Tam gdzie łóżka miękkie, a koce ciepłe.

1.1K 59 52
                                    

Oto taki one-shot, na który wpadłam ( zdziwicie się) na treningu, bo tak sobie pomyślałam, ze chyba czegoś takiego nie ma, przynajmniej ja takiego nie czytałam. To mój pierwszy one-shot, więc dajcie znać  co o nim myślicie.

Muzykę najlepiej włączyć wtedy kiedy  napiszę. Chodzi tu o to, że  to przy tym pisałam tego one-shota i bardzo odzwierciedla moje uczucia przy tym, bo w niektórych fragmentach pisałam samymi emocjami, a umysł pozostawiałam gdzieś daleko. Zresztą sami zrozumiecie.

Halt POV.

     Kolejny Zlot. Po raz kolejny pięćdziesięciu zwiadowców, w towarzystwie ich uczniów zbiera się na obszernym terenie, gdzie dzielą się wieściami, czy chociażby powspominać stare czasy.

   Ja, Will i Gilan właśnie dojeżdżaliśmy na miejsce zgromadzeń. Pierwszy raz ten widok był dla mnie smutny. Rozbiliśmy nasze namioty w naszym tradycyjnym miejscu pod starym dębem. Pod tym samym drzewem nocowałem jeszcze gdy Gilan był mały. O Gorlogu! To było ponad trzydzieści lat temu! Chyba się starzeję...

Stop! Przestań Halt! Nie możesz tak myśleć. To, że przybywa ci lat, to nie znaczy, że zaraz masz być staruszkiem z dwudziestoma kotami. Zresztą i tak wolę psy.

- Co cię gryzie Halt?- to był Will

- Skąd ta myśl, że coś mnie gryzie?- spytałem obojętnym tonem.

- Całą drogę nic się nie odzywałeś. Nawet nie kazałeś nam się zamknąć kiedy z Gilanem mieliśmy atak głupawki- wyjaśnił. Chwila, mieli jakiś atak głupawki, a ja nie kazałem się im zamknąć, chyba naprawdę coś ze mną nie tak.

- To nic ważnego- zbyłem go.

- Halt...

- Naprawdę nie martw się, mam po prostu trochę gorszy humor- uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem w jego stronę- Dziękuję, za troskę, ale wszystko gra. Chodźmy coś zjeść, bo zaraz umrę z głodu.

- Zwalmy gotowanie na Gilana, mi się nie chce- Jęknął Will, na co parsknąłem śmiechem.

- Gdzie ten Will, który wszystko robi z zapałem?

- Tam gdzie ponury Halt uśmiechający się raz na dekadę- a to pyskata tyczka z nogami.

Tak przekomarzając się doszliśmy do Gilana pijącego kawę ( moja szkoła!!) z miodem i oświadczyliśmy mu, że został nominowany do zrobienia kolacji. Gil zapierał się, jaki to jest zmęczony, jednak szybko się poddał i zrobił gulaszopodobne coś, co ( o dziwo) nie smakowało tragicznie.


Will POV.

   Halt ewidentnie coś ukrywa. Widzę jak od początku Zlotu zachowuje się inaczej. gdyby ktoś mnie zapytał o co mi chodzi to nie potrafiłbym tego wyjaśnić, ale jestem pewien, że coś ukrywa. próbowałem coś od niego wyciągnąć, jednak Halt to Halt- istna zagadka. Jedyną osobą, która umie mu czytać w myślach, a zarazem jedyną osobą, której boi się Halt jest Pauline, ale jej z nami nie ma.

    Minął już prawie cały Zlot. Nie miałem zbyt wiele czasu do myślenia, ponieważ przez całe dwa tygodnie pomagałem starszym uczniom w ćwiczeniach, które pochłonęły mnie bez reszty.

Nadszedł czas uczty pożegnalnej, a ja nadal nic z niego nie wyciągnąłem. Kilka dni temu próbowałem o tym pogadać z Gilanem, czy chociażby z Crowley'em, ale oboje twierdzą, że nic w nim się nie zmieniło. Może zaczynam wariować? Nie wiem.

Halt POV hihi

(tu możecie włączyć muzykę, będzie nastrojowo)

    Nadszedł czas pożegnalnej uczty oficjalnie kończącej Zlot. Will chyba coś podejrzewa. Nie chciałem go martwić, ale wiedziałem, że ten moment musi kiedyś nastąpić. Przez dwa tygodnie zachowywałem się tak jak zawsze, żeby nie wzbudzać podejrzeń. O tym co ma nadejść wiedział jedynie Crowley i Pauline.

    Crowley jako dowódca Korpusu Zwiadowców zaczął odczytywać przydziały na następny rok. Cały zacząłem się spinać.

- Teraz chciałbym ogłosić coś co pewnie wszystkich zszokuje- Zaciął się. - w tym roku jeden za nas opuści swoją zwiadowczą chatkę i przeniesie się tam gdzie łóżka są miękkie, a koce ciepłe.

   Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. Tylko ja wiedziałem o kogo chodzi. To była moja decyzja i wiem, że robię dobrze. Jednak pewna cząstka mnie nadal będzie potrzebowała bycia zwiadowcą. Zamglonym wzrokiem spojrzałem w kierunku nie do końca już rudego przyjaciela.

- Chciałbym przekazać złoty listek dębu jednemu z najlepszych zwiadowców w historii.. - znów się zaciął. Doskonale go rozumiem, też wiedział, że to konieczne. Był moim pierwszym i  najlepszym przyjacielem i w tej kwestii przekazanie mi złotego naszyjnika, było dla niego niemal takim samym trudem jak mi odebranie go z jego rąk.

- Halt, Dziękujemy ci z całego serca, za ponad trzydzieści lat służby.

     Na te słowa powoli ni niepewnie wstałem zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych tam zwiadowców. Nie słupiałem na niczym wzroku. Uparcie unikałem palącego spojrzenia Willa. Ruszyłem w stronę Crowley'a by odebrać złotą odznakę. Pierwszą osobą której spojrzałem w oczy był dowódca Korpusu. Jego zawsze pełne pozytywnych iskierek oczy były wilgotne. Nie miałem mu tego za złe. Gdy wyjął z kieszeni naszyjnik czułem się jakbym miał w gardle ogromną gulę. Moje oczy piekły o wiele bardziej niż na początku. 

-Jesteś pewien?- zapytał szeptem. Kiwnąłem głową na znak zgody.

- Kiedyś to musiało nastąpić- odparłem cicho.

    Crowley wyciągnął do mnie rękę z drobnym złotym przedmiotem. Niepewnie przyjąłem go z ręki przyjaciela, jakby nieświadomie. Następnie Crowley uścisnął mnie jakby na znak wsparcia duchowego. Powoli wróciłem na swoje miejsce, po drodze nieświadomie napotykając pełen bólu wzrok Willa.



Dajcie znać jak mi wyszło, czy chcecie więcej i zaznaczcie moment kiedy domyśleliście o co chodziło Haltowi.



  





Zwiadowcy- talksy |ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz