Ja wiem, wiem. Znowu długa przerwa. Mam problem z dotrzymywaniem terminów, nawet tych, które sama sobie narzucam, ale pracuję nad tym.
Zamknęli mi uczelnie, wszyscy panikują, a mnie już głowa boli. Jeśli jeszcze jedna osoba wspomni o koronawirusie, będę mordować, albo strzelę sobie w łeb. Naprawdę mam już dosyć. Ale koniec marudzenia.
Z dobrych wieści został mi jeszcze tylko jeden rozdział tej historii i będzie skończona. Ze złych przerwa między filmem a serialem nieco się rozciągnie, ale mam nadzieję, że nie potrwa ona zbyt długo.
Muzycznie mam dla was dzisiaj coś z nieco innych klimatów, ale słucham tego nałogowo. Oto This Fucked-Up Wonderful World Exists For Me udostępniony na YouTube przez baquu.
Nie zajmując więcej czasu, lecimy!
Potrzeba było równo ośmiu dni, by zebrać dostateczną ilość materiałów, by odbudować akurat tyle statków, żeby wszyscy mogli powrócić na Berk. Smoki okazały się niezwykle pomocne, wyławiając z morza resztki drewna, łowiąc ryby, czy utrzymując ogniska. Vega spędziła większość pierwszych dwóch dni, opatrując mniej lub bardziej rannych, a jej zapasy leków skurczyły się przez ten czas niemal do zera. Resztę czasu poświęcała, by pomóc jeźdźcom w oswajaniu ludzi ze smokami i smoków z Wikingami. Nie było to jednak łatwe.
Trudno wyplenić ponad trzystuletnią mentalność.
Jednocześnie ciągle próbował dowiedzieć się czegoś o swoim nowym towarzyszu. Smok otrzymał dumne imię Silfur, ze względu na srebrzysty połysk jego łusek i okazał się całkiem pomocny. Jego długi, ostry ogon z łatwością przecinał drewno, a kolce okazały się niezwykle przydatne jako zamienniki gwoździ.
- Dobra, ludzie, lądujemy- zarządziła, kiedy piątego dnia wracali z połowu. Stworzone na szybko sieci ciążyły im pod smokami i wymagały naprawdę sporo wysiłku przy lądowaniu. Vega zsunęła się z grzbietu Silfura i poklepała go po szyi.- Dobra robota, smoku- pochwaliła, potwierdzając swoje słowa lekkim zadrapaniem pod brodą. Gad zamruczał z zadowoleniem i z czułością potarł nos o jej policzek.
- Widzę, że ktoś tu chyba znalazł bratnią duszę- zaśmiał się Pyskacz, podchodząc do dziewczyny i tarmosząc jej włosy. Warkocz dawno już przestał przypominać jego pierwotną formę, a ona straciła cierpliwość do ciągłego poprawiania go.
- Bardzo śmieszne, Pyskacz- sarknęła, odgarniając z oczu kilka niesfornych kosmyków.- Słuchaj, wiesz może, co to za gatunek?- zapytała, wskazując głową na swojego nowego przyjaciela.- Chyba nie było go w księdze smoków.
- Jakbyś ją przeczytała- kowal przewrócił oczami, pomagając w odwiązywaniu sieci.
- Ja nie czytałam- przyznała od razu.- Ale od czego mamy Śledzika?- wyszczerzyła dumnie zęby i wyjęła sztylet, by przeciąć jeden szczególnie uparty węzeł. Zmarszczyła nos, kiedy uderzyła ją kolejna fala smrodu.- Uhh... Chyba nigdy tego z siebie nie zmyję i już zawsze będę cuchnąć rybami.
- Może wtedy znajdziesz sobie adoratora- dokuczył jej przyjaciel ojca, na co tylko prychnęła, jak bardzo rozjuszona kotka.- A wracając do meritum, nie znam tego smoka. Kto by pomyślał, że po tylu latach znajdzie się jakaś nowość.
- Więc trzeba by go jakoś nazwać, nie sądzisz?- spojrzała na Silfura w zamyśleniu. Gad nie był zbyt zainteresowany rozmową, bo ułożył się w pobliżu i spał w najlepsze.
- Wybacz, że przeszkadzam, ale przyznam, że podsłuchiwałem- wtrącił się Sączysmark, pochylając się niebezpiecznie blisko twarzy Vegi.- Potrzebuje panienka pomocy?
YOU ARE READING
Dragon Lady: JWS
FanfictionHicca jest wioskowym pariasem. Mała, słaba i zupełnie nie-wikingowska dziewczyna usilnie stara się dopasować do reszty plemienia. Niestety, jej wysiłki przynoszą tylko zniszczenia i chaos. W desperackiej próbie udowodnienia własnej wartości, pewnej...