Rozdział 13

543 49 7
                                    

Otworzyłam zamrażarkę i rozejrzałam się po wszystkich półkach. Kiedy znalazłam to, czego szukałam, oblizałam z pragnienia spierzchnięte usta. Zachłannie sięgnęłam po duży kubełek ciasteczkowych lodów Ben&Jerry's — bez wątpienia najlepszych lodów pod słońcem — a potem, nim mama by to spostrzegła, pospiesznie zabrałam jeszcze łyżeczkę i nawiałam do swojego pokoju. Uważając na laptopa, rzuciłam się ze śmiechem na łóżko. Natychmiast uchyliłam wieczko, aby skosztować tych pyszności.

Rozpłynęłam się. Jestem w niebie. Niebo musi być pełne tych niebiańskich lodów.

Mój telefon zabrzęczał, przerywając mi tę słodką chwilę. Sięgnęłam wolną ręką do szafki nocnej.

Czat grupowy: Brian, Katy, Nina, Cassie

Brian

Zapraszam do mnie, drogie panie. Nowa część Obecności już wyszła na DVD. Mam!

Nina

Odpadam :(

Brian

Nie rób nam tego!

Katy

Nie możesz! To jest Obecność!

Nina

Nie dam się namówić. Nie dzisiaj. Muszę skończyć ten cholerny rozdział. Próbuję już od tygodnia.

Brian

Oj, dajże spokój... nie zostawiaj nas dla pisania :/

Nina

To silniejsze ode mnie. Bawcie się dobrze. Pa!

Wyłączyłam internet w telefonie, by już nie czytać tego, co piszą. Znając ich i siebie, po chwili z łatwością dałabym się namówić. Tym razem wolałam być stanowcza. Poza tym... te lody... potrzebowały, by ktoś je wreszcie zjadł. Z tą myślą stwierdziłam, że podjęłam słuszną decyzję. Wzięłam więc laptop na kolana, łyżeczkę z kawałkiem ciasta włożyłam do buzi i zerknęłam na to, na czym skończyłam pisać.

Pierwszy pocałunek. Scena, w której B wyznaje miłość N po romantycznym spacerze we dwoje.

Uśmiechnęłam się.

A potem skrzywiłam.

Czy to nie był zbyt... oklepany pomysł? — myślałam, uderzając łyżeczką o podbródek. — Ale z drugiej strony, skoro nigdzie tego nie publikuję, to chyba mogę pójść na taką łatwiznę...

Odłożyłam łyżeczkę do topniejących już lodów i w szaleńczym tempie zaczęłam uderzać palcami o klawiaturę, przelewając wszystko, co przychodziło mi do głowy. Każde słowo, każde uczucie, całą moc, którą w tym momencie czułam w sobie, by to zrobić. Zazdrościłam bohaterce tak bardzo, że choć ją kochałam jak własne dziecko, to jednocześnie też jej nienawidziłam. Miała coś, czego ja nigdy mieć nie mogłam. Pisanie tego więc było jeszcze większą katorgą. Torturą. I nie wiedziałam, czy chciałam tym siebie ukarać? Czy może zagłębiając się w tą pocieszającą nierzeczywistość, próbowałam stłumić smutną rzeczywistość?

Tak, to jak najbardziej możliwe.

Nie wiem, ile czasu przy tym spędziłam, ale gdy zamykałam kropką ostatnie zdanie w rozdziale, na zewnątrz zmierzchało. Ziewnąwszy, ogłosiłam sobie przerwę na kawę. Mozolnie zsunęłam nogi z łóżka i ruszyłam do drzwi. Chciałam je właśnie otworzyć, kiedy ktoś inny od drugiej strony to zrobił, omal nie uderzając mnie nimi w twarz.

DyktafonWhere stories live. Discover now