𝟞

1K 96 42
                                    

Rano obudziły mnie ptaki. Te cholerne stworzenia nigdy nie dadzą mi spać, prawda?

Leniwie wstałem z łóżka, ale wnet przypomniała mi się noc. Co miałem zrobić? Z jednej strony, ojciec był pewnie za bardzo upity, żeby teraz być trzeźwy więc, chyba nic mi nie grozi... Tak?

Postanowiłem, że muszę rozwiać wszelkie wątpliwości. Postanowiłem pójść do kościoła, i trochę się pomodlić. Dla zwykłej... Ulgi. A nawet jeśli ojciec by mnie złapał, nie może mi nic zrobić, bo robię to, czego on chce.

Wstałem, ubrałem się w świeże ubrania i opuściłem mój pokój. Tak jak się spodziewałem mój ojciec leżał nieprzytomny w sypialni. Ukradkiem wymknąłem się z domu, i ruszyłem w kierunku kościoła. Było dość wcześnie, około godziny ósmej, więc nie było dużo ludzi. Nie było wcale ludzi. Poza mną, i księdzem. Usiadłem w ostatniej ławce, i próbowałem się skupić, aby skierować moje próśby tam do góry. Mam nadzieję, że ktoś mnie zrozumie i, że jest jeszcze jakaś nadzieja. Przecież nie mogę... Być... No ten...

- Travis, chłopcze! Jak ja Cię dawno nie widziałem! Co tu robisz, o tak wczesnej porze?

- Szczęść Boże. Ja... Modlę się, bo próbuję zrozumieć moje uczucia. Proszę księdza, ja nie wiem co się ze mną dzieje... Traktowałem g- ją okropnie i-i... Teraz nie wiem co mam do nieg- Yyy... Niej czuć...

- Opisz mi jej charakter chłopcze.

- Jest miła, inteligenta, bystra, bardzo ładna, przyjacielska, ufna...

- Jeśli poznasz ją bliżej będziesz wiedział, co możesz odczuwać co do niej. Na razie... Wygląda, jakbyś znał ją niedawno.

- Nie! To znaczy... Tak! Ja... Uh... Nie wiem..!

- Jestem pewien, że dasz sobie radę Travisie. Wierzę w ciebie. Bóg w ciebie wierzy. - Taaak? Ciekawe...

- Dziękuję..! - rzuciłem w pośpiechu, i wyleciałem z budynku jak szalony. Teraz jestem pewien, że to tylko przyjaźn. No... Prawie pewien. Ciągle dręczy mnie kilka spraw przez które w nadal nie mam stuprocentowej pewności...

Kiedy docierałem pod mój dom, zauważyłem jakieś auto na podjeździe. Nie było nasze, ani nikogo, kogo znałem. Podszedłem bliżej, aby sprawdzić rejestrację. Chicago. Dość, um... Daleko?

Lekko spanikowany wszedłem do domu. Usłyszałem jakieś rozmowy w kuchni, ale wolałem tam nie zaglądać. Ale wiadomo, że los ma czasem inne plany. Tak było też tym razem.

- Synu, podejdź do mnie na chwilę. - usłyszałem z ust całkiem trzeźwego ojca. Cały się trzęsąc jakoś dotarłem do kuchni. Na przeciwko mojego ojca siedziała jakaś kobieta. Miała czarne, długie włosy i ciemną karnację.

- Witaj Travisie. Nazywam się Billie Ross, dziennikarka gazety codziennej. Przeprowadzam wywiad z twoim ojcem, o przemocy domowej, ponieważ to bardzo trudny temat wybrałam właśnie jego. Jest bardzo szanowany wśród społeczności, więc postanowiłam to właśnie z nim przeprowadzić ten wywiad. Miło mi pana poznać. - oh ironio. Jak dobrze, że tutaj jesteś. Gorszego tematu już nie było?

- Dobrze, nie przeszkadzaj nam już synu.

- T-tak... - wydukałem, i bez słowa odszedłem w stronę mojego pokoju, próbując nie wybuchnąć atakiem ironicznego śmiechu. Naprawdę? Jeśli ten wywiad ukaże się w telewizji, chyba popłaczę się ze śmiechu. Bo czy to jest naprawdę aż TAK trudno zauważyć, co się ze mną dzieje? Świeże rany i niechęć do rozmów o ojcu? Czy to naprawdę nie jest aż tak widoczne?

I'm not gay! | Sally Face | Travis X SalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz