Smut, Vampire, Lekkie bdsm
______________Otabek przycisnął nos do zagłębienia szyi i zaciągnął się słodkim zapachem krwi, przebijającym się przez skórę.
Przesunął nosem, obwąchując skrawek za skrawkiem, ścięgno, mięsień, tętnicę. Zatrzymał się tam chwilę dłużej i Jurij już wiedział, że nasłuchuje przepływu krwi, a robiła to coraz szybciej. Serce pompowało jej za dużo, prawie, że rozrywała żyły. Zapewne uznał to za łaskę, by upuścić jej trochę z nabrzmiałego ciała i pozwolić mu odpłynąć.
Najpierw polizał miejsce, naznaczając je czułym gestem. Opuszkami palców popieścił pulsujący punkt. Jura zawsze oczekiwał tej chwili z drżącym kołataniem serca. Oblizywał wargi, bo szybko stawały się suche, a nikłe, płytkie oddechy poruszały gorączkowo jego obolałą klatką piersiową.
Jeszcze moment i zmusi go, aby to zrobił. Rozkaże mu, dokładnie tak jak robił to zawsze, kiedy Beka się nad nim litował.
Nienawidził litości. I nienawidził słuchać, że daje się wykorzystywać. To on korzystał z ostrych zębów i twardego kutasa Otabeka, a sam ofiarował wszystko, co był w stanie w zamian. Nie bał się bólu, pod żadną postacią, w końcu jego moment zawsze przynosił ulgę, a chwilę zmiany porównywał z najsilniejszym orgazmem, za każdym razem.
- Długo mam jeszcze czekać? - zapytał ochrypłym głosem Jurij. Jego cierpliwość miała wąskie granice. Pozwalał na wiele, ale nie na testowanie. Niepewność nie rodziła w nim ognia, a frustrację.
- Tyle ile będzie trzeba.
No tak, zapomniał, że nie tylko on jest tutaj charakterny. Wiecznie toczyli niemą walkę na wytrzymałość, testowali się i doprowadzali do białej gorączki lecz wracali, bo jako jedyni znali swoje potrzeby za dobrze, a każde spotkanie nie było powtórką ostatniego, ale odkrywaniem nowej talii kart i rozwiązywaniem kolejnej porcji zagadek. Nie przestawali fascynować się niewiadomą ciągle wisząca nad ich relacją, od pierwszego razu, kiedy obaj postanowili krok po kroku odsłaniać oblicza. Nie wiadomo gdzie kończyła się granica poznania i czy w ogóle taka istniała. Nie mieli głowy, żeby myśleć o tym podczas porcji intensywnych doznań, bo racjonalne myślenie nie grało wtedy żadnej poważnej roli.
Język Beki ponownie zabłądził w innym miejscu, tworząc mokrą ścieżkę przez miękką skórę na grdyce, do napiętych mięśni na karku, po kości barków. Na wybranych fragmentach zasysał się na ułamek sekundy, a tyle wystarczyło, aby wytworzył się bordowy ślad, czasem przechodzący w granat. Bolało, co nie znaczy, że miało to znaczenie.
Skóra Jurija wydzielała silny zapach niepodobny do żadnego, z którym Beka wcześniej, by się spotkał. A był wyczulony na zapachy wszelkiej maści tak silnie, by z kilometra rozpoznać stopień zanieczyszczenia czyjejś krwi. Drażniły go używki, a Jura był czysty jak łza, nieskażony żadnym świństwem, nigdy nie spróbował kawy, papierosa, skręta, alkoholu, nie wspominając o niczym mocniejszym. Jakby umówili się, że będzie na niego czekał nieskalany, bo kiedy pierwszy raz namiętność przywiodła ich do połączenia się w jedno, Jurij okazał się również nie obcować z żadnym mężczyzną, czy kobietą.
Był jego, od początku do końca, od dnia poznania aż po ich kres, od narodzin, do wieczności, poprzedzonej narodzeniem po raz drugi.
- Nie dostaniesz jeszcze tego, czego chcesz. Ja zdecyduję, kiedy to będzie - warknął starszy.
Blondyn prawie załkał z bezsilności, kiedy twardy chwyt ujął jego posiniaczony kark, by kolejno przeszyć skórę wzdłuż kręgosłupa długim, bolesnym cięciem paznokci. Ból zmusił go do opadnięcia na brzuch na satynową, bordową pościeli. Przycisnął twarz do twardego materaca. Opierał czoło, a unosił delikatnie brodę, żeby móc łapać oddechy.