𝟙𝟚

744 50 57
                                    

Kiedy już kończyłem smażyć 5 naleśnika, do kuchni zawitał nie kto inny, jak Sal.

- Travis, nie musiałeś przecież...

- Ale chciałem! Musicie później uzupełnić zapasy w lodówce maluszku.

- Nie wy tylko my. Mieszkasz tu.

- Tak... Wiesz po prostu myśle że nadejdzie w końcu taki dzień, w którym opieka społeczna zauważy, że coś jest nie tak. Sam chyba rozumiesz...

- Nawet jeśli, to cieszmy się po prostu chwilami które dzielisz z nami! Najmniejsze rzeczy potrafią cieszyć kiedy spędzasz je w miłym gronie! No dalej, kończ te naleśniki, bo jestem głodny.

- Dobrze, ale mi nie przeszkadzaj!

- Już idę. - zamierzałem przygotować moje specjalne naleśniki przepełnione miłością, a żeby to zrobić potrzebowałem dużo skupienia. Osoba tak perfekcyjna jak Sal mogłaby odebrać mi rozsądne myślenie. Nie uważam, że to jest złe, aczkolwiek... Nie chcę spalić mu mieszkania.

      *

Po małej chwili, ja, Sal i Henry zajadaliśmy się już w najlepsze moimi naleśnikami.

- Travis, to jest naprawdę dobre! Chłopie, gdzie się tego nauczyłeś?

- Właściwie, to kiedy mój ojciec... Nie był w stanie nic zrobić, a z racji, iż bywałem głodny postanowiłem nauczyłem się robić naleśniki z przepisu mamy.

- Twoja mama była naprawdę dobrą kucharką.

- Dziękuje! Też tak uważam. Zawsze gdy byłem mały piekła mi pyszne ciasta. Ah... Tęsknie trochę za tymi czasami.

- Wiesz Travis, jeśli chciałbyś o tym z kimś porozmawiać, zawsze możesz pogadać ze mną. Jestem może trochę starej daty, ale postaram się ciebie zrozumieć. - odpowiedział pan Fisher.

- Dziękuje bardzo! Na pewno jeśli coś będzie mnie męczyć, odezwę się do pana.

- Miły z ciebie chłop Travis. Szkoda, że spotkał cię taki los.

- Wy też musieliście ucierpieć po stracie...

- Diane. Tak. Długo nie mogliśmy się po tym pozbierać. Najgorszym ciosem było dla nas to, że policja nic z tym nie zrobiła. Uznali to za zgon z przyczyn naturalnych... Była na to zbyt młoda. Chociaż jeśli chcesz znać moje zdanie na ten temat, to podejrzewam, że została porwana przez jakiś kult.

- Tato, wystarczy. - powiedział stanowczo Sal.

- Ale dlaczego? Może Travis chciałby znać moją teorię... Opracowywałem ją miesiącami, i kilka dni temu ją skończyłem...

- Mama nie żyje, i dobrze o tym wiesz.

- A może jednak żyje!

- Tato, Travis pogodził się ze śmiercią swojej matki, ja ze śmiercią mamy. Czemu ty nie możesz przyjąć do wiadomości ze ona nie żyje?!

- Sal może-

- Od ponad pół roku próbujesz oszukać samego siebie. Czego nie rozumiesz w słowach „Mama nie żyje". Była chora!!

- Uważaj na słowa młodzieńcze!

- Nie! Przestań w końcu robić z siebie idiotę i po prostu przyznaj, że ona nie żyje!!!

- Koniec tematu dzieciaku. Wracam do pracy. - powiedział Henry oziębłym głosem. Spojrzałem na Sala. Stał cały zbulwersowany, a spod jego maski ciekły łzy. Dużo, słonych łez. Nic nie powiedziałem, tylko po prostu go przytuliłem. Żeby wiedział, że ktoś przy nim jest, i nie chce, aby działa mu się krzywda.

- Travis... Ja...

- Ciiii...

I'm not gay! | Sally Face | Travis X SalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz