04

795 52 13
                                    

Stoick pochylił się nad mapą, szukając olśnienia. Żeglowali już drugi dzień i nie byli nawet na tropie Smoczego Gniazda. Zaczynał obawiać się, że po raz kolejny porwał swoich ludzi na bezowocną wyprawę. Jeśli nic nie znajdą, Berk w końcu upadnie, niepokojony przez cały czas najazdami. Już teraz martwił się, czy wystarczy mu jedzenia, by wyżywić wszystkich.

— Wiem, że gdzieś tu są— powiedział do stojącego u jego boku Sączyślina.— I to blisko. Kurs na wiatr!— krzyknął wydając rozkaz i prowadząc swoich ludzi prosto do Bramy Hellheim. Słyszał jak na kolejnych łodziach powtarzają jego rozkazy, kiedy wpływali we mgłę. Mocniej chwycił młot, słysząc gdzieś niedaleko ryk Koszmara Ponocnika. Pora na kolejną bitwę.

XXX

Vega uskoczyła przed ostrzem i wykorzystała rozpęd, próbując krótkim mieczem wybić Asherowi topór. Niestety, nie był to ich pierwszy sparing, więc znał już większość jej sztuczek i ataków. Ale nie bez powodu nazywali ją Dziką. Przerzuciła miecz do lewej ręki i cięła mocno z góry. Zdołała zaledwie lekko zadrasnąć jego policzek, zanim schwytał jej nadgarstek i ścisnął. Wypuściła miecz i przyklękła.

Wyrwała z buta ukryty sztylet i zaatakował błyskawicznym wypadem. Nóż zderzył się z ostrzem topora z głośnym brzdękiem. Prawą ręką odszukała miecz i cięła z drugiej strony. Nieskutecznie. Krążyli wokół siebie jak wilki, próbując zdobyć przewagę nad drugim, ale ich poziom był wyrównany. A przynajmniej, kiedy Vega nie atakowała na oślep.

Z dzikim okrzykiem natarła na niego i w następnej chwili klęczała na ziemi z nadgarstkami mocno uwięzionymi w jego dłoni i toporem pod brodą. Szarpnęła się z wściekłym warknięciem i zamarła bez ruchu, kiedy ostrze mocniej nacisnęło na jej skórę.

— Dobra, dobra, masz mnie— chrząknęła i jęknęła, kiedy ją puścił.— Połamałbyś mi nadgarstki— syknęła i zebrała swoją broń z ziemi. Krytycznie obejrzała oba ostrza i westchnęła, szykując się na wizytę w kuźni.

Nie czekając na uwagi instruktora uciekła z pola treningowego i raźnym krokiem pomaszerowała przez wioskę prosto do kowala. Na miejscu zastała Hiccę, pracującą w pocie czoła przy kowadle. Pyskacz kawałek dalej ostrzył potężny topór, nucąc jedną ze swoich piosenek. Zastukała w ramę okiennicy i z uśmiechem usiadła na parapecie.

— Witam— krzyknęła, kiedy poprzedni sposób nie przyniósł efektu.— Można się zgłosić z zadaniem?

— Dla ciebie zawsze— uśmiechnęła się siostra, odkładając miecz do zimnej wody.— W czym mogę pomóc?

— Muszę je zaostrzyć— podsunęła dziewczynie trzy sztylety i krótki miecz, do tej pory pochowane bezpiecznie w jej ubraniu.

— Nadal nosisz ze sobą mały arsenał— zaśmiał się kowal, odbierając od Hicci jeden sztylet i przyglądając mu się uważnie.— Dobrze utrzymane.

— W końcu dba o nie najlepszy kowal— Vega posłała siostrze szeroki uśmiech, ale zaraz ziewnęła i wygodniej oparła się o okiennice.

— Powinnaś się przespać— zauważyła jej starsza siostra, ostrząc miecz.— Zarwałaś nockę, by dokończyć wczorajsze zlecenia Gothi, a dzisiaj od rana miałaś trening.

— Chyba masz rację— westchnęła i przetarła oczy, zeskakując na ziemię.— Mam jeszcze dwie godzinki do dzisiejszej praktyki i chętnie wykorzystam je na spanie. Po broń przyjdę później— zawołała jeszcze na odchodne i odbiegła w kierunku domu wodza

— Miło patrzeć, jak o siebie dbacie— Hicca odwróciła się do uśmiechniętego mentora, który przyglądał się jej pracy.

— Tata jest zawsze zajęty, więc w pewnym sensie mam tylko ją— wzruszyła ramionami i przyjrzała się ostrzu, szukając skaz. Zadowolona z efektów, schowała miecz z powrotem do twardej skórzanej pochwy.

Dragon Lady: JWSWhere stories live. Discover now