Rozdział 2

719 49 0
                                    

Przypominam,że pochyła czcionka to wspomnienie/wyrawany epizod. PS: nie martwcie się, że nie rozumiecie tych tresci z przeszlosci. :) powoli wszystko zacznie się rozjasniac :) jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem, mam juz napisanych okolo 6 rozdziałów, więc myślę, że jest ok. :) Enjoy!

                                                                                             ***

Siedzieliśmy na jednej z ławek w pobliskim parku. Dojadaliśmy popcorn, którego zostało dosyć sporo. Za bardzo pochłonięci byliśmy filmem by móc cokolwiek przełknąć. Byłam z siebie dumna, że wyciągnęłam Malika na jeden z - jak on to określił – „durnych romansów”. Nie codziennie widzi się faceta który nieudolnie potrafi zakryć swoje łzy podczas sceny, gdzie główny bohater ginie oddając życie na rzecz swej ukochanej.

- Mogę Ci zadać pytanie? – wolałam zapytać niż po raz kolejny wysłuchiwać tego, że wtrącam się w nie swoje sprawy.

Lekkie przytaknięcie uznałam za „tak”.

- Zrobiłbyś to dla mnie? – szepnęłam, mimo że znałam odpowiedź. Ale serce wciąż łudziło się, że może zmienił zdanie. Może jego uczucia się zmieniły. Może jego serce już nie należy do Niej. Popatrzył na mnie lekko marszcząc brwi, nie za bardzo wiedząc co znowu chodzi mi po głowie. – No wiesz, zginąłbyś za mnie?

 

Nie wiem ile czasu minęło. Sekunda, minuta, wieczność. Aż w końcu usłyszałam. Jedno z jego ulubionych słów. Trzy litery, które wyrwały moje serce z pierwotnego miejsca i wsadziły je tam ponownie, tyle że do góry nogami.

- Nie.

Oficjalnie mogłam stwierdzić, że byłam głupia. No bo przecież znałam odpowiedź na to pytanie. Od samego początku powtarzał, że mnie nie pokocha. Przecież ja też go miałam nie kochać.

Miałam.

Chciałam, żeby ktoś kiedyś uciął mi język. W końcu bez języka można żyć. A bez serca już niekoniecznie. Bo z każdym jego wypowiedzianym słowem moje serce pękało, ale nadzieja starała się je bez przerwy odbudowywać, szkoda tylko że nie za bardzo jej to wychodziło.

Patrzył przed siebie, wpatrując się w poruszające się liście.

Wiedziałam, że nie powinnam brnąć w to dalej, ale zanim się spostrzegłam, jedno proste pytanie, niekontrolowanie wyleciało z moich ust.

- Dlaczego? – zapytałam wstrzymując oddech.

Jedno bicie serca.

Spojrzał w moją stronę.

Kolejne uderzenie.

Ciche westchnięcie.

Kolejne bicie.

Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Byłam tylko ja i był tylko aż On.

- Bo nie jesteś tego warta.

 

Zaparkował pod moim mieszkaniem. Mimo, że powinnam już iść, a on powinien ruszyć w stronę swojego domu, żadne z nas nie ruszyło się nawet o milimetr. Myślałam o dzisiejszym wieczorze. Nigdy nie spotkałam beztroskiego Malika, który cały czas śmiałby się widząc, jak ktoś nie może trafić w kręgle ustawione na końcu toru. Uśmiechał się nawet wtedy kiedy przypadkowo wylałam mu trochę shake’a na jedną z jego najlepszych koszulek. Od praktycznie samego początku znałam go jako zdystansowanego, może nawet trochę nieśmiałego chłopaka, który swojego uśmiechu nie pokazywał byle komu. W takim razie, powinnam czuć się wyróżniona, prawda?

Spojrzałam na jego koszulkę upewniając się, że mała, różowa plama wciąż tam jest i że ten dzień nie był tylko wytworem mojej wybujałej wyobraźni.

Była tam.

Cisze w samochodzie przerwał mój donośny śmiech. Był taki prawdziwy, mimo że nie wiedziałam, co było jego przyczyną. Możliwe, że to on nią był.

Pożałowałam tego, sądziłam, że uzna mnie za wariatkę, którą z pewnością byłam. Szok wypisany na mojej twarzy musiał być ogromny słysząc, że Zayn zrobił to samo. Ciszę na opustoszałej ulicy przecinał nasz donośny śmiech spowodowany tak naprawdę nie wiem czym. 

Po chwili oboje się uspokoiliśmy, a nasze oddechy ponownie dążyły do tego, by być równomierne. Siedziałam na miejscu pasażera, patrząc w dół na swoje paznokcie. Myślałam o tym, że Malik jest taki sam jak ja. Byliśmy jedną duszą w dwóch ciałach.

- Wiesz..

Poczułam jego spojrzenie na sobie, lecz wciąż starałam się patrzeć na swoje palce. Wiedziałam, że jeśli na niego spojrzę, nie zdobędę się na odwagę, by w końcu mu to powiedzieć. W sumie, zwlekałam z tym odkąd go poznałam.

- Chyba zaczynam Cię lubić.

Nie oglądając się w jego stronę szarpnęłam za klamkę od drzwi i jak najszybciej ruszyłam w stronę mieszkania. Bałam się jego odpowiedzi, wiedząc że zapewne znów usłyszę reprymendę o tym, jak głupia i naiwna jestem, i że popełniam błąd. Wyobrażając sobie tą chwilę zawsze chciałam, by Malik ruszył za mną i odpowiedział mi tym samym. Codziennie śnił mi się nasz pierwszy pocałunek. Szczerze, podświadomie liczyłam na to, że dojdzie do niego właśnie dzisiaj, a mogłam tak uważać, ponieważ spędziliśmy naprawdę miły i zabawny wieczór tylko we dwójkę. Każda z naiwnych nastolatek stwierdziłaby, że była to randka.

 R-a-n-d-k-a.

Zatrzasnęłam drzwi od mieszkania i oparłam się o nie plecami, a moja podświadomość próbowała zarejestrować czyjeś kroki kierujące się wprost do moich drzwi. Szkoda tylko, że jak zwykle za dużo fantazjowałam.

On natomiast zamiast ruszyć za nią, siedział wciąż w swoim samochodzie patrząc w stronę, gdzie jeszcze kilka minut temu pędem ruszyła w kierunku mieszkania, nawet nie oglądając się za siebie. Była taka sama jak Ona. Patrząc na każdy ruch Amary widział kobietę jego życia. Może to dlatego, że miał ją za ideała, a w każdym ruchu, w każdym geście Amary, widział ją. Jego osobistego anioła, który teraz zapewne patrzył na niego z góry. Był pewny, że była zła widząc, że spędza czas z inną dziewczyną, bo zawsze była cholerną zazdrośnicą, no ale przecież przez cały ich związek powtarzała, że nawet jeśli ze sobą zerwą – ma być szczęśliwy. W takim razie powinna cieszyć się z jego, nawet minimalnego szczęścia, prawda? Czy jej śmierć można uznać za zerwanie?

Niepotrzebnie nad  tym tyle myślał, bo na koniec i tak doszedł do wniosku, że dziewczyna oczekuje od niego zbyt wiele, a on nie mógł jej tyle dać. W zasadzie mógł, ale nie chciał. Była zbyt naiwna myśląc, że mogliby być parą kochanków. Oczekiwała miłości. W sumie od samego początku widział, że liczy na wielką miłość. On tylko i wyłącznie mógł ofiarować jej swoją obecność, jedynie od czasu do czasu mógł rzucić jej krzywy uśmiech, nic specjalnego. Może i czuł się szczęśliwy w jej towarzystwie, ale TO szczęście było tylko nic nie znaczącą kroplą w morzu szczęścia, które dzielił z kobietą jego życia. Nie mogła liczyć na jego serce, bo należało ono tylko i wyłącznie do uroczej blondynki, którą wciąż kocha bezgranicznie.

ZA WSZYSTKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM, BO NIESPRAWDZONY. X  

The stars follow you. / Zayn M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz