Przeprowadzki nie były niczym przyjemnym. Zwłaszcza kiedy trzeba było samemu zająć się sprzątaniem i pakowaniem. Otabek nie przeżywał tego najgorzej, dużo trudniej było się z zaistniałą sytuacją pogodzić Mili. W przerwach między narzekaniem, robiła sobie sporadyczne drzemki, by potem wyklinać całą rosyjską drużynę.
Cała ich reprezentacja mieszkała już od kilku lat w jednym lokum porównywalnym do akademika, a wraz z prestiżem reprezentacji rósł i poziom życia. Dlatego nieunikniona była przeprowadzka do nowego, bardziej przestronnego i nowoczesnego mieszkania.
Z pokoju obok dobiegł piskliwy krzyk Georgija. Pewnie Mila znalazła któreś z jego wstydliwych zdjęć, lub osławionych wyznań miłosnych i teraz szantażuje biednego kolegę swoimi sadystycznymi sposobami. Mila miała wiele z dziecka. Mogła pokazywać swój ABS, malować usta czerwoną szminką, nawet trzymać za łóżkiem gazetki porno, ale w głębi tego wymuskanego, wyrzeźbionego ciała siedział mały, złośliwy chochlik, który męczył swoich przyjaciół dniami i nocami.
- Pomóc ci Beka? - w drzwiach pojawił się Victor z wielkim pudłem wypełnionym po brzegi przeróżnego kalibru figurkami pudli. Nie wiedzieli do końca czy to obsesja, czy niezdrowa fascynacja, w każdym razie jedno stało blisko drugiego, a figurka brązowego pudla baletnicy to już co najmniej zakrawająca o patologię sprawa kryminalna. Mila twierdziła, że Victor sam zmolestował biednego psiaka i założył własnoręcznie uszytą spódniczkę z tiulu i przepaskę z pszczelimi uszkami. Sam podejrzany nie zaprzeczył jakoby była to nieprawda, co tylko potwierdziło ich domysły o zapędach Makkachofilskich swojego najstarszego kolegi.
- Nie trzeba, radzę sobie - podziękował i zaprzeczył w jednym zdaniu - pewnie sam masz więcej do spakowania, nie trudź się.
- No trochę mi jeszcze zostało, ale jeśli chcesz to wołaj o pomoc.
Odszedł kołysząc się od ciężaru pudełka z jednego kąta korytarza w drugi. Po drodze zadał spotkanemu Georgijowi dokładnie to samo pytanie. Taki był, momentami nazbyt opiekuńczy. Patrzył na dobro innych bardziej niż na swoje własne.
Sterty starych ubrań w szafie zalegających tam od przeprowadzki do Rosji i namiętnie przetrzymywanych przez Otabeka teraz narobiły mu tylko kłopotu swoją ilością. Chcąc dostać się do najdalszych zakamarków wszedł głębiej w wnętrze szafy przesuwając się systematycznie do przodu, prawie znikając w odmętach ciuchów. Przeraził się kiedy ktoś z całej siły klepnął go w tyłek. Szybko wyjął słuchawki z uszu i cofnął się na powierzchnię.
- Kto wypina tego wina! - zakrzyknęła raźno Mila i uciekła z pokoju zostawiając za sobą tylko tuman kurzu.
- Zboczeniec! - krzyknął za nią i z powrotem włożył słuchawkę do ucha.
W samym rogu szafki wygrzebał spod tony pajęczyny stare pudełko po butach. Pamiętam tę parę, kupił ją za jedne z pierwszych zarobionych na zawodach pieniędzy. Nie były drogie ani wyszukane, ale w pełni jego, zapracował na nie i był z tego dumny.
Przetarł wierzch pudełka wygrzebując się z szafy. Nie wiedział, że otwarcie go wypuści ze środka hordę wspomnień umyślnie i z trudem wypartych w nieświadomości.
Przetrzymywanych tam na siłę. Zmarnował tą bezmyślną decyzją każdą przepłakaną noc, każdą sekundę, w której walczył z własnym sercem, każdy wstydliwy moment wypowiadanego przez zaciśnięte gardło imienia w chwili zakazanej ekstazy. Tego jednego, konkretnego.Szybko zatrzasnął pudełko i rzucił je w kąt pokoju. Oparł się o drzwi szafy osuwając po nich plecy, by przycisnąć kolana do rozszalałej urywanym oddechem klatki piersiowej. Zmierzwił włosy, przy okazji ścierając z czoła zalegający tam pot.
Zatrzymanie łez przypisanych miłości to zadanie złamanego serca. On nie chciał już więcej cierpieć z tego powodu. Pogodził się z losem, znalazł ukojenie dla swojego bólu, zatopił się w obowiązkach, treningach, pracy nad sobą i swoim ciałem. Próbował nowych zainteresowań, stawiał na pełnię życia, magazynował nowe wspomniane, pełne niezapomnianego szczęścia. Ale te stare obrazy ciągle wracały. Wtedy kiedy nikt nie patrzył, kiedy nikt nie mógł go osądzać.