4. Brązowe oczy I nos

201 11 2
                                    

Razem ze Snapem mieli lekcje już następnego dnia. W dodatku eliksiry, w których był ponoć bardzo dobry. Oczywiście Huncwoci mieli co do tego inne zdanie, ale mniejsza z tym.

Oprócz innego zdania mieli też wybuchowy eliksir od Zonka. Jego właściwością było to, że zmieszany z jakim kolwiek innym składnikiem powodował eksplozję, w wyniku której nos osoby poszkodowanej, zaczynał niekontrolowanie szybko rosnąć - ale nie od razu. Efekty było widać dobę po wybuchu - czyli akurat na zielarstwie następnego dnia.

Huncwoci chichotali na samą myśl o Smarkerusie, którego nos zostaje poraniony przez jadowite rośliny, do środka wchodzą pająki, a Snape pod jego ciężarem nie może się ruszyć.

Eliksir dzięki nocnej wyprawie zdobył Syriusz z Peterem. I następnego dnia rano, bardzo szybko zjawili się w lochach.

Usiedli grzecznie I udawali, że słuchają Slughorna, który swym monotonnym głosem wydawał instrukcje.

James upuścił swoją chochlę prosto pod nogi Snape. Ten nawet nie ruszył palcem, żeby ją podnieść. Potter zanurkował pod jego stół, a wstając wlał kroplę zawartości butelki schowanej w rękawie.

Snape pochylił się nad kociołkiem, aby dodać posiekanie muchy siatkoskrzydłe. I w tym momencie eliksir od Zonka zadziałał.

Snape zerwał się z krzykiem I pobiegł ukoić oparzoną twarz. Zaskoczony Slughorn zajrzał do jego kociołka.
-No tak.- Westchnął.- Severus dodał za dużo much siatkoskrzydłych.

                             °     °     °

Przy wyjściu z lochów James wpadł na Lily.
-Cześć Evans.
-Cześć Potter.
Stali chwilę w milczeniu. W końcu dziewczyna się odezwała.
-Dzięki za wczoraj I... Przepraszam.
-Za co?- Zdumiał się James.
-Za... Ech nie ważne. Wiesz... Tak myślałam, że może Ci się jakoś odwdzięczę.
-Nie musisz...
-Potter, nie jestem głupia. Wiem jakie padnie zaraz pytanie.
-Czy jestem aż tak przewidywalny?
Skinęła głową.
-W takim razie dobra... Umówisz się ze mną Evans?
Spojrzała mu w oczy. Dopiero teraz zauważyła jakie są piękne. Chciała być stanowcza, lecz przez to spojrzenie brzmiała jak zakochana po uszy małolata.
-Tak Potter. Ale tylko jednorazowo!

Nie wiedziała, czy James usłyszał ostatnie zdanie, bo w euforii pobiegł do swojej bandy, aby jak najszybcie opowiedzieć im o tym.

                           °     °     °

Lily do końca dnia zastanawiała się nad oczami Jamesa Pottera. Gdzieś już widziała to spojrzenie. I to nie raz, tylko często.

                          °     °     °

Kolejny dzień był tym wyczekiwanym przez Huncwotów. Dzisiaj Smark miał zostać ukarany za nazwanie Evans szlamą. I wszyscy Glizdogon, Lunatyk, Rogacz I Łapa nie mogli się tego doczekać. Z radością wstali rano I poszli na zielarstwo (bez spóźnienia!).

Od początku lekcji uważnie przypatrywali się Severusowi, przez co Lily przypatrywała się im.

I przez długi czas nie działo się nic. A potem...

Nos Smaka zaczął rosnąć. Z początku powoli, a potem bardzo szybko. W minutę stał się tak ciężki, iż Snape musiał się położyć, by ten się nie złamał.

Przerażeni uczniowie wybiegali ze szklarni I dobrze - robaki I rośliny łaskotały Severusa w noc. Kichnął.

Szklarnia nie wytrzymała I pękła. Całe szkło posypało by się na Smarka I poraniło by go, gdyby nie James, Syriusz I Lupin.

Zrozumieli co się dzieje I posłali spadające szkło na ścianę, gdzie roztrzaskało się w drobny mak.

Klasa zaczęła bić brawo. Mimo, że prawie nikt nie lubił Severusa wszyscy byli pod wrażeniem ich szybkości I umiejętności.

Ktoś pobiegł po panią Pomfrey, aby odczarowała Severusa, ktoś inny powiedział, że mają się rozejść.

A jeszcze ktoś inny podszedł do Huncwotów z założonymi rękami.
-To Wasza robota, co?
-Liluś, nie denerwuj się. Pomfrey odczaruje go raz dwa.
-Zresztą - wtrącił Syriusz - właśnie po raz drugi uratowaliśmy Twojemu przyjacielowi życie.
-To nie jest mój przyjaciel. Zaraz... Po raz drugi.
Lunatyk zakaszlał znacząco.
-Wiecie, musimy się jeszcze przygotować na Zaklęcia, chodźmy.
-Racja!

I zostawili Lily z głową pełną wątpliwości.

Co się działo wcześniej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz