Zdarzenie w łazience chłopaków okazało się być przełomem, którego potrzebowałam. Zapędziliśmy się za daleko i dokładnie o tym wiedzieliśmy, jednak to zatarło granice między nami i teraz bez problemu mogliśmy zacząć tworzyć wspólne historie bez cienia naszych byłych partnerów i partnerek. Po wspólnej kąpieli przenieśliśmy się do jego pokoju i po prostu patrzyliśmy się w sufit, leżąc przytuleni. Powiedział, że mnie kocha i chce bym była jego... Czy mogło by lepiej?
- Tak - wyszeptałam, tuląc polik do jego nagiej klatki piersiowej. Blondyn spojrzał na mnie zdziwiony, nie wiedząc o co dokładnie mi chodzi - Tak, będę twoja.
Na twarzy Luke'a pojawił się wielki uśmiech i już po chwili po raz kolejny mogłam poczuć jego usta na swoich. Tym razem pocałunki były delikatne i lekkie jak piórko. Wiedziałam, że podjęta przeze mnie decyzja o rozstaniu i związku z Lu była dobra. Może nawet najlepsza jaką do tego czasu miałam szanse podjąć. Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi, w których pojawił się Calum ze złośliwym uśmieszkiem.
- Daliście popis przed twoją mamą L. Następnym razem bądźcie ciszej.
Jak na zawołanie moja twarz przybrała kolor szkarłatnej czerwieni, ale pocieszał mnie fakt, że Luke w tym momencie nie wyglądał wcale lepiej. Moja mama od zawsze potrafiła go zawstydzić samą swoją obecnością. Kiedyś go uwielbiała i pamiętam jak z jego rodzicielką śmiały się, że skończymy ze sobą bo jesteśmy dla siebie stworzeni. Szkoda, że po poznaniu Ashtona zmieniła zdanie i blondyn przestał być jej uroczym pingwinkiem, którego kiedyś tak bardzo kochała.
- Nie zawstydzaj mi dziewczyny - mruknął blondyn, a na twarzy bruneta pojawił się nie mały szok, na co parsknęłam głośnym śmiechem.
- Dziewczyny? - spojrzał na mnie licząc, że powiem, że to żart. Jednak ja przytaknęłam głową i wtuliłam się jeszcze bardziej w bok blondyna, na co ten objął mnie ramieniem - Mike! Mike gnojku! Nasze dzieciaczki są razem, o boże zaraz się popłacze ze szczęścia. Lea kochanie dawaj mi misiaczka.
Krzyczał rozkładając ramiona. Śmiech blondyna wypełnił całe pomieszczenie, a mi nie zostało nic innego jak przytulić swojego przyjaciele i po raz kolejny być wdzięczna losowi za to, że postawił tak wspaniałych ludzi na mojej drodze.
*miesiąc później*
Luke nie był zachwycony przeprowadzką, ale na szczęście znaleźliśmy w niej parę plusów. W moim nowym mieszkaniu niedaleko ich domu mieliśmy większą swobodę i ciszę.. przede wszystkim ciszę. Mike na nowo zamieszkał w starym pokoju tuż po zerwaniu z Lolly, która jak się okazało miała romans z ich sąsiadem, który lubił dbać o ich kwiatki gdy wyjeżdżali. Jak widać pod nieobecność Michaela dbał nie tylko o roślinki. Swoją drogą miał rękę do zielonych kolegów tęczowego, do jego dziewczyny również. Holly płakała, szarpała się i mówiła, że to nie tak jak myśli ale wszystko i tak w końcu wyszło na jaw. Mówią, że można ukryć trupa, ale i tak w końcu zaczyna śmierdzieć... ten cuchnął w całym budynku. Tak bardzo, że sąsiadka z pierwszego piętra usłyszała coś czego nie powinna i nie miała problemów z tym żeby poinformować o tym Mike'a. Na całe szczęście skończyło się tylko na rozbitej doniczce i paru krzykach. M od dłuższego czasu mówił o kłótniach z Lolly i coraz cześciej nocował u chłopaków. Rozstanie było nieuniknione, jednak nie powiem, że nie byłam w szoku gdy w grę weszła zdrada. Holly może była specyficzna ale nie wyglądała na kogoś kto mógłby to zrobić, z resztą tak samo jak Ashton. Jednak życie lubi zaskakiwać i to nie tylko pozytywnie.
- O czym tak myślisz kochanie? - głos Luke'a sprowadził mnie a ziemię. Siedziałam na podłodze przeglądając pudła z moimi ubraniami. A chłopak jak widać skończył przynosić resztę rzeczy z samochodu. W rękach trzymał pudło, które nie należało do mnie na więcej niż sto procent. Spojrzałam na niego wyczekując wytłumaczenia - Pomyślałem, że gdybym kiedyś wpadł niezapowiedzianie i ten no... na przykład został na noc to um.. przydałoby się parę moich rzeczy u ciebie. Tak wiesz.. przezorny zawsze ubezpieczony czy coś.
Jego niepewność mnie rozczulała. Byliśmy ze sobą zbyt krótko bym mogła zaproponować mu wspólne mieszkanie, jednak pojedyncze noce brzmiały dobrze.
- Dobry pomysł Lulu - było widać, że po moich słowach chłopak odetchnął z ulgą.
W opinii chłopaków byliśmy najsłodszą parą świata, jednak ja wiedziałam, że tak nie jest. Byliśmy zwyczajni i to było w tym najlepsze. Luke nie musiał przynosić mi codziennie kwiatów, przyjeżdżać po mnie do pracy (bądź co bądź i tak robił dość często), nie walczył ze smokami żeby zdobyć moje serce, bo wszystko to o czym marzą dziewczyny oglądając romantyczne filmy jest niczym w porównaniu z rzeczywistością. Prezenty nie czynią związku udanym, ale drobne gesty tak. I czułam, że moje miejsce jest właśnie przy nim gdy w nocy szukał mnie ręką obok siebie gdy tylko delikatnie się odsunęłam, albo wtedy gdy w miejscu publicznym osłaniał mnie swoim ciałem żeby inni faceci nie mogli na mnie spojrzeć zbyt długo, albo wtedy gdy po ciężkim dniu w pracy czekał na mnie w domu z paczką moich ulubionych chrupek i przygotowanym kocem. Nasz związek był tym, w którym Lu nie musiał mówić, że mnie kocha, bo dokładnie o tym wiedziałam i nie miałam co do tego żadnych wątpliwości. Każdy jego czyn wyrażał więcej niż dwa słowa, którymi Ash karmił mnie codziennie. Dlatego w związku z Lukiem nie chciałam żeby było tak jak kiedyś. Nie miało być wygodnie, miało być ciężko, burzyście, miały pojawiać się czarne chmury i hektolitry miłości bo pomimo wszystko wiedzieliśmy, że warto.
- Chłopcy zapowiedzieli swoje przyjście za dwie godziny. Ostatnimi czasy coraz ciężej się z nimi mieszka. Mike zachowuje się jakby znowu miał szesnaście lat i może na początku było to zabawne. Jednak teraz to uciążliwe. Nie dziwie się, że jego mama nałogowo odcinała mu internet!
Zaśmiałam się na jego słowa i wstając z podłogi, podałam mu swoją dłoń, by bez problemu mógł przyciągnąć mnie do uścisku. Zaciągnęłam się jego zapachem i ucałowałam obojczyk. Wiedziałam, że lubi gdy tak robię.
- Moja mama zaprasza nas do siebie na weekend. Jest jakiś zjazd rodzinny i marudziła o tym, że nie może nas zabraknąć.
- Z chęcią się wybiorę. Liz dalej jest zła na moją mamę?
- Zła to za duże słowo. Bardziej zawiedziona.
- Nie dziwie się jej. Mama przegięła gdy zadzwoniła do niej by przekonała cię żebyś mnie zostawił. Ashton ją kompletnie zaślepił, sama już jej nie poznaje.
- W jej mniemaniu chce dla ciebie jak najlepiej, nie wiem czy mogę się o to złościć. Dla mnie również twoje szczęście jest najważniejsze i mimo tego, że nie jestem w stanie dać ci milionów a nawet tysięcy to mogę cię kochać bardziej niż Ash kiedykolwiek.
Nie było nam dane dokończyć rozmowy gdyż usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Dałam blondynowi szybkiego buziaka w sam środek ust po czym szybko skierowałam się do drewnianej powłoki. Otworzyłam ją i to co zobaczyłam zdziwiło mnie całkowicie. Wpatrywałam się w osobę z szeroko otwartymi oczami i zastanawiałam się czy to jakiś żart. Jeśli tak to był słaby.
- Ash??
![](https://img.wattpad.com/cover/167407173-288-k788872.jpg)
CZYTASZ
Lie to me L.H/A.I
FanfictionPrzyjaźniliśmy się w czwórkę odkąd pamiętam. Byliśmy dla siebie czymś więcej niż znajomymi, byliśmy rodziną. W wieku szesnastu lat zakochałam się w jednym ze swoich przyjaciół jednak on nigdy mnie nie pokochał. Na złość mu i sobie zaczęłam umawiać s...