Jurij codziennie od 34 dni musiał oglądać swój koszmar. Każdego dnia na nowo, od początku do końca, nie mrużąc oczu, nie uciekając, nie pokazując, że oglądane sceny mu się nie podobają. Co więcej, musiał się do nich uśmiechać.Z samego rana przyszedł na trening jeszcze przed wszystkimi. Czasami żałował, że wciągnął Otabeka na ich treningi. Może gdyby siedział w Kazachstanie to wszystko by się nie wydarzyło. Ale taki był, podejmował decyzję, a później jej żałował. Nie istniał dla niego inny scenariusz. Mógł siedzieć cicho, nie ciągnąć go gdzieś, gdzie nie czuł się jak u siebie. Otabek był spięty, przejmował się każdym treningiem, bo nie chciał wypaść gorzej niż rosyjska drużyna. A ten stres przekładał się na jego przejazdy.
Miał jeszcze kilka cennych minut zanim wszyscy przyjdą. Mógł w spokoju rozruszać zastane przez noc kości. Zaraz będzie musiał obserwować go ponownie. Otworzyć szeroko zielone źrenice i utkwić je w widoku, który rozrywał mu serce. A tak długo nie chciał go nikomu oddać.
- Cześć Juraćka - przywitała się Mila - jak zwykle pierwszy.
- Przynajmniej mi nie przeszkadzacie.
- No przepraszam, wszyscy musimy ćwiczyć książę, jeszcze nie masz lodowiska na wyłączność - zaśmiała się i weszła na lód.
- Już niedługo mam nadzieję, taka gwiazda jak ja potrzebuje przestrzeni dla swojego geniuszu.
Już dawno nie miał się za geniusza, nawet jeśli był jeszcze lepszy niż dwa lata wcześniej, gdy wygrał swoje pierwsze seniorskie zawody. To co kiedyś było jego wszystkim teraz zrobiło się blade i nijakie. Przejazdy już nie cieszyły go tak jak kiedyś. Bał się, że to może być początek końca jego kariery, lecz dalej walczył by łyżwy pozostały jego priorytetem.
- Gdzie Beka? - zapytał zanim włożył słuchawki do uszu.
- Zaraz przyjdzie, poszedł wymienić ochraniacz na kolano.
- Nadal go boli?
- Trochę, ale przynajmniej już nie puchnie. Tyle się namęczył.
- Nic mu nie będzie. Nie jest ze szkła.
Tego jak bardzo martwił się o niechcące się goić kolano Otabeka nie umiał pokazać na zewnątrz, choćby chciał. Jedyne co mu pozostało to pytać Mili, bo zadawać codziennie to samo pytanie jemu brzmiałoby podejrzliwie. W końcu to Mila była dziewczyną Otabeka i znała każdy szczegół o jego zdrowiu, samopoczuciu, o wszystkim, o czym on nie miał prawa wiedzieć, nawet jako jego najbliższy przyjaciel.
Kiedyś mówili sobie o wszystkim. Teraz Otabek znalazł nowego powiernika sekretów, nowego towarzysza rozmów, partnera. Okazała się nim Mila, jego rudowłosa koleżanka z lodowiska.
Na samym początku nic między nimi nie iskrzyło, nawet maleńki płomyk. Dopiero, gdy czas mijał, a zapatrzony w czubek własnego nosa Jurij nie był dla Otabeka wystarczającym wsparciem, ani przyjacielem coś zapłonęło. Oddalili się od siebie, a Mila po prostu chciała być miła i przyjacielska. Co raz częściej rozmawiali nie tylko o głupotach, ale i poważnych sprawach, spędzali razem czas poza lodowiskiem, a Jurij tylko im to ułatwił sprowadzając Otabeka na stałe do Petersburga. Nawet nie zauważył, kiedy poklepywanie po plecach podczas śmiechu zamieniło się w trzymane dłonie i splecione palce, a rozmowy w pocałunki.
Zorientował się za późno.
- Już jestem. Cześć Jura - Otabek wjechał na lód.
- Cześć - dopiero teraz włożył słuchawkę do ucha i odjechał.
Cały trening był odizolowany. Kiedy reszta ćwiczyła podstawowe kroki, on pogrążony we własnym świecie śledził jedynie krzywizny lodu i własny oddech.