Rozdział 17

88 17 13
                                    

Otworzylam oczy, ale było ciemno.
Chciałam złapać oddech, ale nie mogłam.

Czułam czyjeś ręce, które mocno sciskały moje gardło, do tego stopnia, że nie mogłam oddychać. Wierciłam się, jednak to nie pomagało.

Gdy powoli zaczynałam rozumieć co się dzieje, uderzyłam swego oprawę łokciem w twarz. On odemnie odszedł i syknął z bólu.

Szybkim ruchem zerwałam się z łóżka i zapaliłam świetło. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam wysokiego, wytatułowanego mężczyznę. Miał ciemne włosy, i niebieskie oczy, ale załadny nie był.

Próbował mnie uderzyć, ale ja zrobiłam szybko unik i kopnęłam go w brzuch. Niestety ciemnowłosy nie poddał się, dlatego ukucnęłam i go podkosiłam, na skutek czego przewrócił się j uderzył głową o kant łóżka.

Upadł i się nie podnosił. Podeszłam do niego i pytam czy żyje, jednak nie dostałam odpowiedzi. Co jeśli on nie żyje? Dobra.... Muszę zachować spokój.

Podeszłam do szafki i wzięłam swój telefon. Po odblokowaniu go wybrałam numer do Martinusa. Mam nadzieję, że odbierze. Nie mogę trzymać trupa do rana. W każdej chwili Annika może się obudzić, albo ktoś wejść.

-Pojebało cię? Jest 4 w nocy.- niech powie to temu debilowi z podłogi.

-Proszę przyejdź.- tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.

-Będę za 20 minut. Co się stało? - Hmmm... Jakby to ująć.

-On tu leży i się nie rusza.- teraz do mnie dociera co zrobiłam...

-Spokojnie skarbie. Zaraz będę. Pa.- również się pożegnałam i usiadłam na łóżku.

Wpatrywałam się w ciało i doszłam do wniosku, że dobrze mu tak. Po chuj tu przychodził. Jeszcze chciał mnie udusić.

Po chwili do pokoju wparował Tinus ze Storem. Blondyn odrazu mnie przytulił i spojrzał na moją szyję. Co innego czarnowłosy. Ten podszedł do ciała i je kopnął, bo jak to ujął "Chciałem sprawdzić czy żyje".

Opowiedziałam chłopcom o całym zajściu. W między czasie pan z podłogi wstał, co znaczy, że żyje. Był dość agresywny, ale nasz kolega mocno ścisnął go za ramię, a ten zasnął i znów wrócił do wcześniejszej pozycji. Widocznie leci na podłogę, co kto woli.

-Dobra stary. Weź go zawieź do willi i przywiąż go tam. Ja jeszcze zostanę.- Nie wiem czy jeszcze uda mi się zasnąć. Choć znając mnie to wszystko możliwe.

-Już się robi ziom.- po chwili usłyszałam huk, dlatego spojrzałam na Storma.

Okno było otwarte, czarnowłosy przy nim, a ciała brak. Czyli już wiemy co to był za dźwięk. Oni to są jednak niemożliwi.

Po pewnym czasie Storm wyszedł, a ja z Martinusem położylismy się na łóżku. W jego objęciach czułam się wspaniale. Miałam już zasypiać, ale usłyszałam cichy szept.

-Musimy znów do mnie pojechać.- kocham też jego niski, czuły głos.

-A po co niby?- wtej chwili spojrzałam kątem oka na jego otwarz i widziałam lekko zboczony uśmiech.

-Tobie to tylko jedno w głowie.- zaśmiałam się i wtuliłam mocniej w poduszkę, a po chwili usnełam.


~~~~~~~~~

Mój kot jednak dał sobie spokój i pozwolił mi napisać rozdział, więc jestem mu wdzięczna 😂 😂
Możecie dać w komentarzu czy rozdział wam się podoba.
Kolejny rozdział już jutro 💕

New life | M.GOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz