2 - L&L

55 4 4
                                        

Ubrana w obcisłą czerwoną sukienkę do kolan, ostatni raz poprawiłam włosy, które opadały na moje ramiona. Lubiłam swoją urodę. Zielone oczy, jasna cera, gdzieniegdzie piegi, długie brązowe włosy. Ash codziennie powtarzał mi jak byłam piękna, jednak na tle innych dziewczyn nigdy się taka nie czułam. Mike i Cal umawiali się tylko z paroma dziewczynami. Natomiast Luke co tydzień miał inną "miłość", chłopaki mówili, że kiedyś zakochał się nie szczęśliwie i w ten sposób odreagowywał. Jednak nie do końca w to wierzyłam. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim więc dlaczego miałabym nie wiedzieć nic o dziewczynie, która złamała mu serce?

- Musisz z nim iść? - obróciłam się w stronę Ashtona, który stał oparty o framugę drzwi. Uniosłam jedną brew nie wiedząc o co mu chodzi. Nigdy nie miał nic przeciwko moim spotkaniom z chłopakami. Sam wypychał mnie z domu, a dziś co?

- Luke mnie potrzebuje. To chyba coś ważnego, wyglądał dziś nie swojo.

- Jak zawsze Lea! Przestań go w końcu niańczyć i zajmij się na przykład naszym związkiem. Od tygodnia łaszę się do ciebie jak kot, a ty mnie wymijasz. Jak nie praca to przyjaciele.

Wpatrywałam się w niego beznamiętnie, nie wiedząc co mam zrobić czy nawet powiedzieć. Takie rzeczy były mi całkiem obce. Rodzice nigdy się przy mnie nie kłócili, przyjaciele zawsze byli na pierwszym miejscu, a praca miała być kluczem do sukcesu. Nigdy nie miałam innego chłopaka niż Ash, a on jak do tej pory nigdy nie okazywał swojego rozczarowania moją osobą. To było coś nowego i mogę szczerze stwierdzić, że nie podobało mi się w żadnym stopniu.

- Dokładnie wiesz jaka jestem. Oni są dla mnie jak rodzina, nie zostawię ich w potrzebie.

- Mam zostać twoim mężem, a na stracie przegrywam ze znajomymi? Jesteś śmieszna.

Kończąc swoją wypowiedź, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Co go dziś ugryzło? Nawet nie wiem czy chcę znać odpowiedź na to pytanie. Czy ostatnio naprawdę jestem dla niego taka zimna i bez uczuć? Nie zauważyłam żadnej zmiany. Coś mi się tu nie podoba. Nie zaprzątając sobie więcej tym głowy, ostatni raz przejrzałam się w lustrze i łapiąc w ręce torbę, skierowałam się w stronę wyjścia. W salonie minęłam swojego narzeczonego, naburmuszonego jak pięciolatka, która nie dostała brokatowej księżniczki kucyków, która załatwia się tęczą i cukierkami. Fuknęłam pod nosem, trzaskając drzwiami. Sam zaczął tą kłótnię, byłam taka jak zawsze, a skoro dla niego jestem śmieszna to zaczniemy żartować. Zachowuję się w tym momencie jak dziecko ale on też nie jest lepszy. Zirytował mnie... bardzo.

Luke i Calum mieszkali na obrzeżach miasta. Zamieszkali tu od razu po studiach, a skoro posiadali ze sobą idealny kontakt dlaczego mieli mieszkać osobno. Mike jakiś czas temu wprowadził się do swojej nowej dziewczyny Holly. Dziewczyna odrobinę (bardzo) sepleniła i gdy przedstawiała się, nie do końca zrozumieliśmy jej imię. Od tamtego czasu nazywamy ją Lolly. Chłopcy mieszkali w mieszkaniu dziadków Cal'a. Po ich śmierci wszystko zostało przepisane na mojego dawnego sąsiada. Z całej naszej czwórki to Hood zawsze był tym bardziej odpowiedzialnym, szczerym czy nawet szczęśliwym. Ten pieprzony azjata nigdy nie tracił uśmiechu ze swojej twarzy i muszę przysiąc na wszystko co zostało zrobione z cukru, że nikt tak jak on nie potrafił poprawiać humoru.

Wzięłam dwa głębokie oddechy i zadzwoniłam dzwonkiem. Już po chwili stałam w silnych ramionach blondyna, który był ubrany w białą koszulę i czarne rurki. Lubiłam go w takim wydaniu. Minimalistycznie i z gustem. Z pomalowanymi na czarno paznokciami i zaczesanymi włosami. Z medalikiem, który dostał ode mnie na swoje dwunaste urodziny. 

- Wyglądasz jak zawsze idealnie - powiedział, mierząc mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten komplement ale zamiast również pochwalić jego wygląd, minęłam go w drzwiach, dając szybkiego buziaka w policzek i pokierowałam się w stronę salonu gdzie czekał Cal z jakimś chłopakiem.

Lie to me L.H/A.IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz