6.

32 5 0
                                    

Victoria gdzieś głęboko w sercu naprawdę umierała. Kiedy szły do domu blondynki, zawzięcie rozmawiały o prezentacji. Pomysły Carli były mądre, te Victorii raczej śmieszne, głupie, i dziecinne. Szatynka czuła się jak piąte koło u wozu, tylko że w tym wypadku kół było tylko dwa. No a nie chciała całej pracy zrzucać na Carlę. 

Kiedy doszły do domu, Victoria doznała szoku. Dom był duży, ładny, biały i... taki elegancki. Niesamowity.

Spojrzała na Carlę z otwartą buzią, a ta tylko zaśmiała się, i wpuściła ją do środka. 

- Nie wiedziałam, że twój dom to pałac. - Mruknęła, rozglądając się po wnętrzu. Wielki hol prowadził do jeszcze większego korytarza, utrzymanego w złotych kolorach. Z niego na górę prowadziły pozłacane schody. 

- Bez przesady! - Zaśmiała się. - Ten dom jest po moich dziadkach. Teraz sobie wyobraź, ile ma lat. - Zerknęła na Vicky, która mozolnie ściągała buty, wciąż przyglądając się wnętrzu. Carla była strasznie szczęśliwa, ale nie umiała stwierdzić, dlaczego. 

Kiedy zdjęły buty i kurtki, udały się do pokoju blondynki. Oczywiście Victoria wszystkiemu się przyglądała, z rozdziawianymi ustami. 

Mimo to kiedy przekroczyły drzwi, prowadzące do pokoju Carli, szatynka nie zobaczyła łóżka z baldachimem, starych szaf, jakie przeważały w tym domu, ani jakiegoś starego dywanu. Pokój był urządzony bardzo nowocześnie, w przeciwieństwie do reszty domu.

- Wow. - Wyrwało się Victorii, która szybko zasłoniła usta dłonią. Carla znowu się zaśmiała, powodując, że na bladych policzkach dziewczyny, pojawiły się różowe rumieńce. - Przepraszam.

- Spoko. Każdy tak reaguje. - Wzruszyła ramionami, i podeszła do biurka, włączając komputer. - Zamierzasz tam tak stać, czy może jednak podejdziesz, i pomożesz mi przy prezentacji? - Spytała, co wcale nie brzmiało wrednie czy niemiło. Na ustach Carli wciąż gościł uśmiech, jednak nie mogły tak po prostu jeszcze sobie pooglądać jej pokój. Miały coś do zrobienia.

- Jasne, jasne już idę. - Pokręciła głową, i szybko podeszła do dziewczyny. Usiadła na białym krześle, i przyglądała się temu, co robi dziewczyna. 

- Dobra, więc może najpierw znajdźmy coś o tym w internecie. Trochę szukałam tego wcześniej, i już wiem, że jest tego więcej, niż przypuszczałam. - Victoria pokiwała głową.

- Ja też tego szukałam. - Przyznała. - Też myślałam, że jest tego mniej. Pani mówiła coś o tym, ile ma być tych slajdów?

- Chyba nie. Dała nam wolną rękę. W końcu sama powiedziała, że ma nas to zintegrować. 

- No tak, faktycznie. - Mruknęła. - Chociaż nie wiem, czy niektórzy szybciej się nie pozabijają. Meghan ma jutro spotkać się z Max'em, i już szykuje wszystkie możliwości, jak zrobić mu krzywdę.  - Carla zaśmiała się, spoglądając na Vicky. 

- Nie ona jedna ma takie pomysły. Emmie trafiła się Lissa, a przecież każdy wie, że się nienawidzą. Mają się spotkać dzisiaj, i już pożegnała się z nami, jakby miała zostać zabita, albo musiała uciekać, z powodu zabójstwa. Także nie dziwi mnie to. 

- W sumie nie wiem, po co to wszystko. - Spojrzała na Carlę. - W senie wiesz, przez trzy lata było normalnie, a teraz panie uznały, że to dobry pomysł. Czemu nie zrobiły tego wcześniej? - Blondynka wzruszyła ramionami.

- Nie mam pojęcia. Może chciały się nad nami poznęcać? - Włączyła właściwy program, i obróciła się w stronę Victorii. - Możliwe też, że jednak miały dobre intencje. W każdym razie musimy to zrobić. - Szatynka tylko pokiwała głową, a blondynka wróciła do poprzedniej pozycji. - No to zaczynamy.

Trudne decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz