2019 Zimowy Bal
Nigdy nie przypuszczałam, że na nudnym bankiecie, człowiek może się bawić aż tak dobrze. Nie da się ukryć, że sporym urozmaiceniem był pewien chłopiec. Ciocia ciągle pyta o Alexa, a ja nie umiem kłamać i nie powiem jej, że nie jest dla mnie ważny! Przemilczę sprawę.
Ten jeden wieczór wystarczył, aby Eliza wiedziała o Alexandrze o wiele więcej niż prawdopodobnie powinna.
Nie zmienia to faktu, że rozmawiało się jej z nim nawet lepiej niż z Angelicą.
Rozmawiali o "Jump Out", globalnym ociepleniu, polityce, muzyce, pisaniu i o wszystkich innych tematach, jakie im ślina na język przyniosła.
Alex nie dość, że mówił z taką pasją o dosłownie wszystkim, że chciało się go słuchać, to gdy tylko widział, że Eliza chce coś powiedzieć, natychmiast milkł. I słuchał. Jak nikt inny. I zadawał pytania.
Och, jaką Betsey czerpała radość z tego, że gdy opowiadała mu o łyżwiarstwie, on dopytywał, jak zrobić taki, a nie inny obrót. Jak bardzo szczęśliwa była, kiedy zauważał podobieństwa między opisywanymi figurami, kiedy dziwił się, jak w ogóle na coś takiego pozwalają prawa fizyki...
Czuła po prostu, że wreszcie jest ktoś, kto nie będzie jej mówił ciągle, żeby skończyła paplać. Że wreszcie jest ktoś z kim można porozmawiać o wszystkim.
A Alex? Był zabawny, charyzmatyczny, otwarty... Bardzo dzielny.
Mimo, że widać było, że było mu ciężko, mimo, że nikt go nie zmuszał, mimo nerwowego gniecenia skrawka rękawa koszuli, opowiedział Elizie swoją historię. To jak zostawił go ojciec, jak odeszła matka, jak został sam na świecie, jak przyjechał do Nowego Jorku i poznał Washingtona...
Elizę dziwił też fakt, że byli w tym samym wieku, a on już skończył College. Alex opowiedział o swoim zapale, o "zdolnościach", które wychwalali nauczyciele i o tym jak skończył szkołę wcześniej niż inni. Nie zachowywał się przy tym zbyt skromnie, ale wszystko okrapiał nutką żartu.
Alexander wpisał też do jej komórki swój numer. Może na wypadek komplikacji z dostarczeniem walizki, a... może nie?
Na końcu powiedział też:
- Nie martw się! Zostałaś bez ciuchów, więc jeśli potrzebowałabyś bluzy na te swoje łyżwy - uśmiechał się jeszcze szerzej niż normalnie - moja walizka stoi otworem. Wszystko było świeżo wyprane! Na pewno któraś będzie pasowała. W końcu wy i tak lubicie chodzić w za dużych ubraniach!
Więc Elizabeth siedziała na sofie w o dwa rozmiary za dużej czarnej bluzie z małym haftem na piersi i czekała. Dosłownie odliczała sekundy do dzwonka do drzwi.
Jednak zamiast dzwonka usłyszała powiadomienie. Nie to z Messengera, ale to, którego już dawno nie słyszała. SMS.
A SMS-ów nie pisał do niej nikt. Nawet rodzice, a tym bardziej siostry. Napisał go ktoś, dla kogo numer telefonu był jedynym kontaktem. Odpowiedź była tylko jedna:
Alex Hamilton: Cześć, Eliza! Będę dziś trochę później! W sumie to nie wiem jak później, bo Pralka zwołał nadzwyczajne zebranie zarządu (W NIEDZIELKĘ?! NO CO ZA TYP!), chociaż nie wiem, jaki to ma sens, bo wszyscy poszli wczoraj poprawić drętwą imprezę u Washa (oprócz mnie, bo mam słabą głowę! Z resztą sama potwierdzisz - moje wiadomości były trzeźwe) i teraz zgonują. To będzie ciężkie. Trzymaj za mnie kciuki! Będę prawdopodobnie ok. szóstej!
CZYTASZ
Panienka Schuyler
FanfictionUjmijmy to tak - tak by było, gdyby to nie był XVIII wiek. 🌸 2 maja ʼ19 - #1 hamilton (i 10 innych rankingów woah) - Pride is not the word I'm looking for...