Rozdział 6

531 40 5
                                    

Siedziałam na balkonie jeszcze długi czas. Przypadkowo zagarnięta butelka wina dotrzymywała mi towarzystwa. Nie pamiętam, którą to już lampkę wina spożywałam. Dawało mi ukojenie, sprawiało że starałam się myśleć racjonalnie. Cóż, zazwyczaj starałam się myśleć racjonalnie, póki w moim życiu nie pojawił się Malik. Był odskocznią. Był odskocznią w przepaść. Sprawiał, że słabłam, a ja nie mogłam być słaba. Rysowałam przypadkowe okręgi na mojej nodze a moja głowa pulsowała. Nie rozumiem po co mnie tu zabrał, skoro zostawił mnie samą na jakimś balkonie. Co był z nim do cholery nie tak? Był zmienny jak pogoda. I ta cecha właśnie nas łączyła.

- Wszystko w porządku, panienko?

Kobieta w skromnej, czarnej sukni stała przede mną z współczuciem wymalowanym w jej zielonych oczach. Skanując ją wzrokiem, pomyślałam, że ona też nie pasuje do tego towarzystwa. Na jej szyji nie było przeróżnych łancuchów i diamencików. Nie wyglądała na bogatą, ale niewątpliwie miała bogatą duszę. 

- Um.. tak. - mruknęłam, odwracając wzrok. Dziwnym trafem było mi wstyd za moją słabość. Zamiast iść i pokazać Malikowi, że potrafię się bawić i jestem silna nawet bez niego, to siedziałam tu i użalałam się nad sama nie wiem czym.

- Jakiś młodzieniec złamał Ci serce? - sądziłam, że już sobie poszła. Niekontrolowanie pokiwałam głową w potwierdzeniu, choć nie wiem czy to było słuszne. Nie złamał mi serca, ponieważ nawet go nie kochałam. Lubiłam go, można nawet powiedzieć, że byłam w nim zauroczona. Zawsze kręcili mnie totalni frajerzy, kolesie którzy byli niedostępni. Pragnęłam mieć kogoś takiego przy sobie. Kogoś, kto niezbyt często okazywałby swoje uczucia, ale gdyby już to robił - sprawiałoby to, że kochałabym go jeszcze bardziej. Nie potrafiłam przypisać tego do Zayn'a. Był zbyt wielkim dupkiem. Miał sprawiać, że go pokocham, a z dnia na dzień dziwnym trafem czułam do niego obrzydzenie.

- Nie przejmuj się. Znajdziesz jeszcze kogoś wartego Twojej miłości.

Uśmiechnęła się i odeszła. Mozliwe, że miała rację. Po co mi Malik skoro mogłam mieć kogoś o wiele lepszego? Z takim nastawieniem ruszyłam w stronę sali, dumnie, z przyklejonym uśmiechem na twarzy.

                                                                                              *** 

Oblizał usta po wzięciu kolejnego łyku z lampki, w której było czerwone wino. Zamrugał oczami a ja nawet z tej odległości mogłam dostrzec jego długie rzęsy. Uśmiechał się, ale ja wiedziałam, że tak naprawdę był to wymuszony gest. Wokół jego oczu nie pojawiły się malutkie zmarszczki jak wtedy, gdy jego uśmiech jest szczerzy. Mimo, że nie znałam jego najszczerszego uśmiechu, ponieważ nadzwyczajniej nigdy go u niego nie widziałam. Był wiecznie niezadowolonym dupkiem, wszyscy o tym wiedzieli.  Pierwszą myślą kiedy go poznałam, w tę noc na łące, było to, że jest po prostu słaby. Pamiętam, że wtedy płakał lecz nie wyjawił mi powodu takiej reakcji. Szeptał coś pod nosem, a ja dopiero podczas naszego drugiego, przypadkowego spotkania dowiedziałam się, że był na prochach. Był arogancki, jak widać od tamtej pory nie wiele się zmienił.

Staliśmy wciąż na łące patrząc jedynie na swoje twarze. Na łące osiadała mgła. Był środek nocy, wokół nas panowała niemal idealna cisza, przerywana jedynie naszym głębokim oddechem. On wciąż próbował dojść do siebie. Patrzyłam na ślady spływających łez na jego policzkach. Jego oczy było czerwone, zapewne od płaczu. Było mi go szkoda. Nie zasługiwał na jakiekolwiek zło. Odkąd mój kontakt z rodzicami się urwał, pragnęłam dla ludzi jak najlepiej. Może dlatego, że nigdy nie doświadczyłam miłości, pragnęłam jej dla innych ludzi. 

- Dlaczego się na mnie patrzysz? - zapytał, jego głos był głęboki i zachrypnięty. Na moje skórze pojawiły się ciarki. Byłam nim przerażona, ponieważ jedynymi osobami, które były w pobliżu, byliśmy tylko my dwoje. Byłam głupia, ponieważ równie dobrze mógł okazać się jakimś gwałcicielem lub zabójcą. Mógł mnie udusić a moje zwłoki zakopać pod przypadkowym drzewem. Cóż, przynajmniej nikt by nie płakał z mojego powodu.

The stars follow you. / Zayn M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz