Kolejny raz się spóźniłam. I bardzo mi z tego powodu przykro, ale sprawy na uczelni i w życiu prywatnym nabrały tempa i nieco pożarły mój wolny czas. Postaram się, żeby kolejne rozdziały pojawiały się już w miarę regularnie.
Vega zablokowała topór dwoma ostrzami i przez moment siłowała się z Asherem, próbując zdobyć przewagę. Nie zamierzała po raz kolejny dać się pokonać. Zbyt często zdobywał nad nią przewagę. Cofnęła się o krok na nisko ugiętych nogach, czując jak nacisk na jej broń rośnie. Oczywiście, że tak. warknęła w myślach. Idealny Wiking nigdy nie odpuszcza. Z warknięciem irytacji zepchnęła ostrze na bok, odskakując w drugą stronę. Prosto w drzewo. Wrzasnęła, kiedy jej stopy zaplątały się w korzenie i potknęła się.
Asher, tracąc oparcie w przeciwniczce, stracił na moment równowagę. Odzyskał ją jednak równie szybko i obrócił się w kierunku wojowniczki. Błyskawicznie wykorzystał moment jej nieuwagi, kiedy wyplątywała nogi i sprawnie powalił ją na trawę. Wykręcił jej jedną rękę na plecach, a drugą przycisnął głowę do ziemi. Szarpała się jak ryba wyciągnięta z wody, wrzeszcząc dziko w bezsilnej złości.
- Koniec- zarządził Ingvar, przerywając pojedynek.
Jego syn natychmiast wstał, i wyciągnął rękę, by pomóc w tym dziewczynie. Vega odpowiedziała dzikim warknięciem, ale skorzystała z pomocy. Zebrała kilka swoich sztyletów, którymi wcześniej bezskutecznie rzucała, próbując utrzymać chłopaka na odległość. Mężczyzna zanotował w głowie, by wznowić trening z bronią miotaną, bo wyszła z wprawy. Zastanowił się przez chwilę, obserwując jak nastolatkowie rzucają sobie wrogie spojrzenia, czekając na werdykt.
- Vega, powinnaś analizować otoczenie nawet podczas walki- poinformował ją.- Wtedy nie będziesz wpadać na drzewa i potykać się o korzenie- w odpowiedzi otrzymał oburzone prychnięcie nastolatki i złośliwy półuśmieszek syna.- Asher, kontroluj swój temperament. Za szybko dajesz się sprowokować- zdławił uśmiech, widząc jak chłopakowi rzednie mina, ale córka wodza szczerzy się złośliwie. Jednak tych dwoje nadal się nie dogadało.- Na teraz koniec. Vega, widzimy się po obiedzie- przypomniał jej, zanim znalazła się poza zasięgiem słuchu.
Ingvar spojrzał na syna i sięgnął do swojego miecza, widząc, że nastolatek trzyma swój topór, gotów kontynuować. Domyślał się, że ma to związek z jego jutrzejszym egzaminem końcowym i pojedynkiem z Hiccą o prawo do zabić Koszmara Ponocnika na oczach całego plemienia. Chłopak chciał wygrać i udowodnić wszystkim, że jest godzien walczyć u ich boku. Że nie bez powodu mówi się, że jest najlepszy.
- Martwisz się jutrem?- zapytał, obracając miecz w dłoni. Obaj krążyli wokół siebie, czujni i skupieni.
- Ani trochę- zaprzeczył szybko. Trochę zbyt szybko.- Hicca nie jest zabójcą smoków.
- Ale na Arenie sobie radzi- zauważył trzeźwo, uchylając się przed niechlujną huśtawką syna.- I to całkiem nieźle, z tego co słyszałem.
- Pokonam ją- zapewnił dumnie.- Muszę.
Ingvar westchnął ciężko, domyślając się o czym mówi jego syn. Odkąd dziesięć lat temu Marazmor zabił jego ulubionego wuja, Finna, Asher był przekonany, że jego obowiązkiem jest stać się jego następcą i przywrócić rodzinie honor. A żeby to zrobić musiał ukończyć Smocze Szkolenie i zabić Koszmara Ponocnika. Nie ważne ile razy on i Thyria powtarzali, że są z niego dumni, ten dzieciak nigdy nie był z siebie zadowolony. A odkąd zaczął dorastać starał się jeszcze bardziej, by udowodnić swoją wartość, a już zwłaszcza przed wodzem. Ingvar zatrzymał się na moment i uśmiechnął, domyślając się już, dlaczego Asher jest tak zdenerwowany.
YOU ARE READING
Dragon Lady: JWS
FanfictionHicca jest wioskowym pariasem. Mała, słaba i zupełnie nie-wikingowska dziewczyna usilnie stara się dopasować do reszty plemienia. Niestety, jej wysiłki przynoszą tylko zniszczenia i chaos. W desperackiej próbie udowodnienia własnej wartości, pewnej...