Tego wieczoru nie poszli do klubu, ani przez kolejne cztery. Byli zbyt zajęci. Nie tylko poprawianiem szkiców Harry'ego tak, żeby mieściły się w debilnych wymaganiach równie debilnych wykładowców, bo to akurat było proste. Nawet, jeśli Harry wciąż narzekał, że nie ma talentu a Louis musiał siłą powstrzymywać się od pobiegnięcia i zadźgania tych starych dziadów we śnie. Pieprzone matoły, tak niszczyć czyjeś marzenia. Już on im pokaże, niech no zajęcia znów się zaczną. Większość czasu spędzili po prostu ciesząc się swoją obecnością, rozmawiając i całując, dużo całując. Naprawdę dużo, co doprowadzało Horana do mini zawałów, kiedy wpadał na nich w najróżniejszych miejscach mieszkania. Nie Louisa wina, że, od kiedy po raz pierwszy posmakował ust bruneta nie miał ich dość i chciał więcej, a Irlandczyk miał dziwny zwyczaj pojawiania się nie tam gdzie trzeba. Po pewnym czasie stało się to dość męczące również dla Tomlinsona. To nie tak, że samo całowanie mu nie wystarczało, mógłby spędzić resztę życia robiąc tylko to, ale napięcie, które budowało się między nim a Harrym już od pierwszego spotkania - no, może drugiego, jeśli chodzi o bruneta - stawało się powoli nie do wytrzymania. Ciągnęło ich do siebie, ciągnęło jak magnes opiłki żelaza i za każdym razem, kiedy Louis miał nadzieję na coś więcej niż gorące pocałunki, pieprzony Niall Horan musiał pojawiać się w pobliżu. Zupełnie jak teraz, kiedy Harry przyciskał go do blatu, błądząc jedną dłonią pod koszulką, drugą trzymając go mocno za kark, biodra przy biodrach powodujące, że szatyn widział wybuchy supernowych pod powiekami. Właśnie wtedy, znajomy głos z ciężkim akcentem musiał odezwać się tuż obok i chociaż Louis nie zarejestrował słów, miał dość, serdecznie dość.
- Kurwa, jebana mać - warknął, odsuwając od siebie lekko nieprzytomnego Harry'ego i rzucając szczerzącemu się Irlandczykowi mordercze spojrzenie. Naprawdę mordercze, to, którego używał tylko w przypadku Meltona i które zwiastowało powolną śmierć w męczarniach. Cóż, najwyraźniej straciło na sile, bo blady chłopak niewiele sobie z niego robił. W Louisie się zagotowało, ponownie w ciągu ostatnich dni. Frustracja była zbyt duża, żeby mógł to dłużej znosić, bo jeśli nawet kilka pierwszych razów można było uznać za przypadek tak później przerywanie im w nieodpowiednich momentach stało się czymś w rodzaju misji Horana. Wkurwiającej misji, której miał dość. - Milcz, jeśli lubisz swoje zęby - warknął widząc, że Niall chce coś powiedzieć. Nie miał ochoty słuchać o palącej potrzebie dostania się do szafki z herbatą, ciastkami, szklankami czy innym gównem, nie tym razem. Chwycił Harry'ego za nadgarstek i pociągnął w stronę sypialni, co chłopak odebrał odrobinę inaczej niż Louis chciał. Nie żeby miał coś przeciwko byciu przyciskanym do drzwi i całowanym tak, że miękły mu kolana, bo nie miał, ale nie po to tu przyszedł. Ostatkiem silnej woli odsunął bruneta od siebie. - Opanuj się na moment - sapnął, samemu nie bardzo potrafiąc zastosować się do własnych słów.
- Łatwo ci mówić - wychrypiał Harry, brzmiąc w taki sposób, że Louis ledwo się powstrzymał. Powinien dostać pieprzoną nagrodę za opanowanie, bo chłopak wyglądał jak chodzący grzech z potarganymi włosami, spuchniętymi ustami i błyszczącymi pożądaniem oczami. Kurwa. Przyciągnął go do kolejnego, gorącego pocałunku, który przerwał szybciej niż chciał.
- Wcale nie, ale jestem pewny, że twój irlandzki współlokator zaraz wpadnie tutaj potrzebując kolejnej idiotycznej rzeczy, a wtedy, bądź pewny, że będziesz musiał szukać nowego, bo odgryzę mu głowę. A teraz pakuj się. I przestań tak wyglądać.
- Jak wyglądać? - Głos bruneta był głęboki i poruszał w Louisie struny, których nikt wcześniej nie dotknął, wystawiając jego opanowanie na ciężką próbę. Naprawdę ciężką. Wdech i wydech. Musiał się uspokoić. Musiał. Obrazy przed jego oczami nie pomagały, ale był silny, naprawdę silny. Kluczem było nie patrzenie na Harry'ego, od którego nie mógł oderwać wzroku. Pieprzona perfekcja.
CZYTASZ
Christmas tastes like Wasabi | Larry Short Story ✔️
FanfictionTo nie było miejsce, do którego Louis poszedłby z własnej nieprzymuszonej woli. Nie, zdecydowanie nie. Omijał podobne lokale przez całe swoje życie. Jednak kiedy jego plany na Świętą zostają zniweczone przez szefa, a przyjaciel idiota postanawia pop...