1. Naiwna dziewczynka

2.5K 65 38
                                    

Wysiadłam z autobusu, który zatrzymał się zaraz obok mojego domu. Wielka szczęściara, która ma przystanek zaraz pod nosem? Nie sądzę. Poprawiłam wiszący na moim ramieniu plecak i ruszyłam w stronę drzwi, starając się osłonić rękawem bluzy przed spadającymi z nieba kroplami deszczu. Pogoda nie rozpieszczała, w sumie nie ma co się dziwić. Był początek wiosny.

Pchnęłam drzwi wejściowe i od razu poczułam na skórze przyjemne ciepło bijące z środka. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zrzuciłam z nóg trampki, strzepując z włosów krople deszczu. Przelotnie spojrzałam na wiszące w przedpokoju lustro. Dziewczyna, która się tam znajdowała, wyglądała okropnie. Czarne włosy przykleiły się do jej mokrej twarzy, po której spływały resztki mascary oraz eyelinera. Szybko odwróciłam wzrok i skierowałam się w stronę schodów na górę.

- Jak w szkole?

Zatrzymałam się w pół kroku, gdy w progu kuchni stanęła moja ciotka. Niewysoka blondynka o serdecznym uśmiechu, łagodnych rysach i brązowych oczach w kształcie migdałów.

- Okej - bąknęłam i zaczęłam wspinać się po drewnianych schodach na górę.

- Nie zjesz obiadu?

- Nie jestem głodna - odparłam szybko, będąc już na szczycie schodów. Podeszłam do drzwi, które jako jedyne na piętrze były oblepione plakatami, naklejkami oraz różnymi tabliczkami z odstraszającymi gości napisami. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.

Co jak co, ale swój pokój uwielbiałam. Był niewielki, ale wyrażał mnie. Wszechobecny chaos nie wynikał z nieróbstwa czy lenistwa, ale z wizji artystycznego nieładu. Na obszernym łóżku zawsze walały się kartki z akordami, niedokończone rysunki czy notatki szkolne. Biurko zawalone było podręcznikami, które stwarzały pozory przykładnej uczennicy. Nad nim zawieszone były zdjęcia przedstawiające moich fałszywych znajomych, którzy obejmowali mnie, jakbyśmy znali się od zawsze i byli nierozłączni nawet podczas wizyty w kiblu. Na pozostałych fotografiach znajdowali się chłopaki z 5 Seconds Of Summer oraz ciotka.

Rzuciłam swój plecak w kąt pokoju i usiadłam na przystawionym do biurka fotelu. Uniosłam klapę stojącego na nim laptopa i wybudziłam go z trybu czuwania. Od razu ekran rozbłysł, oślepiając moje wrażliwe na światło tęczówki. Zamrugałam parę razy i dopiero wtedy ujrzałam ustawione jako tapetę zdjęcie tulipanów. Kliknęłam w ikonkę internetu, logując się na swoją pocztę.

Od dnia, w którym wysłałam Ashtonowi swoją wiadomość, minęło pięć dni. Pięć dni, podczas których co chwila odświeżałam pocztę w nadziei, że zobaczę odpowiedź od niego. Wiem, że było to głupie. Byłam świadoma tego, ile dziennie dostaje takich wiadomości i na wszystkie nie jest w stanie odpowiedzieć. Jednak ta jedna, naiwna komórka w moim ciele wciąż się łudziła, że będzie inaczej.

- Naiwny bachorze - warknęłam sama do siebie, widząc ostatnią otrzymaną wiadomość od sklepu odzieżowego, informującej o mega wyprzedażach, na których sprzedają szmaty, a nie ubrania. Odepchnęłam się od biurka i podjechałam na fotelu do stojącej w kącie pokoju gitary. Chwyciłam za gryf, kładąc ją sobie na kolanach. Przymknęłam oczy i zaczęłam delikatnie trącać struny, grając pierwszą lepszą melodię, która wpadła mi do głowy. Między kolejnymi akordami słyszałam dobiegającą z dołu rozmowę. Ciotka zapewne rozmawiała z kimś przez telefon lub przyszły do niej jej dwie najlepsze przyjaciółki, będące jednocześnie naszymi sąsiadkami. Zbytnio za nimi nie przepadałam. Wiem, że ciotka wiele im zawdzięcza, ponieważ gdy została ze mną sama, bardzo jej pomogły. Ciotka nie miała swoich dzieci, toteż nie miała kompletnego pojęcia o tym, jak zajmować się nieznośną, buntującą się pięciolatką. Sąsiadki w przeciwieństwie do niej miały swoje pociechy, więc z chęcią pomogły jej mnie ujarzmić. W dużej mierze to one mnie wychowały. Jednak nie jestem im za to ani trochę wdzięczna. Gdy przypomnę sobie te dni, gdy wracałam z podstawówki i byłam zmuszona spędzać czas u nich, ponieważ ciotka najczęściej pracowała, zbiera mi się na wymioty. Siedzenie jak na szpilkach, posłuszne jedzenie podstawionych pod nos rozgotowanych potraw i słuchanie narzekań ich dzieci, jacy to nauczyciele są parszywi i niesprawiedliwi. Nie miałam z nimi dobrego kontaktu, choć nie byli wiele starsi ode mnie. Ciotka zawsze zapraszała ich na urodziny, z których zręcznie się wykręcali, tłumacząc się zapchanym grafikiem, zajęciami pozalekcyjnymi lub po prostu natłokiem nauki. Sama jednak doskonale wiedziałam, że nie mają zamiaru spędzać wolnego popołudnia na dennych urodzinkach małej dziewczynki, które bardziej przypominały stypę niż kucykowe przyjęcie.

Alone Together // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz