*Victor i Yuuri nie są parą...
- Znowu ominąłeś jedzenie - powiedział Victor i oparł się o krzywy pień palmy.
Przed dzisiejszą kolacją cała ich grupka, z którą wyjechali na krótkie wakacje między treningami, troszkę nabijała się z Yuuriego, bo ten zawstydził się ubranej w skrawki materiału barmanki w plażowym barze. Nawet Otabek pozwolił sobie na kilka kąśliwych uwag, choć nigdy nie przejawiał takich zachowań. Za dużo czasu z Jurijem źle na niego wpływało.
Victor jako jedyny zauważył nieobecność Yuuriego i szybko powiązał to z głupim zachowaniem znajomych. Po przeszukaniu ich wynajętego domu, tarasu i ogrodu, wybrał się na pobliską plażę. Tam odnalazł go ukrytego między strzelistymi, ciemnymi skałami, w dzikiej części plaży.
- Victor, czy ze mną jest coś nie tak?
- Przestań, przecież wiesz, że robią sobie tylko takie żarty - powiedział starszy, usiadł obok niego o przesypywał ziarenka piasku między palcami. Fale na morzu przybierały na sile, równomiernie z podmuchami wiatru, a słońce prawie zupełnie zniknęło pod linią horyzontu.
- Nie było mi do śmiechu.
- Mi też nie, ale jestem pewny, że żaden z nich tak nie myśli.
Yuuri westchnął i wydawało się, że posmutniał jeszcze bardziej. Zgarbione ramiona drżały mu pod wpływem chłodnego wiatru znad wody. Jak zwykle przyjmował do siebie słowa przesadnie poważnie, nawet jeśli były tylko żartem. Krytyka kładła się cieniem na całą jego karierę, umiejętności, ambicję, wygląd, teraz nawet poczucie dojrzałości.
Yuuri nie miał doświadczenia z kobietami. W sumie jedyna dziewczyna jaką miał to Sulhi w pierwszej klasie liceum lecz wtedy zatrzymali się na etapie trzymania za ręce, nieśmiałych uśmiechów i karteczek z wiadomościami przesyłanych pod dłonią na ławce. W tamtym czasie myślał, że prawdziwy z niego mężczyzna z krwi i kości, skoro w tak młodym wieku potrafił znaleźć sobie dziewczynę.
Związki w ich szkole traktowane były jako zło niekonieczne. Nauczyciele tępili przejawy okazywania uczuć na korytarzach, a na lekcjach potrafili wręcz wyrzucić delikwentów za drzwi. Dlatego miano rebela muskało ego grzecznego Yuuriego.
Teraz miał dwadzieścia cztery lata, jedną dziewczynę na koncie i śmieszkujących z jego płciowej nieporadności przyjaciół.
- Vitya, mogę zadać ci prywatne pytanie? - odezwał się Yuuri. Wiatr rozwiewał mu czarne włosy, zakopał stopy między ziarna ciepłego piasku.
- Już się boję. Ale pytaj.
Przez moment znów zagłuszył ich wiatr. Na szczęście skały zatrzymywały odrobinę szum.
- Czy ty kiedykolwiek... No wiesz, z dziewczyną... - zarumienił się nie bardzo wiedząc jak zadać nurtujące go pytanie.
- Czy uprawiałem seks? - dopowiedział wprost starszy.
- To znaczy, jak nie chcesz to nie mów, tak tylko zastanawiałem się, bo wiesz... To znaczy... - plątał się, chowając twarz za zgiętymi kolanami.
Victor zaśmiał się pod nosem na tą nieporadną próbę zdobycia informacji. Czasami trudno było uwierzyć w prawdziwy wiek Yuuriego.
- Zdarzyło się - odparł, pomagając przyjacielowi w trudnej sytuacji.
- Oh - zająknął się Yuuri, pokazując twarz. Już dawno jego policzki nie odznaczały się tak intensywnym różem, nawet po ciężkim treningu.
Bezpośredniość zawsze go peszyła. Był naprawdę uroczą istotną, bardziej niż większość kobiet.