8.

22 3 1
                                    

Dziewczyna przeskakiwała z nogi na nogę, czekając, aż w końcu ktoś łaskawie otworzy jej drzwi. Zestresowana znowu rozejrzała się po okolicy, nie wierząc, że taki pajac jak on mieszka w takiej dzielnicy. Co więcej! Jak to możliwe, że miał taki inteligentnych rodziców? I czemu on nie odziedziczył tak dobrej cechy?

Zirytowana zerknęła na zegarek. Czekała już pięć minut! Wkurzona uderzyła pięścią w drzwi. Wiele osób mówiło jej, że nie panuje nad emocjami i fakt, taka była prawda. Ona sama dobrze o tym wiedziała, ale kto normalny zachowywałby spokój, skoro jakiś niewychowany dupek sam zaproponował, aby spotkanie było u niego w domu, sam zaproponował godzinę spotkania, a teraz wyglądało na to, że nawet nie było go w domu?

- Max, do cholery! - Zaczęła walić pięścią w drzwi, ignorując jakąś starszą kobietę, która akurat przechodziła obok. Pokręciła jedynie zrezygnowana głową, mrucząc coś o tym, że młodzież w tych czasach w ogóle nie potrafi się zachować. 

- Wiem, że tam jesteś! - Krzyknęła, tupiąc nogą o brązowe płytki, które pokrywały schody. - Otwieraj w tej chwili! - Tym razem kopnęła drzwi z całej siły tak, że ktoś z boku mógłby pomyśleć, że zaraz je wyważy. I cóż, byłaby do tego zdolna. Na szczęście w porę usłyszała szczęk przekręcanego klucza, a chwilę później w progu dostrzegła chłopaka, który ubrany był w czarne zwykłe dresy, zwykły luźny biały podkoszulek, a jego włosy były w całkowitym nieładzie, co było nowością, gdyż chłopak zawsze przychodził do szkoły z włosami dokładnie ułożonymi. 

- Możesz się nie tłuc? Tylko zwracasz uwagę sąsiadów. - Mruknął zaspany, otwierając jej szerzej drzwi. Dziewczyna prychnęła, i szturchnęła go w ramię, przechodząc obok. Bez zbędnych ceregieli zdjęła z siebie różowy płaszcz i czarne buty, następnie patrząc na niego wyczekująco. - Choć.- Ruszył w stronę schodów. Meghan posłusznie ruszyła za nim, rozglądając się po wnętrzu. Beżowe ściany pokrywały ramki ze zdjęciami, które przedstawiały małego Max'a wraz z jego rodzicami i siostrą. Niektóre były ze znajomymi jego rodziców, inne przedstawiały jakiś ludzi, którzy najwidoczniej byli w jakiś sposób spokrewnieni z rodziną owego chłopaka. 

W końcu weszli na korytarz, który prowadził do kilku par drzwi. Chłopak do razu udał się na sam koniec, wchodząc do tych po lewej. Jego pokój był duży, a czerwono białe ściany pokrywały medale i półki z książkami. Wielkie łóżko stało po lewej stronie, a naprzeciwko niego stała komoda, na której znajdował się telewizor. Po prawej zaś stało biurko, wielka szafa, i mały stolik, na którym leżały różne smakołyki takie jak chipsy, żelki, ciastka,  i oczywiście picia. 

Meghan ze zdziwieniem odkryła, że w jego pokoju panuje porządek. Wiedziała, że nie zastanie syfu, ale to, co zobaczyła, przekraczało wszelkie granice. Tutaj było po prostu aż niezdrowo czysto! Okna wyglądały jakby dopiero co były myte, pościel dokładnie wygładzona, jakby nikt na niej nie spał, a przecież chłopak wyglądał jakby dopiero co stał, książki były dokładnie ułożone w kolejności od największej do najmniejszej, czerwony dywan wyglądał tak, jakby został dopiero kupiony, a panelach można było się dosłownie przeglądać. Dziewczyna choćby nie wiem jak bardzo chciała się wypierać musiała przyznać, że ona ostatnio miała taki porządek,  kiedy jej rodzice wymieniali jej meble. 

- Usiądź gdzie chcesz. - Machnął ręką, i sam podszedł do biurka, przy którym znajdował się fotel. Usiadł na nim niedbale, i zakręcił się kilka razy, co doprowadzało Meghan do szału. 

- Możesz w końcu przestać zachowywać się jak dziecko? Mamy coś chyba do zrobienia. - Założyła ręce na klatce piersiowej, i spojrzała w jego zielone tęczówki, kiedy w końcu przestał się kręcić. Jego oczy wyrażały rozbawienie, tak samo jak usta, które ułożyły się w szerokim uśmiechu. 

- Oczywiście. - Powiedział, i odwrócił się w stronę biurka, odpalając komputer. - Wiesz co? Czekaj, jednak nie możesz siedzieć gdzie chcesz. - Podniósł się z miejsca, i ruszył w stronę drzwi.

- Niby czemu? 

- Bo siedzisz za daleko? - Wyszedł z pomieszczenia, a dziewczyna niechętnie przyznała mu rację. Siedząc na jego łóżku była oddalona od biurka, co było oczywiście niepraktyczne. 

W końcu po chwili do pokoju wszedł Max, w rękach trzymając drugi fotel, który miał różowy kolor. Domyśliła się, że zapewne należał on do jego siostry. Wstała z wygodnego łóżka, i przeniosła się do równie wygodnego fotela. Przysunęła się bliżej, uderzając chłopaka w łokieć. 

- Sorki. - Mruknęła, kiedy chłopak na nią spojrzał. Wywrócił tylko oczami, i włączył odpowiedni program. 

- Tolerancja, tak? -Mruknął cicho, na co dziewczyna westchnęła. - Jakieś pomysły? - Spytał, odwracając się w jej stronę. Meghan zastanawiała się przez chwilę, po czym pokiwała głową.

- No to na pewno homoseksualiści, osoby innego koloru skóry, osoby biedne... - zaczęła wyliczać na palcach. 

- Osoby głupie. - Dodał, śmiejąc się. Dziewczyna posłała mu krótkie spojrzenie.

- Nie o tobie dzisiaj. - Wywróciła oczami. - Może teraz twoje propozycje? - Uśmiechnęła się wrednie, opierając głowę o rękę. Chłopak posłał jej cwany uśmiech, i również oparł twarz o rękę tak, że znajdowali się w małej odległości od siebie. 

- Osoby innego wyznania. - Jego oddech trafił do nosa dziewczyny. Poczuła miętę, zmieszaną z... zapachem papierosów? Chłopak jeszcze niedawno wyglądał jakby dopiero co wstał, a teraz wyglądało to tak, jakby wcale tak nie było.

- Specjalnie mnie ignorowałeś! - Oburzyła się, szybko prostując na fotelu. Chłopak na początku nie wiedział o co chodzi, ale po chwili jego twarz jakby się rozjaśniła. Zaśmiał się, i spojrzał głęboko w jej oczy.

- Jak się domyśliłaś? - Spytał zainteresowany. 

Nie spodziewał się, że dziewczyna się skapnie. Fakt, była mądra, ale i wybuchowa. Czasem uważał, że kiedy się złości, jest naprawdę słodka, ale szybko odganiał te myśli. W gruncie rzeczy można było nazwać ją wariatką, furiatką, i osobą, która ma rozdwojenie jaźni. Czasem potrafiła być wręcz słodkim aniołkiem, a zaraz potem stawała się diabłem, który chce wszystko i wszystkich zrównać z ziemią. To zawsze fascynowało chłopaka.

- Czuć od ciebie papierosy. - Zaśmiał się ponownie, czując, jak głupia rzecz wsypała go przed dziewczyną. Myślał, że guma do żucia załatwi sprawę. 

- No nic, zostałem przyłapany. Jakaś kara? - Spytał, pochylając się w jej stronę. Dziewczyna przełknęła ślinę, i odsunęła jego głowę, swoją ręką. 

- Tak. - Przytaknęła. - Ale kara będzie potem. Teraz prezentacja. - Kiwnęła głową w storę komputera, aby chłopak w końcu odwrócił od niej wzrok. Mimo to jeszcze przez chwilę uważnie patrzył jej w oczy, a potem uśmiechnął się lekko, i obrócił się razem z fotelem prosto w stronę biurka. 

- No to prezentacja. - Mruknął. 


Trudne decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz