6. Christmas tastes like Wasabi

1.8K 164 37
                                    

Louis naprawdę nie spodziewał się ponownie zjawić w Wasabi, a już szczególnie nie po całym dniu spędzonym z Harrym i po rozmowie, która mieli, ale cóż mylił się, bo chłopak uparł się, żeby przyjść, więc on również się tu zjawił. Oczywiście, że tak. Nie, że nie ufał brunetowi, ale wolał przekonać się na własne oczy, że ten spełni jego prośbę, która przecież nie była jakaś straszna. Bo nie była. Dodatkowo dowiedział się, że dzięki wydaniu wczoraj najwyższej kwoty w historii klubu dostał dożywotni darmowy wstęp, z którego nie miał zamiaru korzystać, ale bardzo skrupulatnie będzie o tym przypominał Malikowi. Mulat na bank zrobi się zielony z zazdrości. Albo nie, sądząc po niekończącym się potoku wiadomości, które Louis ignorował, a które niebezpiecznie często zawierały w sobie imię Liam. Nieźle go chwyciło, oszołoma tego. Może to i dobrze? Trochę stabilizacji mu się przyda, szczególnie, że szatyn sam miał teraz niezłą karuzelę w życiu. I na dodatek sam się na nią wpakował, psia jego mać.

Siedział przy barze, na swoim zwyczajnym już miejscu - powinien podpisać ten stołek, serio - i znudzonym spojrzeniem przeczesywał powoli zapełniający się parkiet. Początki imprez zawsze były dość sztywne, brak alkoholu we krwi sprawiał, że ludzie powstrzymywali się przed tańczeniem po prostu sącząc drinki i kiwając głową w rytm muzyki, co zawsze wydawało mu się głupie. Sam swego czasu należał do tych, którzy rozkręcali zabawę zupełnie nie przejmując się konwenansami czy czymkolwiek. Dawne czasy, kiedy był młody i głupi. Teraz nie był już młody, ale głupota wciąż została, skoro zadurzył się w tancerzu z klubu nocnego. Dalej tego nie pojmował, ale bynajmniej nie miał zamiaru z tym walczyć. Stało się, rozwinął w krótkim czasie uczucia do mężczyzny, którego zobaczył po raz pierwszy prawie w negliżu owiniętego wokół rury. Chwała wszystkim siłą świata, że nie będzie musiał opowiadać tego mamie, bo pewnie zabiłaby go śmiechem. Chociaż, znając ją właśnie się z niego śmieje w głos i kręci głową z politowaniem.

- Cześć piękny, jesteś tu sam? Może postawię ci drinka? - Powstrzymywanie wybuchu śmiechu było naprawdę ciężkie, kiedy ktoś używał tak marnego tekstu na podryw. Serio, ktokolwiek dawał się na to złapać? Na pewno nie Louis. I na pewno nie gdy w drzwiach do zaplecza pojawiła się znajoma sylwetka. To znaczy, mógłby dla zabawy poudawać, że mu to pochlebia, tylko po to, żeby zobaczyć reakcję Stylesa, ale szybkie spojrzenie na zalotnika odgoniło ten pomysł. Co, jak co, ale jakieś standardy miał. Ostatnie, co prawda poszły w odstawkę, ale jednak, nie. Zdecydowanie nie.

- Nie sądzę, żeby mój partner był z tego zadowolony - odpowiedział nie zaszczycając mężczyzny dłuższym spojrzeniem, podkreślając tym samym swój brak zainteresowania. Zdecydowanie lepszą rzeczą do oglądania był Harry przechodzący przez parkiet w swoich normalnych ubraniach. Podobało się to Louisowi, bo oznaczało, że chłopak nie będzie tańczył. I ta koszulka tak ładnie opinała się na jego ramionach. Miły widok, szkoda, że przerwany ponowną zaczepką.

- Nie widzę tu nikogo poza nami słoneczko. Poza tym on również może się przyłączyć, nie mam problemu z trójkątami. - Louis wywrócił oczami, bo serio, tak teraz wyglądają podrywy? Cóż za brak okrzesania. I całkowity brak zrozumienia dość jasnych sygnałów. Cóż, najwyraźniej musiał pokazać dobitniej, że nie istnieje nawet jedna miliardowa procenta szansy na cokolwiek z jego strony. Nie, kiedy niesamowicie pociągający brunet zbliżał się do niego pochłaniając całą uwagę.

- Właśnie tu idzie, ale wybacz, nie skorzystamy z twojej oferty. Nie lubię się dzielić tym, co moje. - Wskazał na Harry'ego będącego zaledwie kilka kroków od nich, który przyglądał się całej scenie z lekko zmarszczonymi brwiami, ale była to jedyna oznaka tego, że cokolwiek zauważył i że najprawdopodobniej nie podobało mu się, że ktoś zaczepia szatyna. Miłe. Louis posłał mu uspokajający uśmiech i małe wywrócenie oczami, co momentalnie zlikwidowało zmarszczkę i wywołało małe wykrzywienie warg. Za małe na dołeczki, ale rozjaśniające twarz chłopaka w niesamowity sposób. Słodko.

Christmas tastes like Wasabi | Larry Short Story ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz