5. Hangi

1.1K 102 4
                                    

Ważna informacja! Dodałam co nie co do początkowych akapitów poprzednich rozdziałów. Mam nadzieję, że zobaczycie i Wam się spodoba. Pozdrawiam!

Walka i inteligencja to jedyne co miałam, co pozostanie na zawsze jedynie moje. Z takim nastawieniem, pokonywałam każdego, kto stanął na mojej drodze. Dlatego też tak bardzo cenili mnie nauczyciele, trenerzy i ludzie odwiedzający mój dom. Byli pod wrażeniem mojej niezłomności oraz talentu.

Uczniowie chcieli być tacy jak ja - skuteczni w tym co robili, konsekwentni w działaniach, waleczni... Gdyby, jednak widzieli mnie dzień przed umieszczeniem w komorze, zmieniliby zdanie.

Dzień przed wyglądałam jak nie ja, biegając od osoby, do osoby błagając o pomoc. O litość, której sama nigdy nie okazywałam, będąc maszyną do walki, mieczem w dłoniach mojego ojca.

Mieczem, który się stępił przedwcześnie. Więc - według ojca - powinien go naostrzyć i naprawić, a dokonać tego mógł poprzez komorę. Ona miała mnie "naprawić", znów naostrzyć.

Zabrać mi kolejną cząstkę mnie.

******

Kilian

Siadłem ciężko na fotelu w sypialni mojej i Akiry; nadal nie mogąc pojąc tego, jakim spokojnym głosem, Neptunianka opowiadała o tym co ją spotkało.

Jedynie w ciemnych oczach, można było dostrzec smutek i żal. W postawie można było wyczytać- ten cholerny, denerwujący spokój. Nawet kiedy się przygarbiła, wyglądała na niezwykle groźną i opanowaną.

Mimo to widziałem z jaką pewnością odpowiadała na pytanie ojca. Tak jakby miała wystarczająco dużo czasu na przemyślenie tego przed śniadaniem. Chociaż przed nim, idąc do jadalni, wykłócaliśmy się o to, kto komu zabrał w nocy kołdrę.

Przejechałem palcami po wardze.

Uratowała nas.

To najbardziej mnie intrygowało. Już teraz wcieliła się w rolę, której miała się podjąć. Zrobiła to tak, jak powinna, a jednak właśnie to mnie niepokoiło.

Ta łatwość i szybkość przystosowania się do nowej sytuacji. Sytuacji, która nadal powinna ją przerastać, tak jak przerastała mnie.

Wciąż nie mogłem pogodzić się z tym, że musiałem się ożenić i to z kobietą znaną mi jedynie z wywodów ojca. Zaś te wydawały się równie szczegółowe oraz szczere jak zatęchłe jajko.

Z westchnieniem przetarłem dłońmi twarz.

To nie mogło skończyć się dobrze. Te kłamstwa przerosną nie tylko mnie, ale także Akirę i mamę.

Szczególnie te dwie ostatnie, wykazały wyjątkową niechęć do nich. A przecież nasze teraźniejsze życie miało się o nie opierać. Może nie w całości, lecz jednak w jakiejś większej części.

- Tak myślałem, że znajdę cię tutaj - odezwał się znajomy głos, zaraz potem rozległo się ciche skrzypienie wózka inwalidzkiego.

Do sypialni wjechał mój najmłodszy, piętnastoletni brat, z trudem zamykający za sobą drzwi. Następnie poprawił wełniany koc, rzucony niedbale na jego chude nogi, które miał zakrywać.

Ukryta w cieniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz