Kawa stygła. Czekała spokojnie na stole w sali konferencyjnej, aż ktoś ją wypije. Był to widok piękniejszy niż jakikolwiek krajobraz. Szczególnie dla Hamiltona. Z jedną różnicą - on na pewno nie czekałby, aż stanie się zimna.
Po firmowy kubek z uśmiechniętą pralką sięgnął tamtego dnia nie Alex, a Thomas. Nienagannie wyprasowana fioletowa koszula i ciemniejszy o kilka tonów krawat zapewne zwróciłyby uwagę niejednej pani. Gdyby oczywiście jakieś panie tam były...
Nie. W sali był jedynie Jefferson, Madison i lekarstwa Madisona, których opakowania wydawały niesamowicie nieprzyjemne odgłosy, przez które Thomas raz po raz się wzdrygał.
— Na pewno nie chcesz kawy? — zapytał spod swojej prywatnej szopy na głowie jeden z mężczyzn.
— Nie. Loservitu nie można mieszać z...
— Dobra, nieważne. Lepiej powiedz mi, co dokładnie mówił ci wtedy prezes.
— Na balu? — zapytał Madison, ale widząc jak Thomas przewraca oczami natychmiast się poprawił — Ach tak, na balu! Pytał mnie o zdanie. Chciał wiedzieć co sądzę o tym, aby Hamilton poprowadził warsztaty. Dokładniej to chyba dzisiaj.
— A ty na to?
— A ja na to, że w sumie czemu nie...
— James! Oto moje pytanie! Czy ty w ogóle czasami myślisz?!
— Tak się składa, że posiadam wolną wolę. Pomyślałem, że doświadczenie Alexandra może nas wszystkich czegoś nauczyć.
— Rozumiem — Jefferson znów wywrócił oczami — To jednak nie myśl za dużo, kochany, bo nie za bardzo ci to wychodzi.
— Thomas, znam cię, jak mi się chwilami zdaje, nawet za dobrze, ale dalej nie dane mi było poznać powodu, dla którego tak się żresz z Hamiltonem!
— Niech to szlag, Madison! Żaden gówniarz nie będzie mi wyznaczał toku pracy! Tym bardziej tak pyskaty jak Hamilton — mężczyzna wstał od stołu i zaczął chodzić w kółko.
— Myślisz, że Lee jest lepszym przełożonym?
— Nie...
— Myślisz, że z Hamiltonem byłoby gorzej?
— Tak?
— Dlaczego?
— Jammie, cholera, bo to Hamilton!
Madison pokręcił głową, wstał i wyszedł zostawiając Jeffersona, któremu czerwień, którą miał na twarzy, jakoś zupełnie nie pasowała.
Już wkrótce sala wypełniła się ludźmi i już nikt nie zwracał za bardzo uwagi ani na fioletową koszulę, ani zmarszczone czoło Jeffersona.
Washington wszedł wkrótce na podest, żeby rozpocząć spotkanie.
— Moi drodzy, dzisiejsze szkolenie poprowadzi członek naszego zespołu, który z godnym podziwu zapałem przyczynia się do sukcesów naszej firmy, zaskakując przy tym wiedzą oraz umiejętnościami - Alexander Hamilton — zapowiedział George.
— Nieobecny — rzucił Jefferson popijając kawę.
— Słucham? — prezes zbiegł z podestu.
— No — mruknął przeciągle Thomas — Z tego co słyszałem, to młody dosyć późno wczoraj wrócił do hotelu. Z resztą co ja tam wiem...
— Burr? — Washington obrócił się w stronę Aarona.
Wszyscy inni pracownicy uważnie śledzili bieg wydarzeń z zaciekawieniem przechylając głowy. Panowała jednak grobowa cisza.
— T-tak. Dosyć późno, ale o w miarę przyzwoitej porze. Budziłem go, ale kiedy wychodziłem nadal spał — mówił Burr.

CZYTASZ
Panienka Schuyler
FanfictionUjmijmy to tak - tak by było, gdyby to nie był XVIII wiek. 🌸 2 maja ʼ19 - #1 hamilton (i 10 innych rankingów woah) - Pride is not the word I'm looking for...