Siedzieliśmy na kanapie u niego w domu. On grał na konsoli, a ja smarowałam mu plecy kremem przeciw oparzeniom słonecznym.
- Zimne! – podskoczył, rzucając pada na podłogę. Zaśmiałam się perliście. Spoglądając na niego nikt nie pomyślałby, że jest taki delikatny.
- Uspokój się Malik, i nie skacz tak bo jeszcze złamiesz paznokieć. – prychnął, naciągając koszulkę. Złapał mnie za rękę, mocno wbijając swoje palce w moją skórę. Patrzył mi w oczy, po chwili puszczając moja dłoń i ruszył w stronę kuchni z gniewnym wyrazem twarzy. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, patrząc w lustro w rogu pokoju. Zawsze uwielbiałam go denerwować.
- Dlaczego mnie nie kochasz ? – szepnęłam, leżąc koło niego na naszej ich łące. Wpatrywaliśmy się w gwiazdy, nasze splecione ręce to nie tylko 10 palców zaciśniętych w wspólną pięść. To dwie ręce, które Bóg połączył jednością i sprawił, że Ci naiwniacy myśleli, że mogą tworzyć wspólną całość. Sądzili, że mogą ze sobą współgrać niczym sól i cukier. Ha!
Co raz częściej zdarzało mi się przyłapywać siebie na myśleniu, kim tak naprawdę jesteśmy. Przyjaciółmi, kochankami, a może jesteśmy dla siebie nikim? Chciałam być kochana, ale nie do końca przez niego. On kochał ją, ja kochałam siebie. Częściowo, ale jednak kochałam. Kochałam to, że nie byłam jedną z tych nastolatek, które non stop chodzą na imprezy i zmieniają co kilka dni chłopaka na tak zwany „lepszy model”. Różniło nas wiele. Dla nich pogardą było czytanie książek, ponieważ ludzie uważali by je za totalne frajerki. A ja to kochałam. Kochałam żyć życiem bohaterów. Porównywałam się do bohaterek książek. Marzyłam o tym, by odnaleźć w nich jakąś cząstkę siebie. Chciałam być taka sama. Chciałam być odważna. One były kochane, a ja gdzieś w głębi duszy chciałam, by Malik mnie pokochał, po to, bym mogła mu złamać jego już pokruszone serce.
- Amy, tłumaczyłem Ci już to wiele razy. – prychnęłam przypominając sobie jego krótką odpowiedz na moje pytanie. Proste, zwykłe „NIE”, pod którym kryło się milion znaków zapytania. Jakby nie mógł nigdy rozwinąć swoich myśli.
Tym samym słowem odpowiadał na to, czy chce soli do swoich frytek albo czy chce, by umyto mu szybę samochodu na stacji benzynowej.
„Nie”
No a przecież mówimy o miłości a raczej jej braku do mnie. Chyba, że właśnie tyle dla niego znaczyłam.
Dla niego byłam tylko krótkim, nic nie znaczącym słowem, które rzucał na wiatr, a ja unosiłam się po dolinie samotności.
„Nie”.
- Nie mów że zaczęłaś mnie kochać, bo wybuchnę śmiechem.
TAK. NIE. TAK. NIE. TAK. NIE. TAK. NIE. TAK. NIE. TAK. NIE. TAK. NIE. TAK NIE. TAK. NIE. TAK. N-I-E.
N-I-E
Nie ma się nad czym zastanawiać, oczywiście, że nie.
- Dobrze o tym wiesz, że ja nie kocham. – mruknęłam, próbując uwolnić dłoń z jego ciasnego uścisku.
Nic z tego. Wciąż szczelnie trzymał mnie za dłoń, zapewne myśląc, że to ona. Chciał, by to była ona, bo pragnął odwzajemnionego dotyku, a także odwzajemnionej miłości. A ona była gwiazdą na niebie, na które właśnie patrzył. Wiedział, że Ona wszystko widzi. Pragnęła z nim być. Pragnęła stąpać po Ziemi, a wyszło na to, że stąpała po nicości. Bo była już tylko duszą, a jej serce leżało kilka metrów pod ziemią wciąż niemo bijąc dla Malika.
- Dobrze wiesz, że możesz kochać. Możesz pokochać kogo tylko zechcesz. Ale nikt nie zagwarantuje Ci tego, że będziesz kochała z wzajemnością. - wiedziałam, że ma rację. To było oczywiste bo zawsze ją miał. To ona nauczyła go dystansu do świata. Ale jej już tu nie było. A ja byłam niemal w 100% pewna, że całe zło życiowe, które mnie spotkało, mogę zawdzięczać właśnie jej. Mściła się za to, że nie mogła z nim tu być. Posłałam bezczelny uśmiech w stronę nieba. Ja mogłam.
- Powiesz mi gdzie jedziemy? - Rozglądałam się wokół siebie, a jedyne co mogłam zobaczyć to drzewa, które uciekały przed nami, a przynajmniej tak to wyglądało, zważywszy na to, że na liczniku jego samochodu widniało okazałe 160km/h.
Uśmiechnął się.
- Tracisz czas na pytanie mnie o to, dobrze wiesz, że nigdy nie ujawniam niespodzianek.. Sądziłem, że znasz mnie na tyle dobrze, by to wiedzieć.
I teraz dotarło do mnie, że praktycznie go nie znałam. Ok, wiem że ma na imię Zayn. Zayn Jawaad Malik. Dwa imiona, para niewidzialnych skrzydeł, para czekoladowych oczu, dwie ręce, dwie nogi, kilkadziesiąt tatuaży. Anioł. Było czym się dzielić, nie? Ha. Szkoda tylko, że nie chciałam się nim dzielić. Bo na swój sposób był mój, a to nie tylko kwestia posiadania. Widząc go od razu można stwierdzić, że to egoistyczny dupek. Bo jeśli mam być szczera, to tak właśnie wygląda. Szkoda tylko, że ludzie którzy go nie znają tak właśnie myślą. Z każdą sekundą w jego obecności mogę poznać stronę delikatnego, może trochę zagubionego chłopaka mężczyzny, który wpadł w bańkę miłości. Niefortunnie zakochany w dziewczynie, która przez jeden jego błąd musiała odejść. Nigdy nie zdradził mi jej imienia. Sądzę, że to zbyt wcześnie by je wymawiać.. lub zbyt późno by je pamiętać.
Po kilkunastu minutach nareszcie dojechaliśmy na miejsce. Lekko zaniedbany budynek, na którego dachu widniał świecący napis „Bowling”.
- Nie wierzę, że zabrałeś mnie na kręgle! – krzyknęłam uradowana, próbując jak najszybciej rozpiąć pas, który jak na złość musiał się zaciąć.
Posłał mi kpiarskie spojrzenie. Dzięki za pomoc, Malik.
Po znalezieniu odpowiedniego rozmiaru butów dla nas, nareszcie ruszyliśmy w stronę ściany, a na stojącej tam szafie widniało kilkadziesiąt różnokolorowych kul. Mężczyzna wyglądający na około 40 lat sięgnął po dwie czerwone kule.
- Ona nie lubi czerwonego. – rzucił szorstko, a ja spojrzałam w jego kakaowe oczy z szokiem wymalowanym na twarzy. Skąd wiedział?Przecież nigdy mu o tym nie wspominałam.
Mężczyzna z widocznym na twarzy znudzeniem odebrał od nas jedną z czerwonych kul i podał mi w zamian różową. Jeszcze kokardek brakuje i będzie komplet.
Ruszyliśmy w stronę torów do gry a ja przez cały wieczór mogłam oglądać dumny uśmieszek Malika. I sądzę, że to nie tylko z powodu tego, że cały czas wygrywał.
No i mamy rozdział 1 :) Nie wiem czy ktoś to czyta czy też nie.. Więc jeżeli zaglądacie tu, podoba Wam się to ff lub Wam się nie podoba - to proszę wyraźcie swoją opinię. Chcę wiedzieć co robię dobrze a co źle.
Dzisiaj dodam kilka rozdziałów aby chętni mieli się w czym zagłębić. x
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu. x
CZYTASZ
The stars follow you. / Zayn M.
RandomJak poradzić sobie z nieodwzajemnioną miłością? Pogmatwane uczucia, zabłąkane myśli. 'On kochał ją, ja kochałam siebie.' On - toksyczna, trująca i uzależniająca substancja. Najpiękniejszy przymiotnik kryjący w sobie arogancję i chamstwo. To jego na...