Harry
To było naprawdę dziwne. O co chodziło z tymi potworami i w ogóle kim jest w takim wypadku Percy... Po tym, jak bez wahania przebił kark temu psu i przeciął na pół to dziwne kozło- nogie coś, naprawdę zaczynam się go bać.
Poszliśmy najpierw do Madame Malkin po szaty, bo moją ostatnio zgubiłem, a nasz gość nie miał jej w ogóle.
- Mam troszkę więcej pracy dlatego szata będzie gotowa za godzinę- uśmiechnęła się do nas Madame biorąc od nas pomiary szaty.
Następnie poszliśmy do Esów i Floresów po książki. Potem do apteki i innych koniecznych sklepów. Tuż przed pójściem po magiczny patyk, odebrałem nasze szaty. No to została nam różdżka. Po prowadziłem Percego do Olivandera i weszliśmy do sklepu.
-No proszę kogo my tutaj mamy! Pan Harry Potter i... jak się nazywasz, bo całkowicie Cię nie kojarzę?
-Percy Jackson Proszę pana. Przyjechałem z Ameryki.
-Oo... Słyszałem, że macie tam dobre pączki. No ale wracając zapewne szukacie różdżki dla naszego gościa zza morza- pan Olivander uśmiechnął się do nas i podszedł do półki po różdżkę -No ta powinna być dobra- powiedział niepewnie czarodziej -cis, 11,5 cala, włos z ogona jednorożca. Dość giętka, idealna do transmutacji -i podał różdżkę Percemu.
Percy
Wziąłem ten magiczny patyk do ręki. Miałem wrażenie, że całkowicie mi nie pasowała. Była zbyt sztywna i źle układała się w dłoni.
-No machnij, machnij, że też każdemu muszę to tłumaczyć.
Niepewnie podniosłem różdżkę do góry. Od razu wyleciały z niej czerwone iskry i uderzyły w wazon, który rozleciał się na małe kawałeczki.
-O nie nie nie nie nie. Zdecydowanie nie- zdenerwowany, stary czarodziej wyrwał mi różdżkę z ręki.
Spędziliśmy w tym sklepie prawie półtorej godziny. Całe szczęście że wcześniej zrobiliśmy zakupy, bo byśmy nie zdążyli.
-To niemożliwe! Jeszcze nigdy nie spotkałem tak ciężkiego przypadka! W twoich żyłach płynie dziwna, magiczna nieznana mi moc. Żadna różdżka do ciebie nie pasuje... A nie. Czekaj mam jedną i to ostatnia w sklepie, którą możecie wybrać- mężczyzna wybiegł na zaplecze sklepu. Po chwili usłyszeliśmy łomot i krzyki- Cholera jasna!!! Gdzie ja schowałem tą różdżkę!
Dobra... bardzo specyficzny czarodziej.
-Nic się pan na pewno nie stało?- krzyknął Harry
-Nie, nie. O, znalazłem. -Wybiegł z zaplecza i podał mi różdżkę. Od razu, kiedy jej dotknąłem przepłynęła przeze mnie ciepła energia, a wazon który wcześniej rozbiłem w magiczny sposób się naprawił. - To niesamowite! Ta różdżka spędziła u mnie 70 lat nie spotkałem nikogo do kogo mogłaby pasować. Jeszcze chwila, a całkowicie straciłbym nadzieję co do tego przypadku. Biała brzoza 14 i 3/4 cala, łuska z grzbietu hipokampa i pióro ze skrzydła pegaza. To jedyna różdżka która posiada 2 rdzenia. Jest dość giętka i idealna do wszelkiego rodzaju magii. Doskonale odnajdzie się w każdym zadaniu. Uważaj na nią jest bardzo kapryśna.
Dokładniej przyjrzałem się różdżce. Była cała biała, ale gdzieniegdzie miałem wrażenie jak przepływa przez nią woda, a w słońcu lśniła kolorami tęczy.
-Dziękujemy Panu i przepraszamy za kłopoty- powiedział Harry
-Nic się nie stało. Z takich przypadków trzeba się cieszyć- Spojrzał na mnie swoimi świdrującymi oczami- A ty uważaj. Twoja moc jest równie potężna co Jego, ale w inny sposób. Wykorzystaj to mądrze- czarodziej odwrócił się i wyszedł na zaplecze. Zostawiliśmy pieniądze na ladzie i wzięliśmy różdżkę. O co mogło mu chodzić? I kim jest ten on i kiedy mam to w ogóle wykorzystać.
Skierowaliśmy się od razu do Dziurawego Kotła.
-Gdzie wy byliście! Szukaliśmy was wszędzie. Już się bałam że znowu coś się stało- pani Wesley spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem mówiącym„ Jeśli cokolwiek mu zrobisz osobiście cię ukatrupię! ”
-Miałem mały półtorej godziny problem z wybraniem różdżki.
-No dobrze a teraz lecimy do Nory. Chyba lepiej nam będzie się teleportować- stwierdził pan Wesley. Wszyscy złapaliśmy się za ręce. Po chwili czułem jak moje stopy odrywają się od podłoża, a wszystko co mam w żołądku postanowiło sobie zrobić wycieczkę krajobrazową po moim wnętrzu. Po sekundzie, byliśmy już w Norze. Trochę kręciło mi się w głowie, ale i tak wyglądałem lepiej niż Ron, który leżał plackiem na podłodze.
-Jest już 15:00. Za 15 minut obiad!- powiedziała gospodyni i poszła w stronę kuchni
Chciałem uniknąć niekomfortowych pytań, więc szybko zmyłem się do mojego pokoju.
-Muszę powiadomić Chejrona- mruknąłem pod nosem i poszedłem do łazienki porozmawiać Iryfonem.
Tak jak poprzednim razem zapaliłam lampkę w łazience i rozproszyłem wodę tworząc tęcze. Wyjąłem z kieszeni złotą drachmę i rzuciłem w tęcze mówiąc formułkę. Powietrze zamigotało i już widziałem Chejrona na tle Obozu Herosów.
-Witaj Percy coś się stało, skoro dzwonisz to chyba nie po to, aby zapytać jak minął dzionek- zażartował centaur, ale kiedy zobaczył mój wyraz twarzy od razu spoważniał- dobra o co chodzi?
-Kiedy byliśmy na zakupach zaatakował nas dorosły piekielny ogar i ta empuza Kylie- zacząłem -o dziwo zaklęcie na nich nie działały tylko najprościej w świecie się odbijały. Musiałem zaingerować. Najgorzej, że to była główna ulica i wszyscy widzieli to zdarzenie. Użyłem Mgły, aby trochę zmodyfikowałem im pamięć. Nie zrobiłem jeszcze tego tym z którymi mieszkam. Czy oni mogą już wiedzieć czy jeszcze raz użyć Mgły?
-To jeszcze nie jest dobry moment. Zrób to co należy. Porozmawiamy później. Zaraz mam spotkanie z przywódcami domków, więc muszę lecieć. Jakby co to dzwoń. Do później. -połączenie się urwało.
No to wiem jedno, czas iść na obiad...
Przepraszam was, że przez święta nic nie pisałam, ale nie miałam ani czasu ani weny. Możliwe, że jeszcze dzisiaj pojawi się rozdział. Do później!
895 słów
CZYTASZ
inny świat PJ i HP Herosi W Hogwarcie
FanfictionPercy został wysłany do pewnej tajemniczej, wcześniej nieznanej mu szkoły, aby mógł uchronić pewnego niezwykłego chłopaka. W jego tajnej misji przeszkadzają mu potwory, tajemnice i także tajemnicze zjawiska, sny i listy. Na całe szczęście w ostatnie...