go szybko odsunęła się.
- Jak by ze mną nie było, nigdy o Tobie nie zapomnę, Piotrusiu. - spojrzała mu w oczy.
- To pożegnanie? Odmawiasz mi?
- Nie, pewnie się jeszcze zobaczymy.
- Jeśli zmienisz zdanie, weź to i pomyśl o mnie. - powiedział cwanie i dał jej czarny jak noc kamień.
- Węgiel? - spytała patrząc jak opuszcza jej pokój.
- Kamień ogniskowy. Kiedy uwierzysz, że nie należy do tego świata, zobaczysz jego piękno. - rzucił, okno otworzyło się chłopiec skoczył z parapetu i wzbił się w niebo. Tuż za nim z pokoju wypełznął cień, który rozmył się w mgnieniu oka na wietrze.

Wendy przewróciła w dłoniach kamyczek, niczym się nie różnił od węgla, okopcił jej ręce tak, że stały się czarne. Pokręciła zaspaną główką i włożyła węgielek pod poduszkę zasypiając.

Dark side of Peter Pan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz