17. Ambiwalentne uczucia

883 73 3
                                    

Potrzebowałam dwóch kolejnych dni na całkowitą regenerację. Mimo że rany wyleczyły się całościowo, czułam się beznadziejnie. Tym bardziej - walczyć z taką samą prędkością co wcześniej. Moje ruchy stały się powolne, a z każdym szybszym, gwałtowniejszym poruszeniem się, zaczynały dawać o sobie znać plecy.

Dodatkowo czułam utratę skrzydeł i mocy. To tak jakbym utraciła coś niezwykle cennego. Coś niezawodnego.

- Patrz co mam! - zawołał Roch, wchodząc do pokoju.

W dłoniach trzymał dużą tackę z jedzeniem, którą zapewne odebrał służącej. Według niego, nie było wiadomo czy można ufać służbie, dlatego też odbierał im jedzenie, czy świeżą pościel.

Kiliana ignorował, ilekroć ten fatygował się tutaj, żeby sprawdzić jak się trzymam. Podejrzewałam, że kończyło się to również bójką - słyszałam odgłosy obijania się o ściany. Mimo to nic nie mogłam zrobić.

Albo zwyczajnie wolałam zostawić tę sprawę w spokoju... Chociaż pewnie powinnam była powiedzieć Rochowi, aby wpuścił elfa. W końcu Kilian chciał mnie powstrzymać przed wbiegnięciem do lasu. Prawdopodobnie nie słuchanie jego, spowodowało to, co się stało.

- Co dziś jemy? - zapytałam, zmuszając się od uśmiechu.

- Hm, spójrzmy. - Roch uniósł pokrywkę, zerkając w moją stronę. - Lubisz smażone ziemniaczki?

- Brzmi smacznie - oznajmiłam, siadając ostrożnie na łóżku.

- Wyglądają jeszcze lepiej! - Zapewnił Wojownik, posyłając mi cwany uśmiech. - Trochę kosztowało mnie, poproszenie kucharza o ich zrobienie. Dodatkowo do ugotowania dwóch babeczek z jabłkami... Czy twój dzielny, wspaniały, szlachetny pomysłodawca, dostanie coś w zamian?

- Na przykład? - zapytałam, przysuwając się do Rocha.

Miałam wielką ochotę przyjrzeć się tym babeczkom, ale chłopak od razu zamknął pokrywkę, przewidując moje plany.

Z zawodem spojrzałam na Wojownika.

- Chciałbym byś ze mną uciekła, jutro wieczorem - odparł, przełykając ciężko ślinę.

Słysząc to, mina mi zrzedła.

Uciekłam spojrzeniem.

Ciężko było patrzeć na błagalny wyraz twarzy Rocha, jednocześnie mu odmawiając. Co prawda kusiło mnie, żeby się zgodzić, lecz nie mogłam uciec. Jeszcze nie. Chciałam wypełnić swoją obietnicę, by później nie żałować podjętej decyzji.

Choć pewnie będę żałować tego, iż nie udałam się z Rochem, na jego planetę. Z jego opisów wynikało, że mogłabym tam spokojnie żyć do końca swoich dni. Mając przy boku wiernego kompana... z wielkim ego.

Chłopaka, w którym powoli się zakochiwałam. W jego ciemnych, niezwykłych oczach z fiołkowymi plamkami. W rudych, wściekle nieskładnych włosach, które po kilku godzinach snu, układały się we wszystkie strony. W uśmiechu, a raczej tysiącach uśmiechów, które serwował mi za każdym razem, kiedy go rozbawiłam swoimi słowami. Albo wtedy, kiedy sądził, że wygra ze mną, każdą, słowną potyczkę.

Dlatego kolekcjonowałam te wspomnienia, obawiając się, stracić z oczu Rocha. Tak bardzo chciałam widzieć go każdego kolejnego dnia, że to aż bolało.

- Wiesz, że dziś dopiero okaże się na kogo zagłosowali - odparłam, zginając palce. - Do jutra - nawet jeśli wygra - nie zdołam go ukoronować, a Kilian obiecał mi, że właśnie wtedy da mi rozwód. Wątpię, by podpisał dokumenty rozwodowe, wcześniej. Będzie uważać na to, co mu podłożę pod nos.

Ukryta w cieniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz