𝟡

867 72 59
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez uchylone okno, a także wyśmienity zapach świeżego posiłku.

Wyczołgałem się z łóżka, i rozejrzałem się po pokoju. Sal prawdopodobnie wyszedł z pokoju, chociaż nie słyszałem żadnych rozmów. Jedyne co dało się usłyszeć, to delikatne klikanie w klawiaturę, i cichy pomruk gizma. Uchyliłem drzwi, a w mieszkaniu nie było śladu po niebieskowłosym.

- Dzień dobry. - powiedziałem półgłosem, aby nie rozproszyć mężczyzny, który najwyraźniej był zajęty pisaniem.

- Dzień dobry Travis. W kuchni czeka na ciebie sniadanie, mam nadzieję, że będzie ci smakować chłopcze.

- Dziękuję bardzo. Miłego dnia!

- Miłego dnia chłopie. - powiedział mężczyzna, i wrócił do swojej pracy. Ja natomiast postanowiłem iść do kuchni, aby zjeść posiłek. Kiedy dotarłem do pomieszczenia od razu spostrzegłem naleśniki. Jak ja dawno ich nie jadłem!

Od razu rzuciłem się na małą porcyjkę, i wręcz pochłonąłem ją do końca. Kiedy zacząłem już po sobie sprzątać, zauważyłem małą  karteczkę.

"Część Travis! Tu sal. Mam nadzieję, że śniadanie ci smakowało. Nie chciałem Cię budzić, więc w razie czego jestem u Larrego. Jak tylko zjesz, to przyjdź do nas!"

Wróciłem do pokoju, a potem przebrałem się w moje ubrania z wczoraj. Postanowiłem pójść do Larrego, nawet jeśli nie do końca się lubimy. W końcu - był tam Sally, który kazał mi przyjść.

Opuściłem mieszkanie, i udałem się na parter, piętro w 100% należące do Larrego i Lizy. Właśnie, ciekawe co stało się z ojcem Larrego? To pewnie dłuższa historia, ale mimo wszystko... wydaje się intrygująca.

Stojąc przed drzwiami postanowiłem zapukać, ale w ostatnim momencie zrezygnowałem. Dlaczego? Cóż, usłyszałem moje imię. Lekko uchyliłem drzwi, aby przysłuchać się rozmowie chłopaków.

- Po co w ogóle go wyciągnąłeś z tego jeziora? Mógł się utopić, a to by było rozwiązanie wszystkich naszych problemów.

- Powiedz, że żartujesz Larry. Travis to nasz przyjaciel!

- Mówiąc nasz miałeś chyba na myśli twój. Ja nie zamierzam przyjaźnić się z takim dupkiem. Pobił Cię Sally, pamiętaj o tym.

- I co z tego, że mnie pobił, co?! W życiu każdego człowieka zdarzają się pomyłki! Poza tym, jego ojciec źle go traktował! Bił, poniżał..! Nawet jeśli był dupkiem, to wierzę w to, że się zmienił.

- Chcę dla ciebie dobrze Sally.

- Jakbyś chciał dla mnie dobrze, to może byś zrozumiał, że chcę biedaczkowi pomóc? A teraz przesuń się bo chcę przejść.

- Nie.

- Jaja sobie robisz? No już, rusz to dupsko.

- Sal, chciałem ci coś powiedzieć.

- Co znowu? To jak bardzo nie smakuje ci bolonia, czy coś tego pokroju? Daruj sobie, La-

- Kocham Cię. - mówiąc te słowa Larry przyciągnął do siebie niebieskowłosego, i złożył na jego ustach pocałunek, a ja poczułem, jakby ktoś rozbił moje serce na tysiąc małych kawałeczków.

- Do reszty zwariowałeś!? Masz się do mnie nie zbliżać, rozumiesz?!

- Ale...

- Nie zbliżaj się do mnie i do Travisa! - wywrzeszczał niebieskowłosy wściekły, i na pożegnanie dał chłopakowi z liścia prosto w policzek. 

Kiedy wyszedł byłem tak zszokowany, że nawet się nie ruszyłem.

- Jak dużo słyszałeś..? - powiedział zrezygnowany

- "...po co w ogóle wyciągnąłeś go z tego jeziora"

- Czyli prawie wszystko... Dobra, nie ważne. Może pójdziemy do mnie?

- Taak, to chyba dobry pomysł. Wytłumaczysz mi kilka spraw po drodze... - wykrztusiłem jakimś cudem z siebie. Cały czas trzymały mnie emocje, a w szczególności scena pocałunku Larrego i Sala. Mimo, że kitek nie odwzajemnia uczuć brązowowłosego to boli jak cholera. Widok jego z kimś innym nie jest przyjemny. Ani trochę. Czuję, że chciałbym mieć go całego dla siebie. Czy to już można nazwać zauraczeniem..? Nie, bliżej temu chyba do samolubności...

I'm not gay! | Sally Face | Travis X SalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz