Zastanawiał się czy to wszystko ma w ogóle sens. Czy to, co próbuje zrobić i osiągnąć, w jakikolwiek sposób odbije się na jego związku z Alfą. I choć wiedział, że wszystko co w tej chwili będzie robił, powinno być, a wręcz musi być dla dobra watahy, nie mógł pozbyć się nadziei na ocieplenie stosunków między nim, a Harry'm.Chciał tylko jednego uśmiechu.
Jednak po spotkaniu z Omegami watahy jego stosunki z Alfą nie były już tak bardzo ważne. Jak się okazało było wiele młodych i starszych Omeg, które potrzebowały wsparcia czy porady. Jego Strażnicy okazali się bardzo utalentowani, jak i również na tyle przystępni, aby na spotkaniu pojawiła się bardzo duża ilość kobiet i mężczyzn.
Jednak jedna sprawa zwróciła jego uwagę najbardziej. Jedna ze starszych Omeg posiadająca dwójkę dzieci, z Alfą z grupy myśliwych, potrzebowała pomocy samej Luny. Louis nie potrafił jej związku nazwać inaczej niż toksyczny i pełen przemocy. Kobieta była poniżana i używano na niej przemocy fizycznej. W głowie mu się nie mieściło jak Alfa może tak traktować własną Omegę. Z którą miała również dzieci.
Nie mógł również pozbyć się myśli, która zaczęła kiełkować w czeluściach jego umysłu. Czy Harry byłby zdolny tak go potraktować? Czy to jak zachowywał się teraz w stosunku do Louis'a wskazywało na to, że pewnego dnia i on użyje przemocy na swojej Omedze?
Louis był gotowy zachowywać się jak poprawna Omega tylko po to, aby tego uniknąć. Czy jest sens w zmienianiu się i okłamywaniu samego siebie, po to tylko, aby uzyskać czyjąś akceptację?
Louis potrząsnął głową, odganiając czarne myśli. Nigdy nie zmieni się tylko dlatego, że Harry tego chce. Kiedy postanowił zostać Luną watahy, obiecał sobie, że zrobi wszystko dla stada. Oznaczało to również, że jego uczucia i pragnienia schodziły na dalszy plan. Jego dzieci były teraz priorytetem. A zwłaszcza sprawa jednej Omegi, która potrzebowała jego natychmiastowej interwencji. Co oznaczało również spotkanie z Harry'm, który będzie musiał zająć się tą sprawą.
Nie chciał nawet dopuścić do siebie myśli, że jego Alfa pozwala na tego typu zachowania w stadzie. Nawet jeśli Harry nie przejmie się problemem, Louis postanowił sobie, że zrobi wszystko w tym kierunku, aby uwolnić Omegę od przemocy, bólu i cierpienia i w końcu zapewnić jej spokojne i szczęśliwe życie na jakie zasługuje.
Bardzo szybkim krokiem skierował się do gabinetu Alfy, gdzie zapukał i wszedł do środka. Gabinet sam w sobie nie był według Louis'a godny uwagi. Był surowy i chłodny, jak właściciel pomieszczenia, który w chwili obecnej siedział za biurkiem przeglądając dokumenty.
Jednak coś ciągnęło Lunę do tego pokoju. Zapach Alfy. Jego Alfy, który był wiecznym dodatkiem gabinetu. Zapach ziemi, świeżej trawy, rosy i krwi. O dziwo, ta kombinacja nie odstraszała Louis'a. Jeszcze bardziej przyciągała go do mężczyzny.
Harry nawet nie spojrzał na niego z nad papierów, które czytał, więc Omega podeszła do biurka i usiadła w fotelu. Nie mógł już tego wytrzymać. Sprawa, z którą przyszedł była bardzo poważna i nie miał zamiaru czekać aż Alfa łaskawie na niego spojrzy.
- Alfo – Harry zerknął na niego z nad papierzysk i westchnął głęboko.
Oparł się w fotelu i czekał, aż Louis zacznie swoją tyradę.
- Słucham. Jakież to problemy mają nasze, jakże bardzo, kochane Omegi?
- Czy byłbyś w stanie mnie uderzyć? – Louis popatrzył na niego chłodno.
Musiał zachować zimną krew. Nie mógł pozwolić na to, aby Harry zorientował się co czuje naprawdę. Drżące dłonie schował w rękawy swetra i zmusił się do uspokojenia swojego oddechu, tym samym zwalniając bicie swojego serca, które Harry jak najbardziej mógł usłyszeć.
CZYTASZ
Luna (Larry Stylinson)
FanficHarry Styles nigdy nie potrzebował Omegi. Jeśli już, traktował je przedmiotowo. Jednak kiedy Starszyzna watahy postanawia przypomnieć mu o starym prawie, Alfa nie ma innego wyboru. Znajduje sobie Omegę, dla jego wioski, prawie idealną, w której on n...