wystrzał

216 10 5
                                    

   Siedzę tu jakiś czas i zaczyna mi się strasznie nudzić! Ale co można robić w takim miejscu? No właśnie nie wiem! Zaraz mam pomysł! I zaczynam być głodna... Właśnie w tędy zauważyłam jak ktoś chodzi po celach i rozdaje posiłki. Niektórych omija, a niektórym... Daje kawałek papieru... To musi być jeden z naszych! Gdy podszedł do mojej celi wyszeptałam prawie nie ruszając ustami:
- Przekaż Zośce, że żyje i że trzeba przenieść koszyk.
Pokiwał prawie nie zauważalnie głową na znak, że rozumie. Podał mi jedzenie i wtedy do mojej celi wszedł żołnierz. Nawet nie zdążyłam ugryźć chleba! Wyciągnął mnie z celi i zaczął prowadzić. Dotarliśmy do pokoju, w którym mnie jeszcze nie było. W środku stał Rzesza i jakaś drugą osoba.
Rzesza podszedł do mnie i się zapytał:
- Boisz się mnie? - uśmiechnął się chytrze. Nic nie odpowiedziałam.
- A czy mnie nienawidzisz? - powiedział już oschlej.
- Nie. - odrzekłam zgodnie z prawdą. Nie nienawidziłam go. Na pewno się go bałam, ale jakiś innych uczuć mu nie okazywałam. Wiem że powinnam pałać do niego gniewem, ale po prostu nie umiałam.
- Jeszcze zobaczymy... - wyszczeżył swe zęby - A teraz porozmawiajmy o tym co się dzieje w Polsce... Gdzie jest wasza kwatera?
Milczałam. Nie powiem mu niczego.
Walnął mnie z całej siły w twarz, aż upadłam.
- Nie chcesz mówić?! - krzyczał. - Dobrze!
Powiedział coś po niemiecku do tego mężczyzny, który tu stoi. On podszedł z kijem w ręku i zaczął mnie nim oglądać. Przez jakiś czas zadawali mi pytania, a że nic im nie mówiłam on znowu okładał mnie kijem. Gdy byłam już wymęczona przyszedł jakiś żołnierz i mnie zabrał z powrotem do celi. Gdy tylko się w niej znalazła zemdlałam. Obudziłam się następnego dnia. Akurat ktoś rozdawał śniadanie. Ów ktoś podszedł do mojej celi i powiedział:
- Koszyk bezpieczny. - I odszedł. Byłam szczęśliwa tą informacją. Koszyk to określenie na moją rodzinę. Była ona bezpieczna! Och... Coś czuję, że jeśli wrócę do domu to mama mnie zamorduje. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zjadłam śniadanie i znów zaczęło mi się nudzić więc usiadłam przy ścianie i zaczęłam śpiewać:
- Nie bedzie Niemiec pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił...
- Masz anielski głos. - przerwał mi ktoś. Spojrzałam w górę i zobaczyłam przede mną Rzesze. Szybko wstałam. Byłam tak pochłonięta śpiewem, że nie zauważyłam jak wchodzi.
- Pewnie mnie teraz nienawidzisz... - uśmiechnął się irytująco.
- N-nie... - nie wiem dlaczego, ale poczułam, że paraliżuje mnie strach.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę, która się czułam.
- Ach tak? - zaczął się do mnie przybliżać - Jak to możliwe?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć on złapał mnie za ręce i wywrócił na podłogę. Próbowałam się wyrwać, ale byłam za słaba. Gdy chciałam krzyknąć on zakrył mi usta.
- Ciii... - wysyczał - Nie psuj mi zabawy...
Zaczęłam się szamotać. Nic to jednak nie dało. Przyłożył swoją twarz do mojej i mnie pocałował. Jego oślizgły język przedostał się do moich ust. Zaczął mnie obmacywać i wtedy udało mi się uwolnić nogę. Bez większego zastanowienia kopnełam go w kroczę. Pościł mnie i krzyknął z bólu. Ja prędko się od niego odczołgałam się.
- Nie myśl, że mi uciekniesz. - powiedział z bulem. Wtedy zauważyłam leżący obok niego pistolet. Musiał mu wypaść. Podczołgałam się do nie. Chwyciłam broń, wycelowałam i strzeliłam... Trafiłam...
================================
A zabawie się w polsata... Zła ja >:3. Mam nadzieję, że wam się podoba opowieść! Jeśli zauważyłeś błąd napisz o nim w komentarzu!!! Papatki 😙😙😙

Wojna CountryhumanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz