P.o.v Ink
Tworzę portal i przechodzę do ruin. Kurde jak tu ciemno nie da się nic zobaczyć. Pewnie przecież nikt tu nie mieszka. Biorę pęndzel i byle gdzie maziam. To hop! Skacze. Wreszcie coś widać. Trzeba iść dalej . Wszędzie ten pył...myślałem że posprząta tu chociaż trochę . Wiem że to nie jego au tylko przeniósł się na te odludzie ale mógł by posprzątać...jak on może tu tak żyć . Nie ważne . Jestem już przed jego domem. Pukam spokojnie. Słyszę kroki. Oo to on idzie jakaś odmiana . Otwiera mi on z łzami w oczach. Miałem nadzieję że depresja się skończyła... Szkielet odsuwa się trochę żebym mógł wejść. Siadam na kanapie i każe mu usiąść koło mnie. Ma na sobie wszystko czarne. Zmienił styl...wogule tak to wygląda lepiej i jeszcze te jego fioletowe oczy które doskonale tutaj pasują. Szkielet siada koło mnie .
- Hej wszystko ok?...trzymasz się jeszcze
- Tia dzięki za troskę . Uśmiecha się szczeże
- Ale płakałeś...Wiem że to dla ciebie trudne ale mogę ci pomóc . Mówię z troską w głosie
- Dam radę...kolorowanko~ Mówi uśmiechając się. Ja się staję tęczą na jego słowa. Dlaczego? Macie tutaj
Wspominki :
Siedziałem sobie w pokoju sam. Mieszkałem w domu dziecka nikt nie chciał się mną zajmować. Miałem jednego kolegę Errora. On tam nie mieszkał tylko przychodził czasem jak mama była w pracy. Były wtedy moje urodziny ale w domu dziecka nie istnieje takie słowo " urodziny" i jak zawsze byłem sam. Nikt mną się nie interesował. Wtedy czułem też do Errora coś więcej niż przyjaźń on może też...to było zauroczenie nic więcej . Więc mówiąc dalej , nawet w ten dzień czułem się samotny. Gdy wybiła 12 szybko pobiegłem do tak zwanej świetlicy. Wiedziałem że tam będzie Błąd. I nie mogłem się mylić. Bawił się klockami. No nie dokładnie niszczył innym dzieciom budowle z klocków i go też nikt nie lubiał No oprucz mnie. Weszłem do środka i odrazu przywitałem się z Errorem. Po przywitaniu Błąd odrazu pobiegł do mamy która jeszcze tam stała. Nie wiedziałem wtedy czemu. Error wziął coś od mamy , wtedy on wyszła a on do mnie znowu przybiegł.
- To dla ciebie. Powiedział do mnie z uśmiechem . Dał mi wtedy zeszyt i ołówki. Wiedział jak kocham rysować.
- Dziękuje Error ale czemu mi to dałeś
- Sam mi powtarzałeś że o żeczy trzeba dbać...trochę się zaciął chciał chyba widzieć mają reakcję. Trochę wkurzyłem się bo przecież nie jestem jego rzeczą. Chciałem coś powiedzieć jednak on mnie wyprzedził
- A ty jesteś moją kolorowanką. Uśmiechnął się do mnie a ja spoliłem tęczą
Koniec wspominek
Zawsze jak to sobie przypomnę to robi mnie się ciepło na duszy i odrazu się uśmiecha , No oczywiście spałam też tęczą nie umiem tego kontrolować gdy słyszę to słowo albo myślę to od razu tęcza pokazuje się na moim ryju.
- Ink!!!!!krzyczy szkielet siedzący obok mnie
- Sorki zamyśliłem się...tak wogule maż jeszcze kontakt z Errorem?
- Jasne to mój kumpel. A coś się stało? Dopytuje
- Nie wiem gdzie on może być po prostu znikł. Wiesz gdzie on jest?
- Tia jest u Geno myślałem że wiesz
- U Geno? Nie wiedziałem....dzięki muszę iść jak coś się będzie dziać to po prostu wpadnij. I pamiętaj...
-Nie tnij się...rak wiem Ink. Przerwał mi. Uśmiecham się do niego i przechodzę przez portal do Geno...P.o.v Error
Dalej płaczę...dalej nie mogę uwierzyć że on umarł. Wtulam się w bluzę Reapera a Geno tuli Gotcha. Dziwi mnie jedyne to...jak on umarł...jak do tego doszło...ehhh dobra Error ogarnij się nie możesz ryczeć chyba przez cały dzień. Przestaję płakać i odklejam się od Śmierci. Gotch też przestaje płakać.
- więc kto chce obiad? Pyta żeby nie było tego napięcia.
Wszyscy się zgłaszają. Szkielet idzie w głąb i przechodzi przez portal a my siedzimy w totalnej ciszy.
- Dziecko możesz iść pobawić się do Fela i Clasica?
- Jasne. Krzyczy zadowolony z propozycji ojca.
Gotch przechodzi przez kolejny portal a my zostajemy sami. Co on chce zrobić.
- Chcesz wiedzieć jak Ink umarł? Pyta się Geno jagby sam nie znał odpowiedzi
- Jasne. Odpowiadam...chcę wiedzieć jak on umarł
Geno ma już zacząć gdy nagle z tyłu słychać jakiś głos nie słychać wogule co krzyczy
- Pujdę to sprawdzić. Mówię z powagą a Geno nie marudzi. Wstaję i za głosem który wogule nie ucicha a jedynie lepiej go słychać.
- Error?!?!?!? Ten głos jest podobny do...nie to nie może być on. Zaczynam biec w kierunku głosu. Coraz wyraźniej widzę postać. Biegnę dalej nie zatrzymując się...widzę Inka. Biegnę szybciej i przytulam go płacząc ale teraz z szczęścia. Nic mu nie jest nic mu nie jest co chwilę powtarzam sobie te słowaP.o.v Ink
Error mnie przytula a z jego oczuw wylewają się łzy. Czy Geno mu coś zrobił...pewnie nie ale dlaczego on płacze.
- Ty...ty...ty...żyjesz. mówi szczęśliwy Error z łzami w oczach. Czyli Geno naprawdę myślał że mnie załatwił. Bażej musi się postarać żeby mnie zabić. Muszę teraz z Errorem wrucić do domu.
- Nie becz jak baba i choć do domu. Zachichotałem a ten tylko przytaknął. Otworzyłem portal i wszedliśmy do środka. Będę naprawdę musiał z Geno pogadać.Kolejny rozdział do was leci. Robię je codziennie...nazwę to takim nie oficjalnym maratonem. Znowu was proszę o jagby taką "pomoc" macie zdecydować czy w kolejnym rozdziale
💛Ink idzie pogadać z Geno
💜Impreza u Fresha
Tą decyzję zostawiam wam
Mam nadzieję że się spodoba Jeśli chcecie podzielić się z opinią to
Komentujcie
Gwiazdkujcie
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale Bayo💚