Po kilku minutach istnej szarpaniny z Salem dotarliśmy pod Apartamenty Addisona. Siłą wepchnął mnie do budynku, a potem sam do niego wszedł. Znowu złapał mnie za rękę, a potem podszedł do windy, która się przed nim otworzyła. Wkroczyliśmy na piętro o wdzięcznym numerze 4, a chwilę później do mieszkania numer 402. Niebieskowłosy nie zwracając uwagi na fakt jego kota oglądającego telewizję wprowadził mnie do swojego pokoju. (Tak Zuz, to dla cb <3)
- Więc to mój pokój. Spędzisz tutaj trochę czasu, więc się przyzwyczaj. Poczekaj tu chwilę, a ja pójdę tylko po materac. Zaraz będę. - powiedział, po czym opuścił swój pokój. Ja natomiast przyjrzałem się temu pomieszczeniu. Całość była naprawdę ciekawie urządzona. Moją uwagę przykuła czerwona gitara elektryczna. Podszedłem do niej, i lekko szarpnąłem za struny. Jak można było się spodziewać owa gitara zareagowała od razu, wydając miły dla ucha dźwięk. Lubiłem instrumenty, nawet bardzo. Fakt, że niektórzy potrafili tworzyć własną muzykę imponował mi jak cholera.
- Jestem. - wydyszał chłopak, trzymając ogromny materac.
- Czekaj, pomogę ci. - powiedziałem, po czym bez wahania podszedłem do mniejszego, i chwyciłem materac w jego rękach. Razem jakoś go przenieśliśmy, po czym zmęczeni położyliśmy się na niego. Bardzo długo rozmawialiśmy, i w końcu poczułem się doceniony i zrozumiany. Dostałem to, czego tak bardzo mi było brak. Wreszcie.
- Travis, wiem, że będzie to dla ciebie niewygodny temat, ale... Mógłbyś opowiedzieć mi o rzeczach, które robił ci ojciec? Przynajmniej jednej.
- Ja... Mogę opowiedzieć ci o szczęściu z dzisiejszego dnia jeśli chcesz, ale... Nie wiem czy jestem gotowy, żeby dzielić się innymi historiami. Chyba... Chyba rozumiesz?
- Jasne. I chętnie Cię wysłucham.
- Więc... Dostałem pieniądze, a nie w twarz tylko z jednego powodu. Była u nas dziennikarka, więc wykorzystałem jego niekomfortową sytuację. Szczególnie, ze względu na to, że dawał wywiad na wrażliwy temat, czyli przemoc domowa.
- Cóż za ironia... Ale i tak skończyło się dobrze, bo nie musiałeś tam wracać, prawda?
- Tak. - nawet nie wiesz jak dobrze. Nawet nie wiesz jak...
- Wiesz co? Cieszę się, że zostaniesz u mnie na dłużej. Bo... zostaniesz?
- Ja... Bardzo bym chciał Sal, ale nie wiem co na to twój ojciec.
- Hmm... Chodź, poznam Cię z nim.
- Zwariowałeś?!
- Nie gadaj, tylko chodź! - i tak kitek po raz kolejny pociągnął mnie za rękę. Tym razem przebiegliśmy przez pokój aż do pokoju jego ojca - Taaatoooo.
- Co jest Sal?
- Cóż, to mój przyjaciel Travis. Ten o którym kilka razy ci mówiłem. Sprawa tkwi w tym, że... Jego ojciec nie do końca go rozumie i czy... Mógłby on zostać u nas na trochę?
- Jasne mały, nie ma problemu.
- Dziękuję tatooo~! - wykrzyczał chłopak, i wziął mnie z powrotem za rękę. Tym razem bardziej dobrowolnie niż ostatnio, wylądowaliśmy w jego pokoju.
- Sal, jest jeden problem.
- Hm?
- Ubrania...
- Wiesz, jestem tutaj ja i w razie czego jeszcze Larry. Będę pożyczał ci różne ciuchy, i tak dalej.
- Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczny! Dziękuję ci po stokroć Sally Face! - mówiąc to, złożyłem mu pokłon, a potem obydwoje zaczęliśmy się śmiać
Naprawdę byłem mu wdzięczny. Mam nadzieję, że nie będę dla niego dużym ciężarem, a jedynie dobrym przyjacielem. W końcu uratował mnie. Równie dobrze mógłbym teraz leżeć martwy na dnie jeziora... Resztę dnia przeleciało nam na ciepłej, przyjacielskiej rozmowie, czyli coś, co wręcz ubóstwiam. To momenty, w których pomiędzy ludźmi rodzą się nierozerwalne więzi. Momenty, dzięki którym ludzie pamiętają się o wiele lepiej. Ciekawe, czy mama i tata też tak robili?
Pamięcią siegnąłem do czasów, kiedy jeszcze jako mały dzieciak obydwoje z nich było przy mnie. Przypomniałem sobie te wspaniałe chwile, kiedy bujany przez mamę na hamaku myślałem, że latam. Albo wtedy, kiedy gorącym latem pływałem z rodzicami na rowerach wodnych. Tak, to były znakomite czasy...
CZYTASZ
I'm not gay! | Sally Face | Travis X Sal
FanfictionTravis nigdy nie czuł czegoś tak silnego, od czasu przybycia do szkoły Sally Face. Ten mały, niepozorny chłopak namieszał w jego życiu, do kwadratu. Jednak ile czasu tak naprawdę zajmie mu dowiedzenie się, o co w tym wszystkim chodzi, i co tak napra...