Jestem w trakcie pisania rozdziału z perspektywy Malika i trochę się jaram bo mam spoko pomysł, który mam nadzieje ze wypali :)
***
Ze snu wybudziło mnie pukanie w drzwi. Ok, może pukaniem nie można było tego nazwać, bardziej pasowało w tej sytuacji wytłumaczenie, że ktoś ćwiczy do jakiś durnych zawodów o nazwie „Wyważenie jak najwięcej drzwi za pomocą tylko jednej pięści.” Spojrzałam na zegarek i pierwsze co wymsknęło mi się z ust było ciche kurwa widząc godzinę na swoim telefonie.
Pieprzona 3:47.
Leżałam jeszcze przez chwilę licząc na to, że tej osobie pomylił się numer mieszkania, albo co lepsze, któryś z sąsiadów wyszedł ze swojego łóżka i strzelił mu po mordzie. Za pewne też bym tak zrobiła gdybym znalazła w sobie choć odrobinę siły i chęci. Niestety, nic podobnego się nie stało, a walenie w drzwi wciąż nie ustawało. W końcu zmotywowałam się do tego by wysunąć się spod ciepłej kołdry.
Za żadne skarby świata nie pomyślałabym, że za nimi będzie stał on. Włosy miał poburzone niemal w każdą stronę. Był w samej koszulce, a ja widząc go trzęsącego się z zimna, mimowolnie zadrżałam.
Sądziłam, że było zimno, ale gdy światło lampki odbijającej się z mojej sypialni padło na jego twarz, domyśliłam się, że powodem jego drgawek nie był chłód panujący na zewnątrz. Płakał. Zayn Malik płakał. Widząc go takiego bezbronnego moje oczy zaszły delikatną mgłą, z każdą chwilą wzbierającą na sile. Zawsze tak było gdy widziałam go takiego, mimo że to był rzadki widok. Zacisnęłam ręce w pięści próbując się nie rozpłakać. Jeszcze tego by brakowało.
Wskazałam ręką w stronę salonu, a on powłóczył w stronę kanapy.
Bałam się pytać co się stało. Bałam się, że ponownie wybuchnie, tak jak to było ostatnio.
Spacerowałam po jednej z cmentarnych uliczek, próbując skupić myśli, które dręczyły mnie od kilku dni. W sumie nie od kilku dni, lecz od samego początku odkąd ich opuściłam. Zżerała mnie ciekawość, chciałam wiedzieć co u nich, jak się trzymają, czy starcza im na rachunki, a przede wszystkim chciałam wiedzieć czy tęsknią. Bo ja tęskniłam. Zdałam sobie sprawę z tego, kiedy zobaczyłam Malika ze swoimi rodzicami na zakupach. Wychylając się zza jednej z półek mogłam dostrzec jego uśmiech, który na moje oko był prawdziwy i szczery. Cieszyłam się, że jest szczęśliwy, mimo że jakąś cząstka mnie umierała z bólu widząc, że mi nie podarował nigdy takiego uśmiechu. Byłam pewna, że osobami które kochał najmocniej byli właśnie oni. Pomyślałam też o niej, ale serce szybko odgoniło tą myśl. Mówił, że ją kochał.
Kochał.
Czas przeszły.
- Co Ty tu robisz? – odwróciłam się i zobaczyłam go. Nie dziwię się, że go nie poznałam. Kaptur jego ulubionej czarnej bluzy zakrywał mu niemal pół twarzy.
- Spaceruję. – szepnęłam, uśmiechając się ponuro. To chyba nie najlepsze miejsce do rozmowy.
- Po cmenatrzu? Wow, Amy. Od samego początku podejrzewałem, że coś z Tobą nie tak, jak widać miałem rację, bo jesteś kurewsko dziwna. – posłał mi krzywo-kpiarski uśmiech. Zawsze był totalnym chamem. I zapewne jego słowa powinny mnie zaboleć lub urazić, jednak było wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że do mnie mówił. Mógł mówić cokolwiek, byleby tylko mówił.
Nastała dosyć niezręczna cisza. Rozglądał się wokół, jakby chciał przyłapać kogoś na przyglądaniu się nam. Lub, co jest bardziej prawdopodobne, po prostu się mnie wstydził i nie chciał, żeby ktokolwiek widział, że ze mną rozmawia.
- Przyszedłeś tu do niej? – zapytałam i kiedy moje niebieskie tęczówki spotkały się z jego czekoladowymi, a raczej pod wpływem złości czarnymi, wiedziałam, że nadepnęłam mu na odcisk.
- Nie twój pierdolony interes. – ruszył w stronę bramy, a ja nie mogłam nic poradzić na to, że uśmiechnęłam się do siebie, bo zdałam sobie sprawę, że powiedział do mnie aż 30 słów. Nie obchodziło mnie ich znaczenie. Liczyło się tylko to, że wymówił je sam Zayn perfekcyjnie-idealny Malik..
Ten trochę krótki, ale w sumie ma znaczenie co do ogółu historii :) niedługo się kończą te momenty 'wspomnień' i akcja bedzie głownie w terazniejszosci :)
CZYTASZ
The stars follow you. / Zayn M.
RandomJak poradzić sobie z nieodwzajemnioną miłością? Pogmatwane uczucia, zabłąkane myśli. 'On kochał ją, ja kochałam siebie.' On - toksyczna, trująca i uzależniająca substancja. Najpiękniejszy przymiotnik kryjący w sobie arogancję i chamstwo. To jego na...