Siedziałem w fotelu obitym czarną skórą przy mahoniowym biurku ojca. Staruszek operował zza niego swoim imperium, odziedziczonym po swoim ojcu, moim dziadku, którego nie miałem okazji poznać. Tak samo, jak mój syn nie będzie miał okazji poznać swojego dziadka. Co za ironia losu, prawda? Głowa klanu Costello od dziesiątek lat miała pecha i - jak do tej pory - ginęła, zanim wnuki były na tyle duże, by ją zapamiętać. W moim przypadku zapewne będzie tak samo, ale siedząc w fotelu ojca, nie zamierzałem skupiać się akurat na tym fakcie. Miałem na głowie inne, ważniejsze rzeczy i właśnie oczekiwałem na kluczową wiadomość od mojego człowieka, by móc realizować plan, układany skrupulatnie od tygodni.
Był tylko jeden szkopuł.
Musiałem działać ostrożnie, z rozwagą, ponieważ jeden zły krok i mogłem stracić bezpowrotnie coś dla mnie najcenniejszego na świecie. A na to nie zamierzałem pozwolić, mimo iż wiedziałem, że tak szybko nie znajdę w niej sojusznika.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Pospiesznie zebrałem dokumenty i zdjęcia, po czym schowałem je do teczki i wsunąłem do szuflady w biurku.
– Wejdź – burknąłem. Z nerwów mimowolnie moje palce stukały o mahoniowy blat. Przybrałem zimny wyraz twarzy, zakładając maskę obojętności, choć w trzewiach rozrywało mnie kurewsko mocno.
Ciężkie drewniane drzwi otworzyły się powoli. Sergio wszedł do środka z równie marsową miną, co moja. Zamknął skrzydło i stanął przede mną prosto, napięty niczym struna, trzymając w dłoni czerwoną teczkę, do której nakazałem zbierać wszelkie informacje o moim celu.
– Podejdź – powiedziałem stanowczo. Ukrywanie prawdziwych uczuć przychodziło mi z łatwością. Nieważne, jak wielki w moim wnętrzu panował chaos, nigdy nie dałem poznać tego po sobie.
Zrobił dwa duże kroki, pokonując dzieląca nas odległość, i wręczył mi dossier. Trzymałem w dłoniach minione osiem lat jej życia, czując, jak serce obija mi się o żebra, a w piersi kiełkują dawno zapomniane uczucia.
– Jeśli to wszystko, możesz odejść.
Wpatrując się w teczkę trzymaną w dłoni, nie usłyszałem odpowiedzi, zresztą wcale jej nie oczekiwałem, Sergio doskonale o tym wiedział. Odwrócił się w ciszy i zamknął za sobą drzwi, niemal bezszelestnie. Ceniłem tego gościa, mimo iż był starszy ode mnie o... Niech pomyślę, trzy, może cztery lata. Nigdy nie mogłem zapamiętać, ile wiosen liczą moi ludzie, bo tak naprawdę nie miało to dla mnie większego znaczenia. Byliśmy facetami, którzy robili bardzo złe rzeczy. Jedyne, co było dla nas istotne, to to, by nie zejść przedwcześnie z tego pierdolonego świata. A Sergio... Stał się moim powiernikiem, trochę starszym bratem, niekiedy ojcem i powiedzmy, że prawą ręką, lecz na pewno nie consigliere . Gość z tym przydomkiem wychylał się tylko wtedy, kiedy był potrzebny i absolutnie nie był prawą ręką capo di tutti capi , czyli mnie, mojego ojca, dziadka, pradziadka i tak dalej. Consigliere do dnia dzisiejszego mylnie opisywany jest przez media jako prawa ręka dona. W rzeczywistości poza pięcioma głównymi rodzinami mafijnymi nikt nie wie, kto w strukturze rodziny pełni tę funkcję. I niech tak pozostanie.
Wyjąłem dokumenty i zdjęcia z czerwonej teczki, która zdawała się przypalać skórę na moich dłoniach. Widok znajomej twarzy był jak cios nożem w serce. Zamknąłem oczy, biorąc serię uspokajających oddechów. Spojrzałem na kobietę o ciemnych włosach. Od lat jej nie widziałem, a gdy ostatni raz podziwiałem ją z bliska, była jeszcze młoda, nieskalana syfem, jakim trudni się Cosa Nostra . A teraz tkwiła w centrum pojebanej struktury, nie mając pojęcia, co ją wkrótce czeka. Jednakże szanowałem ją za to, że przez te wszystkie lata trzymała język za zębami i nikomu nie zdradziła naszego sekretu. Nie wykorzystała go przeciwko mnie. Była wobec mnie lojalna.
Lecz teraz nadszedł czas, żebym odebrał z jej rąk to, co moje, nawet jeśli będę musiał ją zabić.
CZYTASZ
Syn mafii TOM 1 | w księgarniach!
RomanceMiłość. Tajemnica. Zdrada. Śmierć. Salvatore Costello, dziedzic najbardziej wpływowej rodziny mafijnej, wraca do Nowego Jorku, aby przejąć stołek po nieżyjącym ojcu. Poniekąd, ponieważ jest jeszcze coś, czego pragnie równie mocno - Audrey Davis, ko...