- To ja, jestem winny całej tej sytuacji. Ani mój ojciec, ani matka, czy rodzeństwo, nie wiedzieli o naszej tajemnicy... Kiedy poznałem Akirę, wiedziałem, że to kobieta mojego życia i, choć, ona cały czas powtarzała, iż mnie nie kocha, nalegałem. Nalegałem na spotkania, rozmowy, randki i małżeństwo. Nieubłaganie, ciągle, natrętnie. Aż mi uległa, oznajmiając - "Pamiętaj, że może się zdarzyć ta druga opcja". Chodziło jej o brak miłości do mnie. Ja, zaś obiecałem Akirze jedno, jeśli znajdzie kogoś, kogo pokocha, pozwolę jej odejść. Lecz tego nie zrobiłem. Co więcej, pozwoliłem Akirze się z nim spotykać, byleby była dalej ze mną związana... Moja wina leży już u samych podstaw, dlatego właśnie to mnie, Kiliana Tallana, powinniście karać. Moja żona jest elfką wagi złota - oddana, szczera, kochana, miła, pomocna... A ja? Co zrobiłem? Kazałem jej kłamać, udawać i oszukiwać innych. Więc, teraz, proszę o wybaczenie moich...
Wyłączyłam telewizor, który od razu schował się w ścianie. Miałam serdecznie dość słuchania transmisji z wywiadu Kiliana na nasz temat. To było jak słuchanie skomlącego psa pod drzwiami - nieznośne, uporczywe, ledwo do wytrzymania.
Tym bardziej, że w końcu wkurzasz się na myśl, że nie umilknie, dopóty dopóki nie zrobisz tego, czego on chce.
A Kilian udzielił wywiadu wszystkim możliwym wytwórnią, przez co na każdym programie widać było jego gębę, proszącą o wysłuchanie.
- I co myślisz? - zapytałam.
Zoye przestała sprzątać w szafie, odwracając się w stronę łóżka, na którym miałam leżeć. Uparła się na mój odpoczynek i odzyskiwanie sił.
- Dalej będą uważać, Kiliana, za wielce poszkodowanego. Moim zdaniem powinien powiedzieć prawdę. Całą. Łącznie z udziałem jego ojca w tle - wtedy istniałaby szansa na wysłuchanie przez elfy.
Pokiwałam głową, wzdychając ciężko.
Zgadzałam się z tym co mówiła i chociaż wiedziałam, że właśnie to padnie z jej ust, i tak chciałam to usłyszeć. Chciałam wiedzieć, iż nie tylko ja tak myślę.
- Zoye, a co z...? - Urwałam gwałtownie, zdając sobie sprawę o co chcę zapytać.
Unikałam tego pytania, odkąd zaniesiono mnie - wbrew woli wrzeszczącego Erwina - do pałacu, do Komnat Żony Króla. Bałam się głównie, możliwej, miażdżącej odpowiedzi.
- Z dzieckiem? - Dokończyła Zoye. Skupiła na mnie karcące spojrzenie. - Dobrze. Nie znam się na tym, ale sądzę, że rozwija się prawidłowo. Wybacz... Wybacz, że od razu rzuciłam się ratować dziecko, zamiast ciebie. - Pół elfka potarła twarz zmęczonym gestem. - Moja moc ochroniła je, dając tlen i wszystko to, co zaczęło ci brakować. Dodatkowo... Myślę, iż mogłam jakoś - przez przypadek! - ciut przyśpieszyć jego rozwój.
Zamrugałam.
Co?
O czym ona mówiła?
- Przyśpieszyć? Rozwój?
- Mhm. - Dziewczyna wróciła do grzebania w szafie. - Tak sądzę, z tego co czuję. Wydaje mi się, wielce prawdopodobne, iż rośnie ciut szybciej, niż wcześniej. Chociaż! Chociaż nie mam stu procentowej pewności.
- O.
Pociągnęłam nosem, nie wiedząc co z tym fantem począć.
Raczej spodziewałam się usłyszeć coś innego, bardziej dramatycznego, choć ta wiadomość powinna mnie ucieszyć. A ja dalej byłam przerażona. Tym bardziej, że teraz mogłam spodziewać się szybszego porodu i szybszego pojawienia się dziecka na świecie.
Dodatkowo, tyle słyszałam o delikatności dzieci znajdujących się w brzuchu matki. Potem nie będzie lepiej.
Drgnęłam, wyrwana z przemyśleń, gdy do pokoju ktoś wszedł.
CZYTASZ
Ukryta w cieniu
FantasíaNaprawdę myślałam, że gdy włożą mi na szyję pętlę, nawiedzą mnie wszystkie wspomnienia, a przynajmniej ostatnich przeżyć. Ale poczułam tylko dziwnego rodzaju spokój. I ulgę, że to już koniec. Że będę mogła wreszcie odpocząć po tym, co mi zgotowali...