Rozdział 7 cz.1

463 37 2
                                    

Nerwowo chodziłam po pokoju. Zanim się obejrzałam nadeszła ta nieszczęsna sobota. Cóż, najwidoczniej chyba tylko dla mnie, ponieważ reszta populacji świętuje fakt, że nastał weekend. Nie potrafiłam skupić swoich myśli na jednej czynności, czego skutkiem było chaotyczne bieganie po mojej sypialni. W głowie wygłaszałam wszystkie znane mi modlitwy, nie chcąc usłyszeć przeklętego dzwonka do drzwi oznaczającego przyjście niechcianego gościa. Od balu w firmie jego rodziców, patrzyłam na Zayn'a inaczej.  Kiedyś uznawałam, że mi się podoba. Był moim zauroczeniem. Cóż, mógł nim być, ponieważ oczywiście. Która dziewczyna nie poleciałaby na to zalotne spojrzenie kawowych oczu czy flirciarski uśmiech. Denerwowała mnie jego postura. Był pewny siebie, ponieważ miał poczucie swojej wartości, czego cholernie mu zazdrościłam. 

Moje myśli zostałe przerwane przez to, czego obawiałam się najbardziej. Dzwonek do drzwi odbił się od ścian pomieszczenia, a ja stanęłam w miejscu i niczym totalna idiotka wpatrywałam się w drzwi, podświadomie mając szczerą nadzieję, że osoba po drugiej stronie najzwyczajniej odejdzie. Podeszłam na palcach do drzwi, starając się usłyszeć jakikolwiek dźwięk wydobywający się przez tego dupka. Przecież niekoniecznie mógł to być on, prawda? 

Po chwili usłyszałam odgłos kroków, co oznaczało, że odszedł. Z półuśmiechem na twarzy delikatnie nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, które po chwilii zostałe pchnięte czyjąś silną ręką. Co do kurwy? O mały włos nie upadłam na podłogę, gdyby nie przyadkowo postawione krzesło, na którym się zatrzymałam. Podniosłam głowę i napotkałam jego wzrok, przeszywający i przenikliwy. Na jego ustach widniał zawadiacki uśmieszek, który miałam ochotę niemal zedrzeć z jego twarzy. Co tu było do śmiechu? Z tego co wiem, to on był bardziej niezadowolony z takiego obrotu spraw jak ta kolacja, niż ja. 

- To jakaś gra w kotka i myszkę i ja o tym nie wiem? - zapytał kpiąco. 

- Po prostu.. myślałam.. myślałam, że... - jąkałam się. 

Podniósł rękę, a gest oznaczał bym najprościej się zamknęła. Zamilkłam.

- Nie tłumacz się. Po prostu chodź, ponieważ chcę to już mieć za sobą. - mruknął, wzdychając.

Ruszyłam w stronę sypialni aby wziąć torebkę, po drodze poprawiając sukienkę, która jak na moje oko wydawała się za krótka. Niestety w zawartości mojej szafy nie było w czym wybierać. Chwyciłam torebkę, po czym udałam się do niego, a on kazał mi się pospieszyć, ponieważ stwierdził, że "nie po to do kurwy jechał tyle drogi, by oglądać moje mieszkanie". Oczywiście.

Udaliśmy się w kierunku jego czarnego, lśniącego samochodu, a ja mimowolnie poczułam nutkę zazdrości, ponieważ wiedziałam, że nigdy nie będzie mnie na taki stać. Wsiadł na miejsce kierowcy, a ja przez kilka sekund stałam jeszcze przed samochodem, ponieważ myślałam, że otworzy mi drzwi jak przystoi na dżentelmena. Widziałam coś takiego na filmach i po prostu chciałam tego doświadczyć. Nie tym razem - usłyszałam w podświadomości. 

Chwyciłam za klamkę przednich drzwi od strony pasażera ale on powiedział, abym usiadła z tyłu, na co wymownie uniosłam swoje brwi.

- Musimy jeszcze skoczyć po Emily. - odpowiedział na moje nieme pytanie. Okej?

Jak najskuteczniej starałam się ukryć moją zawiedzioną minę i z lekkim ociąganiem przesiadłam się na miejsce do tyłu. Ruszył z piskiem opon, a ja niemal nie wyplułam swojego wczorajszego śniadania. Mijaliśmy kolejne domy. Czułam na sobie jego wzrok rzucany w lusterko wsteczne, ale nie miałam odwagi stawić czoła temu spojrzeniu. Nerwowo przegryzałam wargę i skubałam swoje - na czarno pomalowane - paznokcie. Po chwilii stanęliśmy przed domem, dosyć pokaźnych rozmiarów, a ja znów poczułam tę cholerną zazdrość, ponieważ wiedziałam, że w żadnym stopniu nie przypasuję się do tego towarzystwa. Malik wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę, z uśmiechem na twarzy czekając na dziewczynę. Po kilku minutach drzwi się otworzyły, Malik'a uśmiech się powiększył, a mi oczy niemal wyszły z orbit, ponieważ cholera. Na pierwszy rzut oka w dziewczynie nie mogłam znaleźć żadnej wady pod względem wyglądu. Piękne, blond włosy, niebieskie oczy, idealnie proste zęby a wokół nich nienaganny uśmiech. Wszystkie te cechy dziwnym trafem były mi znajome. I nie, nie chodziło wcale o mnie. Te cechy idealnie opisywały Perrie. Tą, której już nigdy nie będzie. I teraz nareszcie wszystko zrozumiałam. Twierdził, że nie potrafi pokochać kogoś innego, ponieważ rzeczywiście tak było. Sądziłam, że po prostu pogodził się z jej odejściem, ale nie. On przeszedł w fazę zastąpienia. Szukał dziewczyny, która będzie mu przypominała jego pierwszą i jedyną miłość. 

Objął ją ramieniem w geście przywitania, a ona złożyła soczystego całusa na jego policzku.

Mogę zwymiotować?

Wsiadła do samochodu i odwróciła się z przyjaznym uśmiechem do twarzy. Przestań być taka idealna, to ssie.

- Heeej! Ty musisz być Amara, prawda? Jestem Emily. Cieszę się, że nareszcie się poznałyśmy. - mówiła jak najęta, a ja wyłączyłam się po 'hej'. 

Siedzieliśmy przy stole w jadalni państwa Malik'ów. Malik zajął miejsce pomiędzy mną a Emily, a jego rodzice siedzieli na przeciwko z przyjaznym uśmiechem na twarzy. To potrzebuje sprostowania. Jego ojciec non stop się uśmiechał, lecz jego matka, pani Malik, uśmiechała się tylko wtedy gdy głos zabierała Emily, co robiła często. Opowiadała o podróżach, o swojej rodzinie i swoich osiągnięciach, a także mówiła o swojej ciężkiej pracy w modelingu. Oczywiście. Pani Malik  patrzyła na nią z zafascynowaniem, co wywoływało grymas na mojej twarzy. Po chwilii jej fałszywy wzrok zeskanował moją twarz. Zaczyna się.

Więc Adrienne.. - Amara, idiotko. - powiedz mi, czym się dokładnie zajmujesz?

Przełknęłam ślinę.

- Sprzedaję w sklepie na weekendach. Dorywczo. Jednak myślę nad rozpoczęciem studiów na Uniwersytecie w Londynie. 

- O, to tak jak nasz Zayn! - wtrącił pan Malik, a ja spojrzałam na chłopaka. Zamierza studiować? 

- Co zamierzasz studiować? - zapytała jego matka, starając się ukryć grymas na jej twarzy. Cóż, nieudolnie.

- Myślałam nad ekonomią lub zarządzaniem. - wzruszyłam ramionami. 

Cała uwaga od nowa przeniosła się na Emily, która znów zaczęła to mówić o tym jak bardzo nadawałaby się na taki kierunek, ale niestety nie ma na to czasu. Spojrzałam na Malik'a. Siedział i przegryzał wargę, a półuśmiech gościł na jego twarzy. Od czasu do czasu jednak wzdychał głęboko, a ja wiedziałam o tym, że nienawidził ludzi, którzy dużo mówią. Czyżby nie był zadowolony z jego nowej Perrie? - zaśmiałam się w podświadomości na tę uwagę. Był taki naiwny.

- Więc, jesteście razem? - jego ojciec skierował to pytanie do Zayn'a i Emily, a ja nie mogłam nic poradzić na to,  że z niecierpliwością oczekiwałam tej odpowiedzi. I omal nie wybuchłam śmiechem, kiedy ułyszałam, że Zayn przeczy a ona to potwierdza.

- A Ty, Amara? Masz kogoś?

***

Pierwsza część rozdziału :)

Przepraszam, ze tyle zwlekałam ale mialam taki nawał w szkole, że w weekendy tylko spałam albo się uczyłam.. masakra

Czekam na gwiazdki i komenatrze! :)

The stars follow you. / Zayn M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz