Pierwsze co zobaczyłam, to wszystkie moje rzeczy wyrzucone przed hotelem. Ciuchy były rozrzucone, walizka troche zniszczona, gitara i reszta sprzętu była na szczęście w dobrym stanie.
Żeby tego jeszcze było mało na głównym holu stał Bernard, który rozmawiał z policjantami. Gdy spojrzałam na jego twarz odrazu przybiłam sobie mentalną piątkę, jego prawy policzek posiadał wielkiego sińca, ale najbardziej przeraziła mnie policja.
Szybko zaczęłam zbierać wszystkie moje rzeczy, nie zajęło mi to durzo czasu, bo ubrań niewiele miałam. Zapięłam walizkę z ciuchami i sprzętem w środku, nawet nie macie pojęcia jak się cieszę, że w moim małym worku mam wszystkie moje drobiazgi łącznie z szkicownikiem i ołówkami. Tak, lubiłam sobie w wolnym czasie porysować, sprawiało mi to wielką przyjemność i dzięki rysunkom mogłam pokazać co czuję.
Mając nadzieję, że mnie nie zauwarzą, zaczęłam się wycofywać od budynku, kierując się w stronę biednej części Brazyli, jednak to nie było mi dane.
- Tak, to ona panie władzo, nie dość, że nie zapłaciła rachunku za prąd i wodę w swoim pokoju to jeszcze przywaliła mi z pięści prosto w twarz - odezwal się Bernando, podchodząc do mnie.
A to mazgaja, no kurde zachowuje się tak jakby nigdy w pysk nie dostał, że też musi robić z tego taką wielką aferę i policję wzywać.
- Czy pani nazywa się Iga Wiśniewska
- T-tak - wyjąkałam.
- Pojedzie pani z nami - odpowiedział funkcjonariusz policji.
- Ja bardzo proszę mnie wy...
- Proszę nie stawiać oporu i pójść z nami - nic nie mogłam zrobić musiałam pójść z nimi.
Ostatnie co ujżałam to uśmiechniętą gębę Bernanda, przyżekam, że jeszcze się z nim policzę.
***Na posterunku policyjnym miałam nogi jak z waty, bałam się tego co za chwilę się stanie.
- Proszę pani, dostaliśmy zgłoszenie, że niedość, że nie zapłaciła pani za rachunek, co jedt mało istotne, to jeszcze pobiła pani tego recepcjoniste, czy ma pani na to jakieś sensowne wyjaśnienie - powiedział policjant.
Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.
- Nie mam żadnego wytłumaczenia na to, po prostu poniosły mnie nerwy.
- A co się takiego stało?- Ten rezepcjonista wywalił mnie z hotelu, bo nie miałam jak za rachunek zapłacić i po prostu rozumie pan nie wytrzymałam z nerwów bo on wywalając mnie, uśmiechał się do mnie ironicznie i...
- Ale to nie dało ci prawa do pobicia go - przerwał mi. Jestem ciekaw od kiedy my na 'ty' jesteśmy.
No ma w sumie troche racji, teraz żałuję, że odrazu swoich rzeczy nie spakowałam i nie wyniosłam się z tamtąd. Co poradzić, byłam zbyt dumna by to zrobić.
- To co, zatrzymujemy cie tu na jeden dzień - rzucił nagle policjant.
- Co nie, ja bardzo pana proszę, ja jestem teraz w bardzo trudnej sytuacji. Ja zostałam...uprowadzona i zgwałcona, ci faceci co mi to zrobili byli handlarzami kobiet, mnie też chcieli sprzedać, proszę o wyrozumiałość, nie mam dachu nad głową, ani pieniędzy, staram się odkładać je na bilet do Polski, bo właśnie z tamtąd pochodze, ale nie umiem sobie sama poradzić - powiedziałam to wszystko ze łzami w oczach.
CZYTASZ
Nie poddawaj się. Korekta
FanfictionIga jest dość sarkastyczną i stanowaczą osobą. Na pozór uśmiechnięta i pełna życia siedemnastolatka o muzycznym i plastycznym talencie. Jak to się stało że taka osoba znalazła się w sytuacji bez wyjścia? Została ona uprowadzona, wywieziona na drugi...