Rozdział 24

3.1K 168 17
                                    

Piekący ból ciała uniemożliwiał mi racjonalne myślenie. Co jakiś czas mruczałam niezrozumiałe słowa, nie otwierając oczu nawet na kilka sekund. Żałowałam swojego szczeniackiego zachowania, przez które przyszło mi cierpieć.
-Boli.- wychrypiałam, pozwalając tym samym aby kilka słonych łez spłynęło po bladym policzku. Mężczyzna nic nie odpowiedział idąc w stronę domu głównego trzymając mnie swych ramionach.
Czułam każdą cząstkę swojego ciała, która dawała o sobie znać.
-Następnym razem zastanowisz się dwa razy zanim zrobisz coś głupiego.- warknął wchodząc po marmurowych schodach wprost do zamku.
Ból nasilał się z każdą chwilą, a ja nie mogąc znieść cierpienia zaciskałam mocno swe piąstki na jego koszulce.
Kordian skierował się wprost do skrzydła szpitalnego.
-Proszę... zrób coś!- wykrzyczałam dławiąc się łzami.
-Skarbie...- jego głos był łagodny, jednak nie dane mu było dokończyć zdania.
-Gdzie była?- usłyszałam głos lekarza gdzieś za nami. –Połóż ją Beto na łóżku.

Gdy tylko ułożono mnie na miękkim materacu, skuliłam się chcąc aby wszystkie problemy odeszły w niepamięć.
W pomieszczeniu można było usłyszeć jedynie mój płacz, który nie miał końca.
-Beto, musisz ją uspokoić. Inaczej nic nie zdziałamy. – usłyszałam głos starszego lekarza.
Bałam się , nie mogąc nikomu zaufać. W każdym chciałam dopatrzeć się jedynie zła.
-Skarbie...- głęboki głos Kordiana spowodował, że moje wszystkie mięśnie spięły się mimowolnie.
– Oni chcą ci pomóc.- poczułam delikatny dotyk na prawym policzku przez co zacisnęłam mocno powieki. Pokręciłam jedynie głową na znak mojego protestu. W zamian usłyszałam ciężki świst powietrza wydobywającego się  z ust mężczyzny.
-Wyjdźcie i zaczekajcie przed salą.- ochrypły, władczy ton spowodował ciarki na mojej skórze. Usłyszałam ciche szuranie butów o podłogę, a następnie stłumione zamknięcie drzwi.
Przez chwilę w sali panowała niezręczna cisza, która powodowała, że byłam co raz to bardziej nerwowa.
-Otwórz oczy.- jego głos był delikatny i taki spokojny, a jednocześnie władczy. To nie było do niego podobne. Nigdy jeszcze nie mówił do mnie takim tonem.- Popatrz na mnie maluszku.- ponownie dzisiejszego dnia pogłaskał mnie po policzku. Uchyliłam lekko powieki unosząc powoli głowę do góry. Mężczyzna siedział obok mnie, zdecydowanie zbyt blisko.
-Obiecuję, że już cię nie skrzywdzę. Nie musisz się bać.- wyciągnął w moim kierunku rękę, której zresztą nie chwyciłam. Brunet zmarszczył brwi po czym wstał i nakazał mi się położyć.
-Ja chcę wrócić do domu.- zaszlochałam. Cała ta sytuacja przerażała mnie do tego stopnia, że strach blokował mój umysł i ciało.
-To nie był twój dom...- westchnął. –Gdy wyzdrowiejesz zamieszkasz ze mną.- mruknął odwracając wzrok. Przez chwilę sądziłam, że się przesłyszałam lecz jego pełen wyczekiwania wzrok utwierdził mnie w przekonaniu, że to nie żart.
-Ale... Jak to z t-tobą?- mruknęłam cicho. W oczach ponowie stanęły łzy.- Ja ... n-nie chcę!- wykrzyczałam cała się trzęsąc. Zwinęłam się w kłębek nie zważając na ból jaki sprawia mi ta pozycja. Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk histerycznego płaczu. Kordian wcale nie próbował mnie uspokoić, po prostu wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami, donośnie przy tym warcząc. Ponownie mnie zostawił.

***
Gdy tylko Kordian wyszedł z pomieszczenia napotkał kilka par oczu wpatrzonych w niego.
-Zapomnieliście o szacunku?!- warknął w ich stronę. Ci automatycznie upuścili głowy w dół. Beta lekko się uśmiechnął.
-Gdy tylko Carmen się uspokoi masz tam wejść i ją opatrzyć, podaj również środki nasenne. Nie chcę by sprawiała problemy gdy ja nie mogę tego kontrolować. Gdyby spytała, wrócę wieczorem. – Gdy tylko mężczyzna zakończył monolog, stary Samuel skinął głową na znak zgody. Kordian nie tracąc więcej czasu, skierował się wprost do gabinetu Alfy. Po drodze napotkał kilka zaciekawionych i nie sparowanych samic. Prychnął pod nosem, gdyż wiedział, że większość z nich chciałaby stać się jego partnerką. Niestety nie miał ochoty na nową kobietę, wystarczająco dużo problemów musiał znosić już przy jednej. Gdy znalazł się na końcu korytarza, zapukał trzy razy w dębowe drzwi. Odczekał i dopiero gdy usłyszał stłumione ,,proszę'', postanowił wejść. Za obszernym biurkiem siedział Clemens, a wokół niego i jego laptopa mnożyły się dokumenty.
-Witaj przyjacielu.- przywitał betę ochrypły głos Alfy. – Co z Carmen?
Kordian opadł ciałem na jeden z foteli naprzeciw biurka.
-Dość szybko udało mi się ją odnaleźć, ale ta sytuacja wybiła mnie z rytmu. Taki mały robak zdołał mi uciec...- warknął ściskając dłonie w pięści. –Teraz zajęli się nią lekarze. Jest zbyt słaba i chyba w końcu zaczyna odczuwać efekty doznanych obrażeń.
-Będę musiał z nią porozmawiać.- Clemens uniósł wzrok znad laptopa. –Czy ona pamięta cokolwiek z naszej rozmowy podczas której się przemieniłeś?- mężczyzna zmarszczył brwi w zamyśleniu.
-Nie sądzę. Dziś napomknąłem o wspólnym mieszkaniu i nie najlepiej zareagowała na tą informację.- Kordian westchnął odchylając głowę do tyłu, przecierając tym samym twarz dłońmi.
-Chcesz z nią być?- pytanie jakie wyszło z ust Alfy zaskoczyło Kordiana.
-Jeżeli mam być szczery, jako człowiek nie mam najmniejszej ochoty z nią być. Przecież to jeszcze dziecko, nie wie nic o życiu, a różnica między nami wynosi aż 8 lat. Zapewne będzie zagubiona gdy wyjdzie ze szpitala, a ja nie mam zamiaru jej niańczyć. Jednak mój wilk pragnie jej bliskości. Był bym okrutny zabierając mu całe szczęście. Gdybym wyrzekł się w pełni tej więzi, zapewne ucierpiałbym na tym.- odchrząknąłem kończąc temat.
-Jedziesz dzisiaj z dokumentami do sąsiedniej watahy?- Alfa zamknął laptopa zbierając kilka arkuszy do jednej teczki. –Przekaż im jeszcze to.- podał Kordianowi zebrane razem papiery. Beta wstał z fotela zabierając od Clemensa dokumentację. Wiedział, że jeżeli wyjedzie wystarczająco wcześnie, będzie mógł załatwić całą sprawę i wrócić odpowiednio szybko. Był świadom, że wraz z powrotem czekają na niego prywatne sprawy do rozstrzygnięcia.
- Do zobaczenia wieczorem.- Kordian pożegnał się po czym wyszedł z gabinetu.

OddalonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz