Rozdział 1

95 8 1
                                    

Każdy dzień zaczynałam w ten sam sposób. Ciemna, mocna kawa i ciastka. Wymarzone śniadanie każdego dziecka. I moje. Zerkałam na zegar wiszący na ścianie i uśmiechałam na widok zdjęć z mojego dzieciństwa. 

-Urocza jest, co nie?- spojrzałam na postać, stojącą w drzwiach i uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. 

-Myślę, że jest najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. Nie mogła trafić na lepszą rodzinę zastępczą. Nawet jeżeli jesteś to tylko ty Fury- wstałam powoli i zebrałam swoje rzeczy ze stołu. Zrobiłam miejsce dla mojego ojca i podałam mu kubek z ciepłą kawą. 

Nigdy nie widziałam go z kobietą. Zawsze był oddany tylko pracy i mnie. Teraz myślę, że już jest dla niego za późno, ale gdyby przyprowadził jakąś kobietę, nadal bym go kochała. Tylko częściej zastanawiałam się jaka kobieta byłaby w stanie przymknąć oko na ciągły pracoholizm ojca i jego dorosłą adoptowaną córkę. 

-Kiedy zaczynasz zajęcia?- spytał, siadając na moim miejscu. Sprzątnęłam szybko dookoła i zmyłam naczynia. Po kilku minutach ogarnęłam w końcu pomieszczenie i zostawiłam idealny porządek, tak jak lubił to ojciec. Wszystko na swoim miejscu, tak jak powinno być.

-Za jakieś 10 minut. Biorę twój motor- nim zdążył zaprotestować wyciągnęłam klucze z jego kieszeni i podeszłam do drzwi. 

Wyszłam szybko i podeszłam do czarnego motoru zaparkowanego przed naszym domem. Ojciec patrzył na mnie z okna i machał. Gdy odjeżdżam mam pewność, że ojciec już zdążył przygotować się do pracy. Zawsze tak było. Znikał jak tylko wychodziłam za próg domu. A wracał późno wieczorem. Im stawałam się starsza  tym częściej wychodził i czasem nawet nie wracał na noc. 

Weszłam do szkoły, zostawiając uprzednio motor na parkingu. Przywitałam się z kilkoma osobami i zniknęłam w pokoju nauczycielskim. Nikt nie był jakoś specjalnie szczęśliwy. Uśmiechnęłam się do współpracowników, a oni odwrócili wzrok, nie patrząc nawet na moją twarz. Nie mieli do mnie jakiegoś specjalnego szacunku. Może gdyby poznali mojego ojca, to wtedy mieli by do mnie jakiś szacunek. Zebrałam swoje rzeczy z szafki i raz jeszcze uśmiechnęłam się do osób w pomieszczeniu, po czym wyszłam z pokoju nauczycielskiego. 

Na korytarzu wyczułam trochę więcej szacunku do mojej osoby. Uczniowie traktowali mnie z poważaniem, bo byłam wystarczająco wymagająca, a to wychodziło mi idealnie. Każdy uczeń się uśmiechał lekko i dotarło do mnie, że coś jest nie tak. Oni coś knuli.

-Co tu się dzieje, John?- spytałam jednego z uczniów, łapiąc go delikatnie za ramię. Jego mina automatycznie się zmieniła. 

-Nie miało tu pani jeszcze być, panno Danvers

-A to ciekawe skarbie. Gdzie kumple?- John pokazał jakiś kierunek, a ja zaciągnęłam go we wskazane miejsce. Oczywiście nie zrobiłam nic co byłoby zakazane, ponieważ bardzo lubiłam moją pracę. John zerknął przerażony na kolegów, którzy nagle przestali przygotowywać się do jakiejś dziwnej akcji. 

-Rączki do góry chłopcy- powiedziałam pewnym głosem i uśmiechnęłam się delikatnie. Podnieśli ręce i szybko ustawili się w szeregu, patrząc niepewnym wzrokiem w podłogę. 

-Chcieliśmy tylko zrobić kawał pani dyrektor, bo ostatnio wstawiła nam uwagi

-A co jeśli pójdę z tym do pani dyrektor?- na ich twarzach pojawiło się przerażenie, ale uśmiechnęłam się do nich tylko delikatnie i przepuściłam w drzwiach. Gdy oni opuścili pomieszczenie, zerknęłam na ich plan i przygotowany żart. Zauważyłam plan dziwnie skomplikowanej bomby. Pewnie miała to być jakaś atrapa, ale przykuł moja uwagę jeden malutki fragment. Do wykonania jej chcieli użyć prawdziwych materiałów, które mogły spowodować wielkie szkody a nawet pozbawić życia osoby znajdujące się w pobliżu. Powinnam iść z tym do dyrektorki. Powiedzieć jej o tym. Ale nie byłam kapusiem. A to tylko dzieci.

Zabrałam plany bomby i zwinęłam je, by nikt nie zobaczył co one zawierają. To tylko dzieci. A to tylko głupi żart. Nie wiedzieli pewnie, że mogą komuś zrobić krzywdę dlatego nie powiedziałam o tym nikomu. Żadnemu nauczycielowi, pracownikowi czy uczniowi. Wszystko trzymałam w tajemnicy aż do końca dnia.

Gdy wróciłam do domu Fury'ego jeszcze nie było. Nie spodziewałam się jego powrotu zbyt szybko dlatego rozłożyłam plan na stole w jadalni. Przyjrzałam mu się jeszcze raz. Dokładniej. Każdy szczegół był dopracowany perfekcyjnie. Wszystkie proporcje zachowane. Na tylko by zabić dyrektorkę, ale by nie narobić zbyt dużych szkód. Według mnie nie spowodowało by to śmierci nikogo oprócz dyrektorki. Musiała im podpaść. Zrobić coś co nie spodobało się dzieciom. Tylko co? Tylko jak?

Siedzenie nad planem pochłonęło mnie kompletnie. Nawet nie usłyszałam parkującego samochodu czy trzaskających drzwi. Próbowałam tylko zrozumieć jak i po co. Ale dokładne obliczenia czy szczegółowe rysunki nic mi nie dawały. Nie rozjaśniały nawet skrawka sytuacji.

- Już wróciłem Summer!- dopiero głos Fury'ego zza moich pleców oderwał mnie od kawałka papieru. Zerknęłam na niego i zauważyłam ogromne zmęczenie malujące się na jego twarzy.

- Wszystko gra? Wyglądasz okropnie- nie zareagował na moje słowa tylko pochylił się nad planem, przyglądając mu się.

- Ty to narysowałaś?- usiadł na przeciwko i przekręcił plan do siebie, robiąc dokładnie to, co ja przez ostatnich kilka godzin. Przyglądał się każdemu szczegółowi i malutkim obliczeniom.

- Nie. Zabrałam ze szkoły. Jacyś uczniowie chcieli zrobić kawał dyrektorce- na twarzy Fury'ego pojawiło się skupienie jakiego jeszcze nie widziałam. Nie odzywał się przez dobrych kilka minut patrząc na rysunek.

- Ta bomba mogłaby zabić nawet kilkaset osób. Promieniowanie po jej wybuchu mogłoby zniszczyć całe miasto- powiedział po chwili i wstał szybko, zabierając ze sobą plan. Wstałam szybko by go powstrzymać.

- To tylko niewinny żart. Dzieci nie są w stanie zrobić czegoś tak groźnego- moje słowa nie wywołały na nim żadnego wrażenia. Jedynie wziął kluczyki do auta z szafki i zmierzał do wyjścia.

- Mylisz się Summer. Niektóre dzieci mają takie zasoby pieniężne i zbrojne o jakich nawet ci się nie śniło- wybiegłam za nim na podjazd, starając się chronić moich uczniów. To tylko niewinny żart. Nieważne w jakim świetle przedstawił to Fury dla mnie to dalej był niewinny żart.

- Masz kogoś na myśli?- liczyłam, że powie mi prawdę. Liczyłam, że tym razem nie ukryje aż tylu potrzebnych mi informacji.

- Chcę tylko byś była bezpieczna. Obiecałem jej to- zostawił mnie samą na podjeździe, zastanawiającą się co dalej. Tyle pytań, na które nigdy nie poznałam odpowiedzi. Tyle zagadek, których Fury nigdy mi nie wytłumaczył. I tyle nowych rzeczy, na które jedyną odpowiedzią była ona. Obiecałem jej to jego wymówka na każde trudne pytanie.

Hejka! Witajcie w pierwszym rozdziale. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nie ma w nim co prawda zbyt wiele akcji, ani odpowiedzi, ale jakoś trzeba zacząć, co nie?
Dzięki za mobilizację do pisania i mnóstwo cudownych pomysłów Sallyweirdogirl07  💖♥️

Quaerens veritatenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz