Rozdzial 8

5.2K 359 179
                                        


Dwa i pół kilo. Tyle ważył chłopiec, którego Agnes zaczęła rodzić w nocy. Był piękny. Malutki szkrab, który urodził się z jednym blond loczkiem.

Dali mu na imię Ashton.

Louis wpatrywał się w chłopca jak zaczarowany. Jego serce zabiło szybciej na myśl, że któregoś dnia on i Harry będą mieli podobne dzieciątko. Choć pewnie z ciemnymi włosami. Nieważne, bedzie śliczny. Tak jak Ashton.

- Jak się czujesz? - popatrzył na przyjaciółkę z troską, po chwili jednak zwracając swoje piękne oczy na dziecko w kołysce.

Nie mógł się napatrzeć na malucha.

- Jakby przejechał po mnie traktor. Kilka razy.

Louis zaśmiał się, ale po cichutku, zwracając uwagę na śpiącego malca.

- Trochę ci zazdroszczę - wyznał, a jego policzki przybrały kolor szkarłatu.

- Nie ma czego kochanie - jęknęła z bólu, kiedy próbowała poprawić się na niewygodnym, szpitalnym łóżku - Jestem pewna, że niedługo sam będziesz mieć takiego maluszka. Już Harry'ego w tym głowa.

Jeśli było to możliwe, zarumienił się jeszcze bardziej. Miał już prawie wszystko. Mógłby na spokojnie powiedzieć, że był najszczęśliwsza Omegą pod słońcem. Alfa, która go kochała, stado, które zaakceptowało go jako Lunę, wspaniali przyjaciele. Jedyne czego mu brakowało to właśnie dziecko. Cząstka jego i Harry'ego w małym pięknym ciałku.

Westchnął, wyobrażając sobie jak trzyma malutkie zawiniątko w swoich ramionach. Jak nuci mu nieznaną melodię, jak Harry uczy go polować i walczyć.

- Louis.

- Tak, kochana przyjaciółko?

- Gratulacje z okazji ceremonii Luno. Widzę, że wszystko poszło gładko - spojrzała znacząco na jego szyję.

Mimowolnie, drobna dłoń powędrowała na znak, zostawiony przez Harry'ego.

- Dziękuje.

Podszedł do kołyski i ucałował śpiące niemowlę. Musiał wracać do swoich zajęć. Zresztą, słyszał ciężkie kroki na korytarzu, które prawdopodobnie zmierzały w ich kierunku.

- Muszę iść. Zawołam Nialla dobrze? I tak odchodzi od zmysłów kiedy nie jest przy was.

- Dziękuje Luno.

Drzwi do pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Głowa Harry'ego pojawiła się w szparze, a oczy natychmiast znalazły Louisa.

- Musimy już iść.

- Nie musimy - Louis potrząsnął głową - Ty chcesz już iść.

Alfa przewróciła oczami.

- Tak Omego, chce - wszedł do pomieszczenia - Za szybko wypuściłem cię z mojej sypialni.

- Hmm nie czujesz się komfortowo Alfo? Wiedząc, że twoja Omega, z którą nota bene masz bardzo świeża więź, chodzi gdzie chce, a ty możesz tylko patrzeć? - Agnes popatrzyła na Alfę swojego stada, lekko mrużąc przy tym oczy.

Wydawałoby się, ze nie ufa mu do końca.

- Spokojna twoja głowa Omego - Louis skrzywił się nieznacznie, co nie uszło uwadze Harry'ego - Zawsze wiem gdzie jest Louis – pierwsze słowo wymówił z naciskiem.

Był tak pewny siebie, a Louis wcale go nie winił. Patrząc na to jak zmysły Alfy były praktycznie perfekcyjne, ich więź dawała mu możliwość wyczucia swojej Omegi. Na przykład bicie jego serca dzisiaj po południu, kiedy Harry przygotowywał dla nich jedzenie w kuchni na dole, a Louis był w sypialni na piętrze. Czasami zdolności Alfy przerażały jego Omegę.

Luna (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz