Po powrocie do mieszkania upadłem bezsilnie na łóżko.
- Zmęczyłem się - sapnąłem, po czym przyciągnąłem się i zawinąłem w kocyk. - Saaal.
- Tak?
- Mogę iść już spaaać? - zapytałem zmęczony.
- Jeśli chcesz? Nie widzę żadnego problemu.
- Dziękuje. Kocham cię kruszynko.
- Ja ciebie też. - odpowiedział kitek, a ja udałem się w błogosławione objęcia morfeusza. Sen był mi chyba potrzebny, bo dzisiejszy dzień roił się od emocji. No, może nie tak bardzo... Ale i tak rozmowa z ojcem sala, a potem... TO. To na pewno nie było nic czego bym się spodziewał. Myślałem raczej, że mnie wyśmieje. Bo kto miałby lubić takiego gnoja jak ja? No właśnie... A co jeśli wcale mnie nie lubi? Jeśli on... Jeśli on tylko udaje? Eh, chyba za dużo myśle. Zdecydowanie za dużo.
*
Następnego dnia obudziłem się przytulony do kitka. Wyglada tak słodko jak śpi...
Odwróciłem wzrok na wiszący na ścianie zegar. Wskazówki mówiły mi, że była już 7:14, a lekcje rozpoczynały się o godzinie 8:00. Dobrze by było chyba mimo wszystko obudzić Sala.
- Hej... Kruszynko...
- Jeszcze pięć minut... - wymamrotał poirytowany chłopak.
- Dalej wstajemy... - wyszeptałem, po czym złożyłem na jego czółku mały całus. Kitek zdezorientowany usiadł na łóżku i spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem. - Dzień dobry maluszku.
- Chce buziiii... - powiedział markotnie Sal.
- Najpierw musisz wstać! Zaraz idziemy do szkoły, wiec chyba wypadałoby coś na siebie ubrać i zjeść, nieprawdaż?
- Ehhh... Nie chce do szkoły. - rzucił markotnie malec, po czym oparł głowę o moja klatkę piersiową. Pogłaskałem go po główce, złapałem za rączki i przyciągnąłem do siebie.
- Ja też nie chcę - odparłem - ale mimo wszystko powinniśmy tam wrócić. Lekcje i tak powinny być w miarę luźne, w końcu niedługo Halloween. A teraz chodź, zrobimy gofry na śniadanko - powiedziałem, i uśmiechnąłem się do niego. Sally jak na zawołanie wstał z miejsca dotychczasowego spoczynku, by chwile później pomagać mi w przegrzaniu mrożonych gofrów.
Po przygotowaniu, i zjedzeniu posiłku ubraliśmy się, i spakowaliśmy potrzebne nam rzeczy. Nie obyło się oczywiście bez protestów Sala, który naprawdę próbował mnie przekonać żebyśmy zostali w domu. Tez wolałbym zostać, i leżeć z nim cały dzień na kanapie - to chyba oczywiste, ale nauka czy bym tego chciał, czy nie pozostanie ważna. Trzeba dobrze się wykształcić, żeby pod koniec życia nie skończyć jak mój ojciec... Alkoholik, pastor, bez wyższego wykształcenia. Naprawdę zastanawia mnie, jak matka mogła pokochać tego człowieka...
- To co Travis, wychodzimy?
- Wychodzimy Sal. - odrzekłem, po czym dumnie złapałem go za rękę - Yyy wiesz... mam jedno pytanie.
- Tak?
- Co powiemy innym? W sensie... Todowi i Ashley.
- Ze jesteśmy razem, a czemu mieliby niby nie wiedzieć?
- Ah nie wiem... Tak ten... Okej nie ważne. Po prostu chodźmy. - powiedziałem, i wraz z Salem opuściliśmy mieszkanie numer 402.
Hejcia kochani! Jak widzicie wróciłam hehe. Tak szybko się mnie nie pozbędziecie uwu Więc o czym to ja... Ah, no tak. Znowu tutaj jestem, znowu piszę to opowiadanie i z góry chcę powiedzieć, iż jeśli zauważylibyście od przyszłego rozdziału jakiekolwiek różnice w stylu pisania to przepraszam ale minęło tyle czasu, a ja minimalnie się zmieniłam. Mam jednak nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać. A teraz idę pisać dalej póki mam wenę! Miłego dnia/wieczoru/nocy w zależności kiedy to czytasz~
CZYTASZ
I'm not gay! | Sally Face | Travis X Sal
FanfictionTravis nigdy nie czuł czegoś tak silnego, od czasu przybycia do szkoły Sally Face. Ten mały, niepozorny chłopak namieszał w jego życiu, do kwadratu. Jednak ile czasu tak naprawdę zajmie mu dowiedzenie się, o co w tym wszystkim chodzi, i co tak napra...