6. Moja złość może nigdy nie zmaleć

587 20 0
                                    

~~Lizzie~~

Tak jak z uśmiechem poszłam spać tak wstałam z uśmiechem. Była już 8.35 widać miałam dobry humor w nocy. 

- Jakoś długo dzisiaj spałaś. - powiedział Lloyd który siedział na fotelu. 

- Od kiedy ty tu już jesteś? I nie umiesz pukać?

- Nie miałem okazji spałaś. Od godziny dopiero. 

Czemu zrobiłaś z Kaia snu koszmar jego życia?

- Nic czemu ci to przyszło do głowy. - powiedziałam przeglądając ciuchów w szafie.

- Bo kontrolujesz nad snami. Wczoraj przechodziłam obok twojego pokoju i usłyszałem jak mówiłaś o swoich mocach. 

- Ech sam się przekonaj. Ale najpierw musisz oczyścić umysł z wszystkich myśli. Myśl o mnie

Po chwili moje oczy były już błękitne i świecące zupełnie jak wtedy gdy Jayowi pokazałam niechcący co mi się stało. 

Pokazałam mu myśli Kaia które wysłały mi się do głowy. Zaczęły mi lecieć łzy. Stałam i patrzałam znowu co Kai chciał mi zrobić i wylewałam łzy. Po czym Lloyd mnie przytulił odwzajemniłam uścisk. A w jego oczach było widać troskę smutek i gniew i wywnioskowałam jakby chciał mi powiedzieć :

Pożałuję głupi drań za to co ci zrobił i chciał zrobić. Ja się wszystkim zajmę.   -    Poczułam już się lepiej.

- Na razie mu nie mów że wiem. 

- Dobrze widzimy się na śniadaniu- powiedział po czym wyszedł. 

Wykonałam poranną rutynę i poszłam na śniadanie. Wszyscy już siedzieli na miejscach tylko nie ja, więc usiadłam. 

- Ej Lizzie chciałem cie przeprosić za wczoraj, że cię pocałowałem - powiedział ale ja znowu mu przeczytałam w myślach nieświadomie i trzepnęłam z liścia.

- Az tak to nie zrobiłem źle nie musisz mnie bić. - powiedział

- Nie wiem czy wiesz, ale czytam w myślach. Wczoraj też to zrobiłam !

Po czym odsunęłam się od niego wściekła zaczął wiać bardzo mocno wiatr. Odwróciłam sie do niego z powrotem i walnęłam siłą woli go o ścianę i wybiegłam z klasztoru do osamotnionej dzielnicy na której leżała 20 tonowa ciężarówka na środku ulicy.



~~Lloyd~~

 Zobaczyłem kłótnię Liz z Kaiem i pobiegłem za nią. Chciałem coś powiedzieć krzyknąć do niej. Przed nią za ok. 50 km stała ciężarówka która ważyła z 20 ton. Zaczął się wielki podmuch wiatru. Luz uniosła ręce i siłą woli przesuwała ją do siebie najpierw po podłodze po czym uniosła ją i rzuciła za siebie przy czym krzycząc. Następnie z jej nosa zaczęła lecieć krew potem z oczu łzy. Była załamana natychmiast podszedłem do niej i ją przytuliłem. A wiatr ucichł.  Nadal byłem zszokowany cała sytuacją przecież ona podniosła 20 tonową ciężarówkę. Razem wróciliśmy do klasztoru na moim smoku. Liz natychmiast poszła do swojego pokoju. A ja zacząłem kłótnię z Kaiem. 

~~Lizzie~~

Czytałam sobie spokojnie książkę, aż tu nagle usłyszałam odgłosy walki. Natychmiast wyszłam z pokoi i kierowałam się za głosami na dziedziniec. Bili się Lloyd i Kai z czasem przyszła tez reszta domowników. 

Dosyć! - krzyknęłam i przed nimi stała ściana zrobiona z bąbelków powietrza znowu poleciała mi krew z nosa. Kai zaczął w nią walić, aż w końcu on walnął mnie ogniem. Nie zdążyłam się obronić i zemdlałam czując, że większość mojego cala jest oparzona. 

Mistrzyni dnia i nocy || NinjaGoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz